Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki – III – Rozdział 11

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Tyle razy doznawszy najosobliwszych fortuny odmian, ledwom mógł z początku wierzyć, że to, co widziałem i czułem, było na jawie. Dzieła dobroczynne, sposób postępywania łagodny, sentymenta gruntowne przyjaciela mojego dały mi uczuć szczęśliwość w jego najpożądańszym towarzystwie. Niedługo bawiąc porzuciliśmy Sewilią, stołeczne nuasto Andaluzji. Kraj ten fest przedziwny, gdyby mi go nie obmierżało przypomnienie nieszczęśliwych przypadków.

Stanęliśmy wkrótce w Madrycie, gdzie nieedługo przemieszkawszy puściliśmy się ku Francji, a przebywszy Góry Pirenejskie, w swojej ojczyźnie przywitał mnie margrabia. Nie zastanawiam się nad opisaniem krajów i miast; zostawuję ten obowiązek geografom. Przejechawszy przez wielką część Francji, stanęliśmy w Paryżu; tam odkryłem własne moje nazwisko, dłużników tak moich, jako i pana Fickiewicza uspokoiłem; resztę kapitału z przedaży rzeczy, z mieniania wekslów, blisko na milion wynoszącego, przesłałem do Polski przez bankierów.

Mimo chęć odwiedzenia ojczyzny, zatrzymałem się przez kilka niedziel w Paryżu dla korzystania z towarzystwa margrabiego. Poznałem wielu godnych i ze wszech miar szacownych ludzi uczęszczających do domu jego i ustała tym bardziej we mnie owa prewencja zbyt powszechnie definiująca narody. Znalazłem wśród Paryża mędrców nie dumnych, bogaczów nie wyniosłych, panów przystępnych, bogobojnych bez żółci, rycerzów bez samochwalstwa.

Tak mnie ujęło miłe margrabiego domu towarzystwo, iżem się na koniec już był determinował w Paryżu osieść. Otworzyłem mu myśl moją prosząc o radę względem dalszego interesów ułożenia, alem taką od niego usłyszał odpowiedź

– Jeżeli, czemu wierzę, chęć przestawania ze mną jest jedną z pobudek twoich, mój przyjacielu, do zamieszkania się w Paryżu, projekt takowy zbyt jest dla mnie podchlebny, żebym ci nie miał być wdzięcznym. Gdybym się w tej mierze serca mojego pytał, zapewne dodałoby mi nowych pobudek do zatrzymania cię z nami. Ale przyjaźń szczera zwykła czynić ofiarę własnego ukontentowania, gdy idzie o zachowanie istotnych obowiązków.

Jesteś winien ojczyźnie twojej istność cywilną. Imię obywatela w umyśle prawym nie jest czczym nazwiskiem. Ciągnie za sobą ten charakter wielorakie obowiązki. Pierwszy i w którym się wszystko zamyka: być jej ile możności użytecznym. Nie ten tylko usługuje krajowi swemu, który go mężnie broni lub dobrze rozrządza: w podziale obowiązków są stopnie większe i mniejsze; nie masz takiego obywatela, który by do którego z nich nie należał. Urodzenie twoje zacne stawia cię w poczcie celniejszym; talenta eksperiencją wydoskonalone czynią cię zdolnym do służenia krajowi. Może to być, i owszem, ledwo nie zapewne będzie, iż służąc nie doczekasz się nadgrody, zwyczajnie teraz zasługom odmówionej ; ale stanie ci naówczas za wszystko prawdziwa poczciwych ludzi konsolacja, żeś uczynił to, co ci czynić należało. Z tych powodów mówię do ciebie za tobą, ale przeciw sobie. Niebytność twoja będzie mi przykra, ale ją słodzić będę wspomnieniem Doświadczyńskiego, cnotliwego przyjaciela, użytecznego obywatela obczyźnie swojej.

Nie było co odpowiedzieć na takowe zagadnienie. W kilka dni, rozrządziwszy interesa, nie bez żalu rozstałem się z margrabią.