Jest czwartkowa przerwa śniadaniowa. Siedzę na parapecie w szkolnym korytarzu. Uczę się rozwiązywania układu równań, bo już za pięć minut nasza klasa pisze kartkówkę z matematyki. Obok mnie są inni uczniowie. Kilku starszych kolegów się bije, inni odpisują zadania domowe na parapecie. Gdzieniegdzie leżą opakowania po śniadaniu. Przez korytarz przechodzi pan od historii z wesołą miną i dziennikiem pod ręką. Nagle rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. Na twarzach moich kolegów i koleżanek z klasy widać przerażenie. Kuba odmawia modlitwę z prośbą, żeby rozum mu przyszedł do głowy, a Damian czyta z przerażoną miną wszystkie przykłady podane przez panią. Co chwilka ktoś mówi, że się boi albo, że dostanie jedynkę z wykrzyknikiem. Wtedy na korytarzu pojawia się nauczycielka od matematyki. Wszyscy podrywają się z przerażenia, a serce zaczyna nam bić coraz bardziej. Wchodzimy zestresowani do Sali i zaczynamy pisać.
Korytarz jest już pusty. Jedynie pani sprzątaczka zbiera śmieci i różne resztki pozostawione przez młodzież. Słońce przysłonięte chmurą nie wpuszcza już swoich promieni do klasy. Wszyscy są w ławkach i męczą swoje mózgi na kartkówce.
Miłego pisania życzę:D