I
I wydarto go z ziemi, popiołem;
I wydarto go wierzbie płaczącej,
Gdzie sam leżał, ze sławy Aniołem;
Gdzie był sam, nie w purpurze błyszczącej;
Ale płaszczem żołnierskim spowity,
A na mieczu jak na krzyżu rozbity.
II
Powiedz, jakim znalazłeś go w grobie,
Królewicu, dowódźco korabli?
Czy rąk dwoje miał krzyżem na sobie?
Czy z rąk jedną miał przez sen na szabli?
A gdyś kamień z mogiły podźwignął,
Powiedz, czy trup zadrzał, czy się wzdrygnął?
III
On przeczuwał, że przyjdzie godzina,
Co mu kamień grobowy rozkruszy,
Ale myślał, że ręka go syna
W tym grobowcu podźwignie i ruszy,
I łańcuchy zeń zdejmie zabojcze,
I na Ojca proch, zawoła: — Ojcze!
IV
Ale przyszli go z grobu wyciągać,
Obce twarze zajrzały do lochu;
I zaczęli prochowi urągać,
I zaczęli nań wołać: — Wstań, prochu!
Potem wzięli tę trochę zgnilizny
I spytali — czy chce do ojczyzny? —
V
Szumcie! szumcie więc morza lazury,
Gdy wam dadzą nieść trumnę olbrzyma.
Piramidy! wstępujcie na góry
I patrzajcie nań wieków oczyma.
Tam! — na morzach! — mew gromadka szara
To jest flota z popiołami Cezara.
VI
Z tronów patrzą szatany przestępne,
Car wygląda blady spoza lodów —
Orły siedzą na trumnie posępne
I ze skrzydeł krew trzęsą narodów.
Orły niegdyś zdobywcze i dumne,
Już nie patrzą na słońce — lecz w trumnę.
VII
Prochu! prochu! o! leż ty spokojny,
Gdy usłyszysz trąby śród odmętu,
Bo nie będzie to hasło do wojny,
Ale hasło pacierzy — lamentu…
Raz ostatni hetmanisz ty roty
I zwyciężysz — lecz zwycięstwem Golgoty.
VIII
Ale nigdy — o! nigdy! choć w ręku
Miałeś berło, świat i szablę nagą:
Nigdy — nigdy nie szedłeś śród jęku
Z tak ogromną bezśmiertnych powagą
I mocą… i z tak dumnym obliczem,
Jak dziś, wielki! gdy powracasz tu niczem.
1 czerwca 1840.