O utrapieniach życiowych lamentacyj czworo

I

Poeta mniema, że dolegliwa starość nie przeszkadza rymów składać, choćby na żałosną nutę – dodaje sobie otuchy i ładuje instrument.

Choć ku schyłkowi idzie moje lato
I dusza w ciągłym utęsknieniu żywie,
Nie mamże zadąć, bodajby płaczliwie,
W kobzę pękatą?…

Każdy coś śpiewa i z czymsić się zwierza,
Pisze i czyta, i gada coś innym…
Za cóż bym ja zaś nie miał zmaczać pierza
W inkauście płynnym?

Przetoż, o bliźni! choć marny i chudy
Wieszcz ze mnie, jednak (jako innych wiele)
Przed oblicznością waszą stanę śmiele
Z moimi dudu!…

[edytuj] II

Boleje poeta nad długością dni swoich i nad zepsuciem ogólnym, a osobliwie nad herbowną bracią, która w moc żydowską wpadła.

Tylu przede mną wiek do trumny złożył:
Zdrowych i pięknych, i silnych, i możnych;
A ja, ubogi, chory, po com dożył
Czasów tak zdrożnych?

Zmarniały grunta, klimat się popsował,
Kredytu nie masz, grosza wszystkim braknie,
I ten, co niegdy za młodu balował,
Dziś chleba łaknie!…

[edytuj] III

Opiewa tryb życia młodzi dawnej i gromi surowo dzisiejszych; lamentuje nad płochością niewiast i przeklina szpetne nowatorstwa.

Dawniej inaczej pędził życie swoje
Młodzian: czcił starce, niewiast się wystrzegał,
Nieraz od książki do stajni wybiegał,
Chodził we zbroje,

Dzisiaj… rozumu chce cię uczyć chłystek!…
W łbie rozczochranym wiercą mu rozprawy!…
Milszy durniowi od męskiej zabawy
Jakiś tam świstek!…

Rzecz niesłychana, że w tym sprośnym wieku
Nawet niewieście już trudno dogodzić:
Nie dość, że płocha, jeszcze ciebie, człeku,
Chce za nos wodzić!…

A nam sto diabłów po tych innowacjach:
Darwinach, Millach, ogonach i kokach,
Turniurach, Comte’ach, Gambettach i fiokach,
Emancypacjach?…

[edytuj] IV

Upamiętawszy się, medytuje nad swoim opuszczeniem i podeszłością wieku i sarka na płeć białą, nie szanującą siwego włosa. Zdybawszy jedną dziewkę, upomina ją, aby posłuchała pieśni, i grozi popsuciem kobzy; przedstawia jej swoje utęsknienie, a wreszcie wyrzeka się sztuki rymotwórczej i opłakuje starość swoją.

Ach! na tym świecie źle mi coraz bardziej,
Bom już od swoich został opuszczony;
I płeć nadobna dzisiaj mną już gardzi,
Żem jest skulony!

Dziewko! jedno ty nie gardź mną… bo wreszcie
Samo mi życie stanie się niemiłem!…
Stój!… ja, choć stary, przecz zawżdy lubiłem
Wdzięki niewieście…

Pójdź ino do mię! znajdę serce młode
I w starych żułach trochę krwie gorącej…
Jeśli odejdziesz, wnet… miechy przebodę
W kobzie beczącej!…

Jeśli odejdziesz!… po odejściu twoim
Pustka zasiądzie w szczupłym domku moim…
I po twym gwarze jedno mi zostanie
Ciężkie wzdychanie!…

Bogdajcie… poszłaś!… Już was rzucam, śpiewki!…
Biada człekowi, gdy się zestarzeje!…
Świat go nie bawi, słońce go nie grzeje,
A nie chcą dziewki!…