Od kilku lat jestem członkinią drużyny kajak- polo. Tego roku po raz drugi wyruszamy na Mistrzostwa Polski w Kajak-polo. Jest środa, godzina 19.00. Przed nami długa, a jakże uciążliwa droga do Choszczna, ponad 800 kilometrów. Każdy z nas na swój sposób próbuje jakoś zabić ten czas. Chłopcy rozmawiają o piłce nożnej, grają w karty. My natomiast rozmawiamy o taktyce, o tym, jakby to było zająć jakieś dobre miejsce. Spoglądam na zegarek- dopiero godzina drogi za nami, a wydawałoby się ze minęło co najmniej trzy.
Zaczyna się ściemniać. Cała nasz ekipa, czyli około piętnastu osób zaczyna się rozkręcać. Głośne rozmowy, śpiewy; w autobusie panuje ogólny hałas i rozgardiasz. I nareszcie pierwszy postój. Przed nami bar- wszyscy tłoczą się, by pierwszemu zamówić sobie cos do zjedzenia. Mamy jakieś pół godziny na rozprostowanie nóg, odetchnięcie świeżym powietrzem. Już prawie 22.00. Z niechęcią wsiadamy z powrotem do autobusu. Przed nami jeszcze tyle kilometrów… Mijają kolejne dwie godziny, dochodzi już północ. Marta, z która siedzę pyta kierowcy: ?Ile jeszcze będziemy jechać? Jakieś 9 godzin?- odpowiada. Czas płynie wolno, po raz kolejny spoglądam na zegarek- 3.00. Późna pora i zmęczenie robią swoje. Z trudem kładziemy się spać…
Słońce zaczyna świecić mi w oczy, budzę się… już 8.00 rano. Za godzinę będziemy na miejscu. Wreszcie dojeżdżamy. Z ulga wysiadamy z autobusu, rozglądamy się. To jest naprawdę bardzo ładna okolica. Jezioro otoczone lasem, a zaraz obok rozciąga się polana. Jedynie budynki, które są przeznaczone dla zawodników sprawiają wrażenie, jakby tu nie pasowały. Trener mówi nam, byśmy rozbijali namioty. Każdy w pośpiechu szuka sobie dobrego miejsca. Gdy już się wszyscy rozpakowaliśmy, zaczęliśmy zwiedzać tą okolicę. Spacerowaliśmy, wygłupialiśmy się. Cały dzień mamy wolny, gdyż mecze zaczynają się dopiero jutro. Czas upływa na pogaduszkach i zapoznawaniu się z innymi drużynami. Wieczorem weszliśmy jeszcze na godzinę do kajaków, by się oswoić z boiskiem. Nadchodzi noc, czas na wypoczynek. Jednak nikt nie śpi. Każdy gorączkowo rozmyśla o jutrzejszym dniu. Razem z dziewczynami z drużyny postanowiłyśmy przejść się po molu. Jest naprawdę bardzo piękna noc- rozgwieżdżone niebo, przyjemny, chłodny wiaterek… Zaraz dołączyli do nas chłopcy z naszego klubu. Wszyscy się dobrze bawiliśmy, nie zauważyliśmy nawet, ze jest już 2.00 w nocy. Kilku chłopców wskoczyło do jeziora, by sobie popływać. Gdy tak leżałyśmy na molu próbowali nas wrzucić do wody. Wszyscy mieliśmy niezły ubaw. W końcu zdecydowaliśmy, zenależy już pójść spać.
Piątek, godzina 14.00. Za chwile mamy grać mecz, który zdecyduje, czy będziemy grały dalej, czy pojedziemy z pustymi rękoma do domu. Wpływamy na boisko, trochę poddenerwowane. Gwizdek!!! Rozpoczęło się… Na szczęście my wywalczyłyśmy piłkę. Bardzo dobrze nam idzie, okazuje się ze to jedna ze słabszych drużyn. Już po dwóch minutach pierwszej polowy prowadziłyśmy 3:0. Później było już tylko lepiej, bo pierwszą połowę wygrałyśmy 6:0. Druga była tylko ukoronowaniem naszego zwycięstwa. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 11:1. Bardzo zadowolone z siebie poszłyśmy nieco odetchnąć. Następny mecz dopiero za cztery godziny. Mamy trochę czasu dla siebie. Oglądamy spotkania innych drużyn, kibicujemy naszym chłopcom. Nawet niewiadomo kiedy minęły te cztery godziny i już musimy grać następny mecz. Kolejnym przeciwnikiem jest Kwisa Leśna. Z tego co zdołałyśmy się dowiedzieć, jest to już lepsza drużyna. I rzeczywiście, dziewczyny są naprawdę dobre. Obejmują prowadzenie. Gra jest zacięta, ale po chwili udaje nam się zremisować. Na szczęście dzięki strzelonym bramkom wygrywamy 5:3. Udaje się nam wejść do półfinału, który ma być w sobotę. Mamy nie lada wyzwanie, bo dziewczyny z klubu Resoviak Rzeszów były w ubiegłym roku v-ce mistrzyniami. Ale wszystko okaże się jutro. Na dzisiaj to już koniec naszych meczy. Resztę dnia spędziliśmy w gronie naszego klubu. Trener dawał nam wskazówki, jak mamy grać… My jednak byłyśmy za bardzo zdenerwowane i podekscytowane by móc racjonalnie myśleć. W ciszy poszłyśmy spać.
Sobotni poranek. Już niedługo mecz. Czy wygramy? Czy wejdziemy do finału o pierwsze miejsce? Na razie nic nie wiadomo, to okaże się za kilka godzin… Wszędzie słychać gorączkowe rozmowy na temat nadchodzącego meczu. I wreszcie 12.00. Ustawiamy się na boiskach, lecz nie my jesteśmy faworytkami tego meczu. Przeciwniczki przejęły piłkę i już po chwili było 1:0 dla nich. Całkowicie straciłyśmy pewność siebie. Założyłyśmy z góry, że przegramy i to nas zgubiło. Udało nam się strzelić dwie bramki, lecz one zdobyły jeszcze trzy. Przegrałyśmy… Koniec nadziei o pierwszym, czy drugim miejscu. Jedynym ratunkiem, jest wygrana w jutrzejszym finale o trzecie miejsce i brązowy medal, by nie wrócić z pustymi rękami. I na tym decydującym meczu musimy się teraz skupić. Żadna z nas nie próbuje nawet ukrywać zdenerwowania, niepewności… W niedzielę wszystko się wyjaśni…
Nadeszła niedziela… Wiele drużyn przeżywa dzisiaj to samo co my…Prawie każdy chodzi zdenerwowany… Lecz są i tacy, którzy się bawią, śmieją… Jednak to tylko przykrywka dla prawdziwych odczuć, przeżyć… Finał otrzecie miejsce za trzy godziny, które mijają jedna po drugiej… Południe, słońce grzeje mocno, bezchmurne niebo… Godzina 14.00… Zajmujemy miejsca, sędziowie proszą o czysta grę, bez fauli… Lecz czuję, że to będzie ostry mecz… Bo kto by bez walki oddał medal? My czy Astoria Bydgoszcz za kilka godzin staniemy na podium po odbiór medali? Kto z nas zejdzie z boiska zwycięski, a kto przegrany? Która z drużyn otrzyma tytuł Drugiego V-ce Mistrza Polski w Kajak- Polo? W tym momencie nic nie wiadomo… Już za pół godziny będę znała odpowiedź na te wszystkie nurtujące mnie pytania… Sędzia liniowy podnosi chorągiewkę… Rozlega się gwizdek. Zaczęło się. Ruszyłyśmy do walki. Nie oddamy im tego medalu!!! Ciągłe faule, gwizdki sędziów i… niestety, to one obejmują prowadzenie. To one dyktują teraz tępo gry… Lecz my się nie poddajemy. Jedna z przeciwniczek nieprzepisowo popchnęła mnie do wody i na nasze szczęście sędzia zdecydował o rzucie karnym. Ustawiłam się i… bramka! Udało się. Mamy remis. Teraz musimy uzyskać przewagę. Kończy się jednak pierwsza połowa. Pięć minut na odpoczynek… Trener coś nam tłumaczy, a sędzia już prosi o ponowne zajmowanie pozycji. Gwizdek! Rozpoczyna się druga połowa. Widocznie te pięć minut dużo dało przeciwniczkom. Strzelają bramki… Najpierw jedną, później drugą. Siedem minut do końca. Musimy wziąć się do roboty, jeśli chcemy wygrać ten mecz. Wreszcie piłka wpada do ich siatki, powoli odrabiamy straty. Kolejna bramka dla nas… i już jest remis. Mamy jeszcze szansę, zostały trzy minuty. Astoria straciła nieco poczucie pewności, i słusznie. Toczy się bardzo zacięta gra, nikt nie chce odpuścić. Zbliżają się do naszej bramki i oddają strzał. Piłka odbija się od słupka, a my od razu to wykorzystujemy. Nasi koledzy krzyczą?Dalej dziewczyny!!! My chcemy gola!!!? I nie zawiodłyśmy ich. Zdobywamy bramkę! Przewaga jest po naszej stronie, nie możemy teraz pozwolić na stratę piłki… Piętnaście sekund do końca… Płyniemy odważnie w ich stronę, jesteśmy pod bramką. Dostaję piłkę i spoglądam na zegar- pięć sekund… Jeszcze zdążę… Rzucam piłkę, która ociera się o przeszkadzające jej wiosła w locie do bramki… I jest gol! Koniec meczu! Nie możemy uwierzyć w zwycięstwo. Jesteśmy potwornie zmęczone, lecz to teraz nie jest ważne. Nikt nie jest w stanie opisać radości, która nas ogarnęła. Zrzucamy kaski, kamizelki i wyskakujemy z kajaków! Po policzkach spływają łzy… łzy szczęścia. W jednej chwili podbiegają do nas nasi chłopcy z klubu, gratulują nam, obejmują nas i cieszą się razem z nami. To my zeszłyśmyz boiska zwycięskie, szczęśliwe i z uśmiechami na twarzach… Jeszcze tylko oficjalna część, czyli dekoracja zwycięzców. Wyczytują drużyny:?Trzecie miejsce-Tanew Księżpol, drugie miejsce- Resoviak Rzeszów, pierwsze miejsce- UKS Choszczno…? I stało się; stoimy na podium. Każda z nas schyla głowę i … już po chwili mamy na szyjach medale. Oklaski, gratulacje, blask fleszy… To naprawdę wspaniała chwila. I właśnie dla takiej jednej chwili opłaciły się nużące treningi, zmęczenie, a chwilami zwątpienie.
Nie wszyscy jednak są szczęśliwi. Przed nami stoją także ci, którzy przegrali… Ci, którzy nie mieli tyle szczęścia co my i wrócą do domów z pustymi rękami, rozwianymi nadziejami i niespełnionymi marzeniami.