Po opuszczeniu Ziemi Mały Książę wyruszył w drogę powrotną, do domu. Nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać: spośród sześćuset planet, musiał odnaleźć jedną – swoją.
Żebyście lepiej wyobrazili sobie jego sytuację musicie wiedzieć, że planety były podzielone na dwa kierunki świata: wschód i zachód. Jeśli wybrałby niewłaściwą drogę, błąkałby się aż do śmierci, gdyz oba kierunki miały oddzielne konstelacje. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
„Trudno – pomyślał Mały Książę – nie mam zbyt dużego wybor. Skoczę w kierunku zachodzącego słońca.” Jak pomyślał – tak i zrobił.
Pierwszą planetą, na której wylądował, była planeta Tancerza.
– Dzień dobry – powiedział Mały Książę.
– Dzień dobry – wystękał Tancerz.
– Co robisz? –
– Tańczę. –
– Po co? –
– Żeby tańczyć. –
– Czy mógłbyś na chwilę przestać i porozmawiać ze mną? –
– Nie. –
– Czemu? –
– Bo nie. –
– Nie jesteś zmęczony? –
– Jestem. –
– To czemu nie odpoczniesz? –
– Bo inaczej przgram –
– Z kim? –
– Z innymi zawodnikami. –
Mały Książę obkręcił się dookoła i stwierdził, że na planecie jest tylko on i Tancerz.
– Ale przecież poza mną i tobą, nikogo tutaj nie ma, więc z kim możesz oprzegrać? –
Tancerz zamyślił się przez chwilę, a potem rzekł:
– Widzisz, mam pewien kłopot: jestem bardzo ambitny. Kiedyś wygrywałem wszystkie zawody, dostawałem zaproszenia na turnieje, ale obecnie nie ma żadnego tańca, w którym nie byłbym mistrzem. –
– Więc po co tańczysz? –
– Żeby nie wyjść z wprawy. –
Mały Książę doszedł do wniosku, że powinien ruszyć w dalszą drogę.
– Żegnaj! – zawołał.
Tancerz nic nie odpowiedział, tylko machnął ręką.
„Spotkałem wielu dorosłych, ale wszyscy są tak samo dziwni. Jak wrócę do domu, opowiem wszystko mojej róży.” – pomyślał Mały Książę.
Kolejną planetą, którą odwiedził Mały Książę była planeta Przeczulonego. Było na niej jedynie łóżko, tabletki, woda utleniona i plastry.
– Dzień dobry. – powidział Mały Książę.
– Witaj. – odpowiedział Przeczulony słabym głosem i kichnął.- Co ci się stało? –
– Nic. –
– To czemu leżysz w łóżku. –
– Właściwie to dlatego, że mam wysoka gorączkę – wskazał na termometr. – Temperatura mojego ciała wynosi 36,8C, a to o 2 kreski za dużo! Umrę. Na pewno umrę. Już widzę światała, zastępy aniołów. Oj, biada mi! Śmierć po mnie przyszła! –
– Nie umrzesz. – powiedział Mały Książę.
– Umrę, umrę… A, skoro tu jesteś, bądź tak uprzejmy i podaj mi tabletki na żołądek. Piłem dziś rano wodę i chyba mi zaszkodziła. O! Mój brzych! Jak boli! Jak boli! – jęczał Przeczulony. Jak na człowieka obłożnie chorego, miał bardzo hardy i mocny głos.
– Nie łatwiej byłoby ci podsunąć stolik z lekami? Tak często po nie sięgasz… – powiedział Mały Książę.
– Na pewno byłoby łatwiej, ale ja nie mam siły. –
– Masz siłę. –
– NIe mam. –
– To czemu tak krzyczysz? –
– Ja nie krzyczę. Nie słyszysz, że to jest głos człowieka umierającego? –
– Nie. –
– Podaj mi leki na chrypkę. –
– Wybacz, ale muszę ruszać w dalszą drogę. – powiedział Mały Książę i odwrócił się.
Przeczulony krzyczał coś o swojej nagłej śmierci na zawał, ale chłopiec był już poza zasięgiem jego głosu.
„Oj dorosli, dorośli… Oni mają same kłopoty.” – pomyślał Mały Książę.
Trzecią planetą na której wylądował MAły Książę była planeta Artysty. Pełno było na niej sztalug, płócien, kartek, pędzli, farb, porozrzucanych nut, piór, tomików poezji, a poza tym fortepian, pianino, klarnet, flet, kontrabas, afrykańskie bębny, gitara, akordeon, tamburyn, altówka, skrzypce i wile innych instrumentów.
– Dzień dobry. – powiedział Mały Książę, przyglądając się dziwacznemu człowieczkowi w szkockiej spódniczce. – Czemu jesteś tak ubrany? –
– To oddaje mój dzisiejszy nastrój i pozwala mi zrozumieć problemy świata. – powiedział Artysta.
– A po co ci to wszystko? – Mały Książę wskazał na instrumenty.
– Do tworzenia. –
– Do tworzenia czego? –
– Dzieł. –
– Jakich dzieł? –
– Instrumentalnych, literackich, sztuki. – zaświergotał i tanecznym krokiem podszedł do sztalugi.