STASIO (wstając z łóżka)
Mój Karolu, uważajno też na handlarza, a jeżeli się który zjawi na podwórzu, to go zawołaj.
KAROLEK (zdumiony)
A cóż ty masa do sprzedania?
STASIO (zakłopotany)
Eh! wiesz przecie, że tylko zegarek!… Potrzebuję nagwałt sześciu rubli.
KAROLEK
Dałbyś też pokój, cóż ci tak pilnego…
STASIO
Ale ba! już ja wiem i muszę mieć sześć rubli na trzecią, bobym inaczej djabelnie wyszedł!…
GŁOS Z PODWÓRZA
Handel! handel! handel!…
KAROLEK
Nie radzę ci, ale zresztą rób, jak chcesz. (woła przez okno). Handel! tu!… (do Stasia). Nie śpieszże się przynajmniej z opuszczeniem ceny, a może uda się go n aciągnąć. Jeżeli handel będzie uparty, to powiem, że ja kupię zegarek za sześć rubli, a wtedy może co postąpi.
STAŚ
I tak grać można…
LAJBUŚ (wchodzi)
Aaa! wielmożny pan Karol!… to pan tu tera mieszka? Awa! co my się z sobą nahandlowali… ja myślałem, że pan już nic nie będzie miał do sprzedania.
KAROLEK
Głupiś, Żydzie! ja już nic nie potrzebuję sprzedawać, tylko ten pan.
LAJBUŚ
Wszystko jedno. Nu! co pan dobrodziej ma?
‚STASIO (zadąsany)
Może sobie kupisz ten zegarek?
LAJBUŚ
Naco mnie to? Może pan ma stare garderoby, stare koszule, stare buty, ja wszystko kupuję… A co pan chce za ten zygar ?
STASIO
Sześć rubli.
LAJBUŚ
To nie dla mnie! Może pan ma kołdrę, poszewki? Jabym panu dał za te sztukę trzy ruble, a więcej nie mogę.
KAROLEK
Eh! wynoś się z takiemi pieniędzmi! (do Stasia). Poco się spieszysz, ja ci sam dam sześć rubli.
LAJBUŚ
Pan da?… No to niech pan da!
KAROLEK
Co ty sobie, durniu, myślisz, że nie mam pieniędzy, hę?…
LAJBUŚ
Bez urazy wielmożnego pana nic nie myślę, ja tylko sobie mówię, że taki pan jak pan, toby z takim klekotem wstydził się chodzić po ulice.
STAŚ (zniecierpliwiony)
No kupuj, Żydzie, albo się wynoś!
LAJBUŚ
Niech pan co opuści, ja przecież chcę zarobić. Mnie nawet trafia się kupiec na taki zygar, to możebym utargował z parę złotych…
KAROLEK
Cóż to za kupiec?
LAJBUŚ
liii… to jeden łapserdak, lokaj od furmana pana Zamojskiego!… Ja państwu powiem słowo; niech państwo co opuszczą, a ja postąpię.
STAŚ
No, ile postąpisz?…
LAJBUŚ
Co to dużo gadacz, postąpię… pięć kopiejek…
FRANIO (wpada zadyszany)
Jak się macie!… hej, Karolu! jakiś facet przywiózł ci pieniądze, stoi w Europejskim hotelu. Biegnij prędko, bo wyjedzie!
KAROLEK (zachwycony)
O nieba!… Stasiu, nie sprzedawaj zegarka, ja kupuję! (kładzie zegarek do kamizelki).
LAJBUŚ
Z przeproszeniem… postąpię pół rubelka!
STAŚ i KAROLEK (razem)
Nie! dawaj sześć rubli!… jużeśmy ci powiedzieli ostatnie słowo!
LAJBUŚ
Co to słowo, czy to królewskie słowo? przecie to handel! No, dam cztery rubelki…
KAROLEK (chwyta za czapką)
Nie, nie!… dasz sześć rubli i weźmiesz!… No, bądźcie zdrowi, za pół godziny przychodzę! (wybiega).
STASIO
Karol! zostaw zegarek!… Co to za warjat… (do Lajbusia). Nie masz tu co czekać, przyjdź później, to może ci już tamten pan sprzeda.
LAJBUŚ
Państwo wszystkie takie prędkie… Może jabym dał sześć rubli, a tak tom sobie tylko czas zmarnował… Aj waj!
FRANIO
O cóż ci chodzi, przyjdziesz za godzinę i kupisz.
LAJBUŚ
Nu, może ja tak i zrobię, tylko się pójdę dowiem… Adiu państwu!… (wychodzi). (W godzinę potem).
LAJBUŚ
Coś tamtego pana nie widać, a ja się śpieszę.
STASIO
Zaczekaj jeszcze chwilkę… Ot! słyszysz? ktoś idzie po schodach, to pewnie on!
KAROLEK (wpada zafrasowany)
Niech ich djabli wezmą, tylko się pokazałem z pieniędzmi, zaraz wszystkie musiałem oddać.
STASIO
Jakto wszystkie?
KAROLEK
Tak jakby wszystkie. Dałem w cukierni trzy ruble, krawcowi trzy, to razem sześć. Rządcy sześć, to razem dwanaście, a że dostałem piętnaście, więc mam tylko trzy.
LAJBUŚ
Nu, to ja państwu dodam sześć rubli za zegarek i będzie razem dziewięć, tylko niech się państwo z łaski swojej pośpieszą.
KAROLEK (przerażony)
Bodajże cię miljon djabłów wzięło… Zgubiłem zegarek…
STASIO
Bój się Boga!… a cóż się ze mną stanie?
KAROLEK (zdesperowany)
Ha cóż! dam ci ostatnie trzy ruble tymczasem… Ale co się ze mną stanie?
LAJBUŚ (zgryziony)
A wa! i państwo stracili i ja straciułem, a to wszystko bez prędkość. Może państwo mają jeszcze co na handel?…
(Wielka pantomina).