Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki – I – Rozdział 7

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Prędzej, niżelim się spodziewał ani sobie życzył, odebrała matka moja wiadomość o mojej awanturze; i list; którym w dni kilka odebrał, chociaż me był według tonu wielkiego świata, dał mi jednak do wyrozumienia, iż akcje moje nie miały aprobacji. Bojąc się złego w domu przyjęcia rozpisałem listy do różnych przyjaciół i krewnych, aby ile możności usprawiedliwiali przed matką i winem letkość procederu mojego, pochodzącą bardziej z niewiadomości niż z złego charakteru. Więcej mi dopomogła miłość wrodzona niż cudze remonstracje, osobliwie gdym sam list napisał przyznając błąd i zupełną odmianę życia obiecując. Respons był pomyślny. Może pretekst obaczenia jedynaka najwięcej dopomógł; poznałem to doświadczeniem; gdy albowiem po pierwszym, niby zimnym przywitaniu wzięła mnie matka na stronę i tam przygotowaną perorę z przyzwoitą powagą zacząć chciała, szły słowa oporem; a gdym jej padł do nóg, płacz ją wydał. Jam, rozrzewniony, pomógł jej płakać i na tym się skończyło, iż rozeszliśmy wcale inaczej, niżeśmy się oboje spodziewali: ona z większym niż przedtem jeszcze do mnie przywiązaniem, ja z szczerą chęcią poprawy, nauczony doświadczeniem, iż nie masz takowej w dzieciach zdrożności, której by miłość rodziców nie mogła przezwyciężyć.

Osiadłem więc na nowo w domu i czyli żarliwość świeżego nawrócenia, czyli pamięć wstydliwej dla mnie awantury, czy widok przykładnej matki takiego był cudu przyczyną, iż przez cały miesiąc wiodłem życie przykładne i nieposzlakowane. Zabrał Damon romanse; żeby zaś były zabawne albo pożyteczne księgi w języku polskim, nawet żeby być mogły, nie wierzyłem temu mając w świeżej pamięci dyskursa jegomości pana Damona, iż w samym tylko francuskim języku wszystkie umiejętności osiadły. Wszedłzy raz do apteczki, gdziem według starodawnego zwyczaju co dzień przed obiadem, a czasem i dwa razy chodził, gdym po wódce pierniczków cukrowych szukał, znalazłem w kącie historią o Aleksandrze Wielkim. Zadziwiony, że się mogła w języku polskim znaleźć insza jaka księga oprócz nabożnych, wziąłem ją i zaniósł do stancji z mocnym przedsięwzięciem, że ją będę czytał; jakoż tegoż samego dnia przeczytałem pół karty.

Dziwiły mnie niesłychane awantury, gdy się w morze spuszczał i na wózku gryfami zaprzężonym bujał po powietrzu; przecież przyznać się muszę, iż srogi gwałt czynić obie musiałem, żeby zaczętego dzieła dokończyć. Jużem był doszedł rozdziału dwudziestego, a przeto znajdowałem się na połowie heroicznej pracy mojej, gdy wszedłszy do mnie pewien często goszczący w domu naszym zakonnik a wziąwszy mi z rąk książkę, skoro kilka periodów przeczytał, zgromił mnie straszliwie, iżem śmiał czytać książkę pogańską i framasońską. Przestraszony takimi słowy, odniosłem księgę do apteczki, a matka, informowana o jej złości, kazała ją spalić.

Między wielu, którzy się do nas częstokroć zjeżdżali, sąsiadami i sąsiadkami była jejmość pani podstolina, dość bliska krewna matki mojej; ta niegdyś bywała u dworu, a co większa, raz w Warszawie na sejmie. Zwyczajnie, skoro gdzie przyjechała, zaczynała dyskurs o wspaniałościach miejsca tego, o różnych, które za jej czasów bywały, awatrturach, o grzeczności dam, o galantomii kawalerów, o wybornych obojej płci sentymentach. Tymi dyskursy wzięła zupełnie górę nad całym sąsiedztwem: w parafii nikt przed nią w ławce nie siedział; w procesji podczas odpustu tuż szła za księdzem; nasz pleban, kiedy rozdawał kolędy, zawżdy ją najpierwej czcił i mianował, a chociaż te dystynkcje nieskończenie parafianów obchodzić’ zwykły, taka była przemożność jej reputacji, iż nawet pani podczaszyna stara, niegdyś pierwsza w całej okolicy, cierpliwie znosiła krzywdę swoją. Ta tedy jejmość pam podstolina, wszcząwszy raz dyskurs o czytaniu ksiąg, powiedała całej kompanii, jako za jej czasów w Warszawie i damy, i kawalerowie czytali Kaloandra wiernego. Gdym się jej spytał, czyli ten kawaler tak jak mój Aleksander latał po powietrzu i bił się z całym światem:

– Mylisz się waszmość pan – rzecze – kiedy na takich sprawach zasadzasz i ustanawiasz zacność kawalerów doskonałych. Kaloander, lubo w wielu potyczkach mężny, nie tym się zaszczycał, ale sam jego przydomek dowodzi, iż nienaruszona raz ulubionej kochance przychylność, szczere i heroiczne, choćby z największym życia hazardem, dla niej usługi, najżywszych sentymentów dozgonna trwałość -to emu nadało imię wiernego; imię wspanialsze nad te wszystkie, którymi się zaszczycali rycerze i monarchowie świata. Sam waszmość pan zważ, iż być wiernym w kochaniu, jest to być razem wielkim, wspaniałym, mężnym, sprawiedliwym.

Nie miałem co odpowiedzieć na takie zagadnienie, a przypomniawszy sobie owego Cyrusa, którego mi mój pan guwernor eksplikował, prosiłem ją po obiedzie, skoro się goście rozjeżdżać poczęli, ażeby mi chciała pożyczyć tej wybornej w polskim języku historii. Z początku trudnić poczęła, gdym na koniec ze łzami o to nalegał, dała się użyć prośbom moim i tegoż samego wieczora przybył pożądany do domu mojego Kaloander.