\”Babcia\”
Za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie
(będzie miała wówczas wiosen siedemdziesiąt cztery)
babcia, co nosiła jumpery
i przeżyła wielką wojnę nudną niesłychanie.
Babcia, za której czasów jeździły tramwaje,
Samolot pierwszych kroków uczył się po niebie,
A ludzie przez telefon mówili do siebie,
Nie widząc się nawzajem.
Babcia pamiętająca Krakusa i Wandę,
A w każdym razie Piłsudskiego i Focha,
Która się upajała jazz-bandem i odbierała listy od listonosza,
Której młodość zeszła marnie, bez kikimobilu,
Biofonu, wirocyklu i astrodaktylu,
Wpatrzona w film swój zblakły z uśmiechem tęsknoty,
Zagra na fortepianie staroświeckie fokstroty.
(Różowa magia, 1924)
Babcia jest zawsze stara. Babcia jest niedzisiejsza. Często mówi: za moich czasów… Dziwi się i nie rozumie współczesnego świata.
Czasami otwieramy stary album i przypatrujemy się uważnie jakiejś pięknej, młodej kobiecie. I pytamy niepewnie: to ty, babciu? Nie możemy uwierzyć, że babcia kiedyś była młoda.
Ach, ta ucieczka czasu. Pani Cecylia Kolichowska z \”Granicy\” Zofii Nałkowskiej wypowiada słynne słowa: Wszystkiego bym się spodziewała, ale tego, że będę stara, to nigdy.
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska, zwiewny anioł i diabeł dwudziestolecia, też nie mogła się pogodzić z upływem czasu i starością. Antoni Słonimski wspominał: W krakowskich słoikach preparowała zioła utrwalające młodość, broń przeciw pierwszym zmarszczkom, których śladu nie było jeszcze na jej pięknej delikatnej twarzy. W Manchesterze [gdzie umarła w 1945 r.] mówiła o zwycięskim marnotrawstwie natury. \”Czy warto było mnie stworzyć tak precyzyjnie i teraz niszczyć tak bezmyślnie?\”
Z tego obsesyjnego lęku przed starością powstał chyba ten wiersz \”Babcia\” w roku 1924, gdy Pawlikowska – Jasnorzewska miała zaledwie 31 lat (czy to dużo dla kobiety?).
Pawlikowska stosuje tu ciekawy zabieg artystyczny. O młodej kobiecie z roku 1924 pisze jako o babci z roku 1974. Babcia będzie mieć wtedy 74 lata, bo jak łatwo obliczyć, jest ona rówieśnicą dwudziestego wieku. Pisarka tworzy więc sytuację liryczną z przyszłości. Oto babcia za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie i będzie grać staromodne fokstroty.
Ale przyszła babcia ma w chwili powstania wiersza 24 lata. Kiedy osiąga pełnię młodości, zmienia się skóra świata. Tak lata dwudzieste minionego wieku określił teoretyk literatury Tadeusz Peiper. I rzeczywiście, takiego przyspieszenia w każdej dziedzinie życia nie notowała wcześniej żadna epoka.
Dokonał się gwałtowny skok cywilizacyjny. Osiągnięcia w technice i nauce przybrały tempo dotąd niespotykane. Powstały miasta molochy, których budynki drapały chmury, ulice wypełniły automobile, a nad głowami ludzi przelatywały samoloty. Dzięki falom radiowym świat jakby się skurczył, wiadomości docierały szybciej z coraz odleglejszych miejsc. Wielki przemysł rodził wielkie fortuny i rozwijał nowe dziedziny techniki. Sprzyjała temu nauka, jej osiągnięcia były oszałamiające. A. Einstein ogłosił teorię względności, W. Heisenberg stworzył mechanikę kwantową, E. Rutheford – podstawy nauki o promieniotwórczości i budowie atomu, przeprowadził pierwszą sztuczną reakcję jądrową, E. Fermi uruchomił pierwszy reaktor jądrowy.
Ludzie spieszą do przybytku nowej Muzy – kina – oglądać Charlie Chaplina. Ameryka i Europa tańczą tango, charlestona, shimmy i fokstrota. Ten ostatni taniec pochodzi z Ameryki Południowej, utrzymany jest w tempie szybkim, o metrum parzystym i rytmie synkopowanym. Dotarł do Europy ok. 1918 r. Następuje gwałtowana zmiana mody i obyczaju. Panie ubierają się coraz krócej, palą papierosy w długich cygarniczkach, bywają w kabaretach.
Młoda dama z wiersza Pawlikowskiej była wtedy kobietą na wskroś nowoczesną. Mogłaby być pierwowzorem Zuty – nowoczesnej pensjonarki z powieści Gombrowicza \”Ferdydurke\” (jest nieco starsza, ale to ten sam typ kobiety). Już jeżdżą tramwaje, latają samoloty, a ludzie rozmawiają przez telefon nie widząc się nawzajem. No i już nosi jumpery. To wtedy był krzyk mody – długa trykotowa bluzka wkładana przez głowę. Jakie to nowoczesne w 1924 roku! I jakie staroświeckie w 1974 roku.
Przecież ta młoda dama nie ma nawet pojęcia, że w czasach, gdy będzie babcią, już będą kikimobile, biofony, wirocykle i astrodaktyle. Poetka wprowadza szereg neologizmów dla podkreślenia przyszłej nowoczesności.
Zauważmy, kto jest podmiotem mówiącym (lirycznym) w tym wierszu. To przecież przyszła wnuczka owej młodej wówczas kobiety. Ona wie – przynajmniej w poezji tak bywa – że to, co nowoczesne kiedyś, w przyszłości będzie staroświeckie. I o tym właśnie jest ten wiersz. To, co w roku 1924 uznawane było za nowoczesne, w roku 1974 jest już staroświeckie. Czas płynie szybko, świat zmienia skórę, młodzi nie rozumieją starych, którzy kiedyś byli młodzi.
Właściwością poezji Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jest delikatna i subtelna ironia. W ten sposób poetka zachowuje dyskretny dystans do spraw, o których pisze. Choć – wiemy to dobrze z biografii autorki – kwestia upływu czasu była jej obsesją i wiodła do osobistych dramatów, w tym wierszu przybiera ona formę humorystyczną i ironiczną.
Babcia w roku 1974 będzie miała wiosen siedemdziesiąt cztery. To brzmi ironicznie. Słowa \”wiosna\” używa się dla określenia wieku w stosunku do dziecka lub młodej panny: ona ma 12 wiosen, ona ma 19 wiosen. Powiedzieć o kimś, że ma sześćdziesiąt wiosen, brzmi komicznie. Raczej mówimy: ma 60 lat.
Ironicznego charakteru nabierają także neologizmy sugerujące super nowoczesność: kikimobil, astrodaktyl… Kikimobil to jakiś rodzaj pojazdu (mobil) chyba mocno infantylnego (kiki), astrodaktyl to chyba pojazd kosmiczny (gr. astron – gwiazda) napędzany owocami palmy daktylowej. Wyczuwa się wyraźnie poczucie humoru poetki.
No i ta babcia, która znała Krakusa i Wandę, a w każdym razie Piłsudskiego i Focha. Tyle zdarzy się w ciągu tego dwudziestego wieku, że młodość babci wyda się prehistorią. Babcia z pewnością znała Piłsudskiego i marszałka Focha, ale dla wnuczki owej babci będzie już bez różnicy, czy znała też Krakusa i Wandę. To taka zamierzchła przeszłość. I rzeczywiście – wobec takiego tempa przemian wypadki z roku 1974 dla współczesnej maturzystki to też prehistoria.
Gdyby tej młodej kobiecie w 1924 roku powiedzieć, że będzie babcią, chyba roześmiałaby się. Gdyby dziś powiedzieć 19-letniej maturzystce: babciu, zareagowałby tak samo. A przecież…
Babcia wpatrzona w film swój zblakły. Już wtedy była kamera filmowa i zarejestrowała tamte czasy. Dziś mamy kamerę wideo. Jak to dobrze, że rejestruje ona czasy współczesne, na przykład studniówkę.