Obudził mnie blask wschodzącego Heliosa jadącego po helleńskim niebie w swoim rydwanie. Zaraz po otwarciu oczu ujrzałem piękny pokój, zalany słońcem ,które odbijało się od szczerozłotych kolumn. Marmurowa posadka przyjemnie chłodziła moje nagie stopy.
Poszedłem rozejrzeć się po pałacu. Przystałem w jadalni i z zaciekawieniem przyglądałem się szykowanemu śniadaniu przez Hebe córkę Zeusa i Hery, żonę Heraklesa, która usługiwała bogom podczas biesiad. Na ogromny dębowy stół kładła srebrne talerze, złote kielichy i sztućce z kości słoniowej. Za chwilę do sali wszedł potężny mężczyzna z brodą ubrany w białą togę, był to Zeus najwyższy bóg. Potężnym głosem zaprosił mnie do stołu. Usiadł na jednym końcu ze swoją małżonką Herą, jest to bogini, która opiekowała się kobietami zamężnymi i życiem rodzinnym. Za nimi zeszli się chyba wszyscy bogowie. Twarze mieli radosne. Przysiedli się do stołu. Koło mnie usiadł Apollo bóg piękna i słońca. Swoimi niechybnymi strzałami mógł zarówno leczyć ludzi, jak ich nagle uśmiercać. W Delfach miał swoją wyrocznię. Po drugiej stronie usadowiła się Atena, bogini mądrości, rozwagi i wojny. Kiedy wszyscy usiedli do stołu i szum rozmów ucichł wtedy nimfy zaczęły przynosić ambrozję w wielkich półmiskach i nektar w dzbanach. Nieśmiało sięgnąłem po ambrozję i nektar. Na szczęście nikt nie był szczególnie mną zainteresowany, dlatego lęk przed majestatem bogów zmalał.
Po skosztowaniu posiłku poczułem się jakoś młodziej i nabrałem sił. Kiedy wszyscy zakończyli posiłek Zeus wstał, jakikolwiek szmer ucichł i zaczął mówić:
– Przedstawiam wam naszego dzisiejszego gościa (wstałem nieśmiało) . Poproszę Hermesa aby dzisiaj pokazał mu swoją pracę.
Hermes, posłaniec bogów tylko przytakną głową. Po chwili wszyscy rozeszli się. Kiedy byłem zdezorientowany w tłumie nagle coś uniosło mnie do góry. Był to Hermes, który bez słowa wyciągnął mnie z tłumu. Wyszliśmy przez bramę kutą w złocie. Najpierw się przeląkłem, zaraz po bramie kończyła się chmura na której utrzymywał się pałac. Hermes złapał mnie mocna za rękę i polecieliśmy w dół. To opadanie zajęło nam około 15 minut. Wylądowaliśmy na jakiejś plaży po przeleceniu kilkunastu metrów. Tuż nad ziemią zobaczyłem wielkie mury i dopiero wtedy zorientowałem się, że to jest to Troja. Ogromna brama otworzyła się. Zobaczyłem wielopiętrowe, bardzo ściśnięte domy. Ludzie straszliwie się na nas patrzyli. Za parę sekund znaleźliśmy się w pałacu w sali tronowej. Było w niej ciemno. Na samym środku stał pozłacany tron. Przez cały czas milcząc Hermes wyją ze swojej torby jakiś zwój papieru i dał go królowi. Złapał się za swój kapelusz i wyruszyliśmy w dalszą podróż.Zaczął pokazywać mi wszelakie świątynie, wyspy związane z jakimś mitem, który mi wcześniej opowiedział. Na sam koniec zapoznał mnie z Atlasem, który nieustannie podpiera świat. Nie można było z nim nawiać sensowne rozmowy ponieważ cały czas narzekał na swoje plecy. Kiedy Helios kończył swą wędrówkę zmęczony wróciłem z Hermesem na Olimp. Głodny zjadłem mnóstwo ambrozji. Ze zmęczenia zasnąłem zaraz po posiłku.
Jeszcze tego samego dnia obudziłem się we własnym domu. Myślę że to był bardzo ciekawy dzień. Nauczyłem się wiele o bogach i starożytnej Grecji.