W czerwcową niedzielę 1885 roku mieszkanki dworu, Marta Korczyńska i Justyna Orzelska, wracają pieszo z kościoła i rozmawiają. Mija ich, napełniony dziewczętami, drabiniasty wóz Jana Bohatyrowicza. Jan ukłonił się Justynie, a ona rzuciła najego wóz gałęzie i kwiaty. Marta opowiada Justynie, że kiedyś Bohatyrowiczowie bywali we dworze i przyjaźnili się z jego mieszkańcami.
We dworze w Korczynie położonym nad Niemnem mieszka Benedykt Korczyński, jego właściciel, z żoną Emilią, rozkapryszoną histeryczką, nękaną chorobami prawdziwymi i urojonymi oraz z synem Witoldem, uczniem szkoły agronomicznej i córką Leonią, przebywającą na pensji w Warszawie. Rodzice oczekują na ich przyjazd. Mieszka również we dworze Marta Korczyńska, kuzynka Benedykta, stara panna (48-letnia), zajmująca się jego gospodarsiwem i Justyna Orzelska, jego cioteczna siostrzenica oraz jej ojciec Ignacy Orzelski, zdziwaczały, zajmujący się wyłącznie grą na skrzypcach i jedzeniem, a także Teresa Plińska, przyjaciółka Emilii, powiernica i dama do towarzystwa. Ojciec Benedykta, Stanisław, miał trzech synów: Andrzeja, Dominika i Benedykta oraz córkę Jadwigę. Starał się, by jego synowie zdobyli wyższe wykształcenie. Benedykt, agronom, wrócił do Korczyna w 1861 roku. Rodzice jego już nie żyli. Siostra była mężatką. W domu mieszkała Marta (24-letnia), sierota, wychowana przez jego rodziców, przyjaźniąca się z Anzelmem Bohatyrowiczem. Brat Benedykta, Andrzej, przyjaźnił się z Jerzym Bohatyrowiczem, bratem Anzelma. Razem wówczas Korczyńscy i Bohatyrowiczowie rozmawiali, odwiedzali się, polowali i czytali – Andrzej i Jerzy zginęli później w powstaniu styczniowym.
Obecnie Benedykt wiedzie ciągłe spory z Bohatyrowiczami sąsiadującymi z Korczynem. Szlachta ta osiedliła się na ziemiach nadniemeńskich w zamierzchłych czasach, czego świadectwem jest symboliczny grób potomków rodu – mogiła Jana i Cecylii. Prochy powstańców z 1863 r. kryje natomiast leśna mogiła żołnierska, w której spoczywają również Andrzej Korczyński i Jerzy
Bohatyrowicz. 30 czerwca odbywa się w Korczynie przyjęcie wydane z okazji imienin Emilii, na które przybyło wielu gości, takich jak; Jadwiga Darzecka, siostra Benedykta, Andrzejowa Korczyńska z synem Zygmuntem i jego żoną Klotyldą, Teofil Różyc, kuzyn Kirłowej, posiadacz ziemski i lekkoduch oraz Kirłowie, właściciele Olszynki. Wśród gości toczą się rozmowy na różne tematy. Zygmunt zwraca uwagę na Justynę (co widzi Klotyldą), a Witold Korczyński zapoznaje się z Marynią Kirłówną.
Justyna wybiega z tej rozbawionej sali bocznymi drzwiami i ucieka w pola rozmyślając.
Pamięta, jak uczyła ją pewna Francuzka, w której zakochał się ojciec. Zaciągnął on długi, zabrał skrzypce i wyjechał z nią. Matka upadając na zdrowiu, pojechała z Justyną do Benedykta Korczyńskiego i błagała go o zaopiekowanie się córką w razie jej śmierci. Po powrocie ojca matka zmarła. Benedykt uregulował długi i Orzelskiego z 14-letnią Justyną zabrał do siebie, czym
Orzelski był uszczęśliwiony. W wychowaniu Justyny pomagała chętnie Andrzejowa Korczyńska, zabierając ją na całe miesiące do siebie. Justyna pokochała jej syna Zygmunta z wzajemnością, ale presja jego matki i środowiska nie dopuściła do ich małżeństwa, a Zygmunt nie potrafił się temu przeciwstawić. Wyjechał za granicę i po dwóch latach spędzonych w Monachium powrócił żonaty.
Justyna dochodzi do pola, które orze Janek Bohatyrowicz. Rozmawiają oboje i Jan zaprasza ją do swej zagrody, gdzie mieszka ze stryjem Anzelmem oraz przyrodnią siostrą Antosią. Tu Justyna słyszy o kłótniach i procesach toczących się pomiędzy mieszkańcami zaścianka a Korczyńskim.
Udają się we troje – Justyna, Jan i Anzelm – do legendarnej mogiły Jana i Cecylii, na której stoi krzyż z napisem: „Jan i Cecylia 1549 memento mori\”. Anzelm i Jan przygotowują tu nowy krzyż, by postawić go na miejscu starego. O zachodzie słońca przerywają pracę i stryj na prośbę młodych opowiada historię życia Jana i Cecylii oraz powstania rodu.
Otóż Jan był chłopem, a Cecylia „wysoko urodzona. Przybyli oboje do puszczy i założyli osadę. Mieli sześciu synów i sześć córek. Puszczę zamienili w żyzne pola i łąki. Król Zygmunt August nadał im tytuł szlachecki i nazwisko Bohatyrowiczowie od słowa „bohater\” w uznaniu dla ich ogromnej pracy przy wytrzebieniu puszczy i założeniu kwitnącej osady. Jan i Cecylia zmarli w 1549 roku.
Justyna wraca z wycieczki szczęśliwa.
W dworku w Olszynce mieszkają Kirłowie. Mają pięcioro dzieci. Kirłowa sama pracuje przy gospodarstwie, gdyż męża jej interesują lylko rozrywki. Przybywa do nich Różyc. W rozmowie z Kirlową przyznaje się do używania narkotyków i wyznaje, że podoba mu się Justyna, ale nie ma zamiaru jej poślubić z uwagi na jej pochodzenie i ubóstwo – cóżby na to powiedziała jego ciocia księżna? Kirłowa mówi:
„Kpij z cioci księżnej i wszystkich światowych głupstw. Łajdactwo cię nie uszczęśliwiło, spróbuj poczciwego życia\”. Radzi mu małżeństwo z Justyną, ale on nie może oswoić się z taką propozycją.
Do Korczyna tymczasem przyjeżdża szwagier Benedykta Darzecki i upomina się u niego o wypłatę reszty posagu swej żony. Po jego odjeździe Witold zarzuca ojcu, że płaszczy się przed człowiekiem bezwartościowym i egoistą. Dochodzi do ostrej sprzeczki między ojcem a synem. Witold utrzymuje kontakt z Bohatyrowiczami, a kiedy przychodzi do niego Julek ze wsi, każe mu czapkę na głowę nałożyć. Do Korczyna przybywa również Kirło z wiadomością, że Różyc będzie starał się o rękę Justyny.
Justyna natomiast staje się coraz częstszym gościem w zaścianku. W chacie Bohatyrowiczów czuje się dobrze i kocha Jana, chociaż nie uświadamia sobie jeszcze tego dokładnie. Interesuje się pracą na roli, pomaga i uczy się żąć zboże. Słyszy kłótnie, jakie istnieją wśród Bohatyrowiczów. Witold jest bardzo uradowany z powodu przebywania u Bohatyrowiczów panny z salonu. Jan i Justyna płyną łodzią do grobu poległych powstańców, którym opiekują się Bohatyrowicze. W tej zbiorowej mogile spoczywa czterdziestu uczestników powstania styczniowego, wśród nich Andrzej Korczyński i Jerzy Bohatyrowicz. Po drodze zatrzymują się w lesie, gdzie kiedyś żegnano powstańców i gdzie Jan po raz ostatni widział swojego ojca. Jan opowiada Justynie o pożegnaniu z ojcem, gdy ten odjeżdżał wraz z Andrzejem Korczyńskim i Anzelmem, by wziąć udział w powstaniu. Anzelma odprowadziła wówczas Marta i na pożegnanie dała mu swój święty medalik.
Jan i Justyna wracają do chaty Anzelma i ten opowiada Justynie, jaka to kiedyś panowała harmonia między Bohatyrowicami a Korczynem i o tym, jak zakochał się z wzajemnością w Marcie, mając trzydzieści lat, ale ona odmówiła mu ręki. Z żalu rozchorował się ciężko i chorował przez dziewięć lat.
Do Anzelma przychodzi Jakub z wnuczką Jadwigą Domuntówną i opowiada historię z 1812 roku. Otóż brat jego, Franciszek, mając dwadzieścia lat, został zwerbowany do legionów Napoleona przez Dominika Korczyńskiego i wyruszył na wojnę. Zimą w 1812 r. znaleziono go zamarzniętego na śniegu blisko rodzinnego domu. Jadwiga kocha się w Janku. Widząc go teraz z Justyną, rozgniewana z zazdrości, opuszcza z dziadkiem chatę Anzelma. Justyna wraca późno do domu i Marta opowiada jej, iż dowiedziała się od Kirłowej o zamiarach małżeńskich wobec niej Teofila Różyca, który już znaczną część majątku przetrwonił (z 900 tysięcy zostało mu 300), a największym jego nieszczęściem jest morfina. Chce on przy boku Justyny „ustatkować się\”. Marta opowiada też Justynie o swojej przeszłości.
Otóż kochała ona Anzelma z wzajemnością, ale nie została jego żoną, bo bała się ciężkiej pracy w zaścianku i dwór wyśmiewał się z jej „chłopskiego amanta\”, ale popełniła błąd, bo praca jej nie ominęła, a za mąż nie wyszła nigdy.
Andrzejowa Korczyńska, wdowa po Andrzeju, bracie Benedykta, właścicielka majątku Osowce, piękna, skromna, patriotka, uczyła wiejskie dzieci, ale nie potrafiła obcować bliżej z chłopami. Benedykt zwracał jej uwagę, że źle wychowuje swojego syna.
Anrzejowa widzi teraz, że Zygmunta rzeczywiście źle wychowała i że nie kocha on swojej żony Klotyldy, młodziutkiej, pięknej, bogatej i utalentowanej, lecz wzdycha do Justyny. Witold Korczyński posłyszał pewnego razu, jak jego ojciec złości się i karci chłopa za popsucie żniwiarki. Boli to bardzo Witolda, tłumaczy on parobkowi, dlaczego żniwiarka się psuje i obiecuje pomóc w naprawie. W rozmowie z ojcem Witold mówi:
„Szczytem moich marzeń jest to, by ludzie nie obchodzili się
z ludźmi jak z bezmyślnymi bydlętami\”.
Do Korczyna przyjeżdża Kirło i zachwala zalety Różyca, aby zachęcić Justynę, by go poślubiła. Benedykt nazywa Różyca darmozjadem.
Benedykt i Witold nie mogą się ze sobą porozumieć, są obaj nerwowi. Benedykt Korczyński dowiaduje się, że wygrał proces z Bohatyrowiczami o sporne tereny i planuje wyegzekwować od nich swoje należności. Do Korczyna przybywa Zygmunt i proponuje Justynie wspólne życie we troje – on, Klotylda i Justyna. Radzi jej, by nie przywiązywała wagi do światowych przesądów i skrupułów, na co Justyna odpowiada stanowczo „nie\”.
Obrażony jej odmową wraca do domu i proponuje matce, by sprzedała Osowce i podróżowała z nim po świecie, na co matka nic zgadza się kategorycznie. W rozmowie z nią Zygmunt nazywa lud wiejski bydłem, a swojego, nieżyjącego ojca – szkodliwym szaleńcem. Andrzejowa Korczyńska dostrzega teraz błędy, które popełniła, wychowując swojego jedynaka.
Do zagrody Fabiana, sąsiada Anzelma, zjeżdżają się goście na wesele Elżuni Bohatyrowiczówny, jego córki i Franka Jaśmonta. Rozpoczyna się uroczystość weselna. Na weselu spotykają się Marta z Anzelmem i Janek z Justyną. Gdy Janek i Justyna wyszli na podwórko, padł między nich kamień rzucony z zazdrości przez Jadwigę. Bohatyrowiczowie proszą Witolda, aby wstawił się za nimi u swojego ojca w sprawie procesu, który z nim przegrali. Dochodzi do szczerej i rozmowy Witolda z ojcem. Syn przekonuje go o potrzebie pomagania ludowi i wstawia się za Bohatyrowiczami. Sprzeczają się i Witold chwyta za strzelbę, by popełnić samobójstwo. Ojciec na to nie pozwala. Dyskutują długo i wreszcie godzą się. Obaj płyną przez Niemen ku mogile.Weselnicy powiadomieni o rezultacie rozmów Witolda z ojcem cieszą się i wiwatują na ich cześć. Domuntówna przeprasza Jana za incydent z kamieniem. Wieczorem kończą się gody weselne. Jan, stojąc z Justyną nad brzegiem Niemna, prosi ją o rękę. Ona
wyraża zgodę.
Następnego dnia do Korczyna przybywają Kirłowie z dziećmi oraz Zygmunt i proszą o rękę Justyny w imieniu Różyca. Justyna odrzuca oświadczyny, stwierdzając, że nie uważa się za odpowiednią dla niego towarzyszkę życia, a od wczoraj jest zaręczona z Jankiem Bohatyrowiczem. Wokół zapanowało nagle wielkie zdziwienie. Emilia Korczyńska mdleje ze zgorszenia, Marta jest wzruszona, Kirło zdumiony, Orzelski wzburzony, Kirłowa przychylnie ustosunkowana, a Witold bardzo uradowany. Benedykt, również zadziwiony, pyta Justynę, czy jej postanowienie jest stanowcze. Ona odpowiada: „Tak stanowcze, że nic na świecie, nawet twoja wola, mój drogi
wuju i opiekunie, odwieść mnie odeń nie zdoła\”. Benedykt pozwala Orzelskiemu pozostać w Korczynie. Gdy Justyna idzie na górę, zagradza jej drogę Zygmunt, pytając, czy to prawda, że odmawia ręki Różycowi, a wychodzi za chłopa i błagają, aby tego nie czyniła, a kiedy ona, milcząc, uśmiechnęła się, obrzucił ją słowem: „prostaczka\”. Marta prosi Benedykta, by pozwolił jej zamieszkać u Justyny i Jana, na co ten odmawia, twierdząc, że jest mu potrzebna. Orzelskiemu wydaje się, że jest to mezalians, a Benedykt mu odpowiada:
„…przypomnij sobie swoją własną młodość… Może też Justyna szczęśliwszą będzie w tym mezaliansie, niż moja cioteczna siostra była w małżeństwie z panem zupełnie przecież stosownym\”.
Benedykt z Justyną składa wizytę Janowi i Anzelmowi.