Pewnego słonecznego, letniego popołudnia, będąc na plaży, postanowiłem pójść przekąsić smażoną rybę. Idąc w kierunku wejścia na plażę, gdzie były rozmieszczone bary i jadłodajnie, spotkałem mojego przyjaciela, który szedł się poopalać. Zaproponowałem mu, aby poszedł ze mną na obiad, lecz on odmówił. Nie zrażając się tym, poszedłem sam. Jednak ku mojemu zdziwieniu, kolega wrócił i powiedział, że także ma ochotę coś zjeść. Spacerując po plaży, postanowiliśmy pójśc na skróty i skręciliśmy w las. W pewnym momencie nadepnąłem na żmieję, która broniąc się, ukąsiła mnie w nogę. Nie mogąc znieść bólu, przewróciłem się i upadłem na ziemię. Kolega, widząc co się ze mną dzieje próbował wezwać pomoc. Jednak nikt się nie odzywał. Zaniepokojony tym faktem poprosiłem go, aby pobiegł do najbliższego baru i zadzwonił po pogotowie. Pół godziny później zjawili się sanitariusze i odwieźli mnie do szpitala. Tam zostałem szczegółowo zbadany. Lekarz powiedział mi, że gdyby nie pomoc mojego przyjaciela, prawdopodobnie bym już nie żył. Wiadomość tą przyjąłem z wielkim zdumieniem. W tym momencie sobie uświadomiłem, że gdyby nie mój kolega, nie wiedomo co by się ze mną stało. Ptzypomniełem sobie pewne mądre przysłowie: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie…”.
Dziś z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie zawiodłem sie na przyjacielu. Jemu zawdzięczam zdrowie, a być może i życie. Uważąm, że nikt nie może być obojętny na ludzkie cieprienie. To zdarzenie nauczyło mnie reagować na cudze potrzeby i ból.