Pan Krzysztof siedział w pociągu. Ciągle nie był pewny, czy podjął właściwą decyzję i czy nie będzie jej żałował. Nie wiedział. czy dobrze robi, wracając do kraju. Wciąż miał, co do tego, pewne wątpliwości.
Wyjeżdżając z Polski, nie czuł smutku. Nie widział przyszłości w dalszym pobycie w kraju. Nienawidził swojego codziennego życia. Nienawidził widoku ze swojego okna. Nienawidził tej biedy, której był świadkiem na każdym kroku. Nienawidził tego miasta. Czuł się bezsilny, ponieważ nie był w stanie zmienić świata, dać ludziom pracy, mieszkania, miłości. Sam tego potrzebował. Męczyła go własna bezradność. Tak czuł się jako nastolatek.
Z czasem się do tego przyzwyczaił. Starał się nie rozglądać wokół siebie, aby nie widzieć zła i ludzkiego cierpienia. Próbował nie zauważać ludzi grzebiących w śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia dla siebie i swojej rodziny. Udawał obojętność, przechodząc pod kościołem obok żebrzącej kobiety z dzieckiem na ręku. Udawał, ale serce się w nim krajało. Trudno było mu patrzeć na taką Polskę, lecz starał się do tego widoku przyzwyczaić. Miał świadomość, że niewiele może zmienić. Stracił nadzieję na poprawę sytuacji innych ludzi. Udawał, że nie ma problemu, ponieważ tak było łatwiej
i bezpieczniej.
Uciekł przed tym obrazem aż do Szwajcarii. Wyjechał, skończywszy studia, aby tam zacząć dorosłe życie, założyć rodzinę. Nie chciał, aby jego dzieci miały taki widok z okna, jak on w swoim ojczystym kraju. Pragnął zapewnić im szczęście i beztroskie dzieciństwo. Nie mógł dopuścić, aby od najmłodszych lat spotykały się na co dzień z biedą i ludzkimi zmartwieniami. Chciał uchronić je od tego, czego jemu w dzieciństwie nie oszczędzono.
Chyba mu się udało. W Szwajcarii poznał Marię, zakochał się, ożenił. Żona urodziła mu dwie śliczne córki- Katie i Julię. Katie ma teraz 12 lat, a jej siostra 5. Są szczęśliwe i bezroskie, nie mają takich problemów, jakie miał ich ojciec, będąc w podobnym wieku.
Krzysztof ułożył sobie życie za granicą. Ma własną firmę, zatrudnia wielu ludzi i zarabia dość pieniędzy, aby podzielić się nimi z innymi. Ciągle jednak myśli o swojej ojczyźnie i o dzieciach, których dzieciństwo nie jest nawet w połowie tak beztroskie, jak jego ukochanych córeczek.
Właśnie dlatego postanowił wrócić. Nie na zawsze, to na razie tylko kilkutygodniowy pobyt. Ale kto wie? Może wróci tu ze swoją rodziną? Może pokaże dzieciom widok z okna, który oglądał przez tyle lat?
Wysiadł z pociągu. Pierwszym obrazem, który rzucił mu się w oczy,był mały, może 6- letni chłopiec siedzący na ławce i jedzący w skupieniu kawałek suchego chleba.
Krzysztof już wiedział, że dobrze zrobił. Wrócił do domu- do Sieradza. Tu jest potrzebny.