Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki – II – Rozdział 13

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Poranku jednego, gdyśmy się wybrali na polową robotę, Zaszedł nam drogę jeden z mieszkańców a położywszy rękę na piersiach, rzekł:

– Ojcze! mam skargę przeciw sąsiadowi… Xaoo przerywając dalszą jego mowę pytał:

– Jestże twój sąsiad przestrzeżony od ciebie, że się myślisz skarżyć ?

Odpowiedział: – Jest…

Rzekł zatem Xaoo – Zawołaj go !

Poszedł ów i po małej chwili stanął oskarżony z oskarżającym. Oskarżający tak mówił:

– Już temu drugie żniwo, jak mi nie przyszło być w zakącie mojego lasku. Ten lasek i rolę moją oddziela strumień od osady tego dobrego sąsiada. Na dniu wczorajszym ułożyłem sobie iść w tamtą stronę lasku dla upatrzenia drzewa na sochę nową. Gdy tam zaszedłem, znalazłem przerwaną grobelkę moją przez niedawną powódź, i tą przerwą strumień się odwrócił od dawnego koryta, zakrążył róg mojego lasku tak dalece, żem obaczył sztukę gruntu i toż samo drzewo, po którem przyszedł, na drugiej stronie strumyka. Przebywszy więc wodę gdym zadął odkopywać i podważać drzewo dla zwalenia go na ziemię, postrzegł to miły sąsiad, zbierający naówczas siano z łąki swojej, i nadszedłszy rzekł: „Prawy sąsiedzie. Naszliście moją własność; użyczyłbym jej wam z ochotą, ale jej całości dla dzieci moich przestrzegać powinienem. Wiecie, że ta rzeczka nas rozgranicza, nie możecie więc niczego z tej strony używać bez naszego zezwolenia.” Rzekłem mu na to, iż też same racje są i na moją stronę dla strzeżenia i dochodzenia w plemienia mojego… „Miara twojej i mojej własności równa jest, a to, co ci strumyk zwróceniem biegu przydał, nie nadaje ci prawa do mojego gruntu…” Odpowiedział na to, że przypadek ten stał się interesem nie tylko nas w szczególności, ale całej osady; nie mamy więc mocy rozsądzać go, ale potrzeba, żebyśmy się udali do starszych; a tymczasem póki takowe rozsądzenie nie nastąpi, należy, żebyśmy obydwa gruntu tego nie używali… Zezwoliłem na to, jako rzecz słuszną, i dla rozprawy należytej i urzędowej udałem się do ciebie, jako starszego…

Xaoo wszystkiego cierpliwie wysłuchawszy spytał się obżałowanego, jeżeli obżałujący wszystko, jak należało w tej mierze, opowiedział. Rzekł, że nic nie opuścił. Wtem do obudwu rzecze:

– Jutro wezwę starszych naszej osady, którzy tę spraw roztrząsną i wraz ze mną decydować będą; wy się stawcie porankiem na pagórku sądowym.

Poszli oni, myśmy się zostali w polu.

Dziwiłem się rozważając sobie, że ten, który się uskarżał, nie tylko z skromnością rzec swoją opowiadał, ale też o swoim przeciwniku mówił z niejaką przychylnością i uszanowaniem, nazywając go sąsiadem dobrym, miłym, prawym etc. Dobroć tak wielka przywiodła mi na pamięć indukty nasze, pełne zwyczajnie uszczypliwych ucinków i obmowy. I to mi podziwienie przyniosło, że indukta sprawy była tylko z jednej strony, zamiast żwawej repliki po naszemu. Pozwany wysłuchawszy pozywającego przestał na prawdzie rzetelnego opisu, a sędzia na jednostajnej informacji.

Pytałem się więc mego starca, czyli we wszystkich tamtejszych sprawach ten sposób indukty. Odpowiedział, że nie inaczej i że nie widzi potrzeby gadania o jednej rzeczy stron obydwóch. Mając między sobą kontrowersją powinni rzetelnie opowiedzieć, co za fundament ich sprzeczki. Wyćwiczeni w miłości cnoty i prawdy, poznawają łatwie, z czyjej strony sprawiedliwość, i godzą się; jeżeli się zaś jaki osobliwy przypadek zdarzy, nie dufając natenczas swojemu zdaniu udają się do starszych i ich zdanie staje się dla nich wyrokiem.

– U nas – rzekłem – w sprawach granicznych, gdy z obu stron gruntownych dokumentów nie masz, nakazują przysięgę; która strona na stwierdzenie rzetelności swojej imienia boskiego wezwie, ta sprawa wygra.

– Bezbożni ! – zawołał Xaoo – śmiecież Istność Najwyższą znieważać ?

– Nie tak u nas sądzą – rzekłem – powszechne jest zdanie, że kto sprawiedliwie przysięga, Boga chwali.

Nie mogłem w tym miejscu przed nim zataić , złego używania przysiąg; przysiąg przy udzierżeniu urzędów, prawie ceremonialnych; przysiąg granicznych bez wewnętrznej konwikcji; przysiąg tuzinowych w kryminalnych sprawach; przysiąg usłużnych na poparcie cudzego interesu; przysiąg Rzeczypospolite, mniej deszcze ważnych niż te wszystkie.

Zamknął mi usta, pełen cnotliwej zapalczywości, a wzniósłszy oczy i ręce ku niebu, zawołał:

– Bądźcie błogosławione, święte ręce, któreście stosami kamieni przywaliły Laonga i towarzyszów jego! Takich by nas zbrodni nauczyli wezwani od niego cudzoziemcy. Z tego, com się od ciebie dowiedział, w dwójnasób powięltszam wdzięczność ku Najwyższej Istności, że nas towarzystwa waszego ustrzegła. Ty, jeżeli chcesz nam dać największy dowód przychylności swój, taj przed ludem naszym zwyczaje kraju twego; nie obrażaj uszu niewinnych powieścią rzeczy ledwo podobnych do uwierzenia.

W dni kilka poszedłem na ów sądowy pagórek. Zeszła się starszyzna, a gdy im rzecz całą Xaoo opowiedział, udali się na miejsce kontrowersji i pilnie wszystko oglądawszy rozkazali natychmiast całej gromadzie, żeby rzeczkę do dawnego koryta zwrócić, groblę mocniejszą usypać, brzegi od przerw ubezpieczyć; a według dawnego w podobnych okolicznościach zwyczaju, strony obydwie starszem za pracę podziękowali, a oskarżający oskarżonego na ucztą do siebie zaprosił.