Nad mogiłą

Rozjęczał się, rozkołysał na Wawelu spiż…
W ziemi krzyżów przybył jeszcze jeden czarny krzyż.
Jeszcze jeden wzniósł ramiona nad smętną krainą,
Gdzie mniej coraz blasków słońca, a chmury wciąż płyną.

Wraca oto uciszony oną wielką ciszą,
Którą duchy praojcowe synów swych kołyszą.

Już otarty z jego czoła bożych rabów znój,
Dobiegł mety biegu swego, przebojował bój,
Przebojował dnie młodości i swe zeszłe lata,
Została mu domowina, ta dębowa chata!

W cudzej stronie ją ciosano, z cudzych, zimnych drew,
Na sen w niej go nie utulił miły, bratni śpiew…
Na piersi brakło grudki ziemi z rodzinnej krainy,
Nie żegnał go brzeg wiślany, nie żegnał step siny.

Wichrem pomsty go pędziła obca, twarda dłoń,
Jako Syn Człowieczy, nie miał, gdzieby złożył skroń…
Dziś powraca po swą schedę do tej matki ziemi,
Co obdziela dzieci swoje grobami cichemi.

Opłakaneż to dziedzictwo, opłakany dział!
Wyleciały orły młode, nakształt złotych strzał,
Wyleciały z gniazda w słońce, ponad czarne chmury,
A wróciły z krwawą piersią, z złamanemi pióry.

Oj! ty ziemio, ty sieroto, przebogata w kir!
Pękły struny szczerozłote twoich srebrnych lir,
Pękły serca, które tobie śpiewały i biły,
Ludzie w tobie pomaleli, porosły mogiły!

O ty ziemio, o, ty wdowo, przebogata w łzy!
Wskroś twych łanów i kurchanów idą sine mgły,
We mgłach płyną duchy smętne i duchy tułacze,
Wiatr niedoli je pogania, i jęczy i płacze…

A z czemże my wyjdziem, bracia, na swej ziemi próg,
Witać tego, co nam wraca z tak dalekich dróg?
Jak uczcimy, jak przyjmiemy Starej Baśni piewcę,
Karmiciela myśli naszych, uczuć naszych siewcę?

Nie rozkwitły wiosną kwiaty w pośród czarnych pól,
Pieśń zgłuszyły jęki dzwonów i zadławił ból…
W ciszy stoim wobec ducha, co idzie z tej trumny,
My — pochodnie zagaszone, strzaskane kolumny.

O! zaszumcie, gęste bory, w pogrzebowy chór,
O! zapłaczcie, rzeki płaczki, co pijecie z chmur,
O! posypcie łzami, rosy, na ojczyste groby,
O! ściśnijcie wy się, dłonie, w tym domu żałoby!

Rozjęczał się, rozkołysał na Wawelu spiż…
W ziemi krzyżów przybył jeszcze jeden czarny krzyż,
Jeszcze jeden wzniósł ramiona nad smętną krainą,
Gdzie mniej coraz blasków słońca, a chmury wciąż płyną!