Ognisko rodzinne

PANI

Tak więc dziś na spacer musimy koniecznie wziąść ojca.

PANNY

Ojca?… a to po co?…

PANI

Nierównie przyzwoiciej jest chodzić w towarzystwie starszego mężczyzny, niż samym. A przytem dziś ojciec musi tego Cymbałkiewicza zaprosić do domu..

PAN

Ależ…

PANI

Mój Franiu, nie odzywaj się, bo powiesz głupstwo.

ZOSIA

Ależ mamo, czy to ojciec potrafi go zręcznie zaprosić?… Jak Bozię kocham, będziemy skompromitowane!

PANI

Nie będziemy i basta! Już najlepiej mnie to zostawcie… Kiedy Zosia zauważy, że wełniarz idzie za nami, wówczas upuści chustkę, — a kiedy szlagon podniesie ją, wtedy zaczniemy z nim rozmowę, przy końcu której ojciec zaprosi go do naszego domu.

PAN

A jeżeli…

PANI

Proszę cię, Franiu, milcz…

ZOSIA

Ach! jaka szkoda, że już Fujarkowski nie pokazuje się u nas.

KLOCIA

Wyborna sobie jesteś! Od czasu jak się zjawił szlagon, nie chciałaś z Fujarkowskim gadać, więc zabrał się i poszedł; a zresztą gdyby nawet i bywał u nas, cóżby ci z niego przyszło?

ZOSIA

Jak to co?… Poszedłby z nami na spacer, kręciłby się koło mnie, prawiłby komplimenta, a ja miałabym sposobność prowadzić ożywioną rozmowę, śmiać się, a może nawet pobiegać.

PANI

Biegać nie wypada, chociaż z drugiej strony należy się zawsze starać o okazanie gracji, żywości i szykowności ruchów. To jest ozdobą młodej panienki.

KLOCIA

Przecież to samo możesz robić, idąc ze mną…

ZOSIA

Z tobą? ty w domu zostaniesz!

KLOCIA

Ciekawam dlaczego? Cóż to, boisz się, żebym ci tego grubasa nie odbiła?… cha!… cha!…

PANI

Klocia zostanie w domu, ponieważ ma jedną tylko dobrą sukienkę, a tę odda Zosi.

KLOCIA

Zosi? sukienkę?… o nigdy!…

ZOSIA

Musisz dać, bo ja codzień w jednej chodzić nie będę, — ja muszę się urozmaicać.

KLOCIA

Otóż nie! nie dam ci sukienki, choćbym ją miała w kawałki podrzeć…

PANI

Klociu, bądź grzeczna! Jeżeli jednak istotnie nie możesz dać Zosi sukienki, to przynajmniej daj jej kok i trzewiki, a ja ci za to kupię coś.

KLOCIA

Zrobię to tylko dla mamy, że dam tej jaszczurce kok i trzewiki, chociaż co do owego kupna, to niebardzo mi się chce wierzyć…

ZOSIA

Och, ty poczwaro!… (Do mamy). Ale z kimże ja pójdę, mateczko? bo przecież idąc sama, nie mogę się kryg o w a ć…

PANI

Pójdziesz z Władziem… L a d i s 1 a s!… gdzie on jest?…

KLOCIA

Władek śpi, nie kazał się budzić, bo całą noc grał w karty.

PANI

No, to niech się tam trochę prześpi, a tymczasem poszlij, Zosiu, kogo do Szapsiowej z karteczką, ażeby nam pożyczyła sukienki…

ZOSIA

Gdzie ona tam pożyczy!… Ona się i tak upomina o salopę…

PANI

Pożyczy, powiadam ci. Damy jej z tatkiem nasze obrączki i jeszcze co, no, a na pierwszego tatko odbiera pensją.

PAN

Ależ…

PANI

Proszę cię, Franiu, nie zawracaj mi głowy. Ladislas! Ladislas!.. chodź-no tu, że wu pri…

WŁADZIO (wychodzi z drugiego pokoju, przeciągając się)

Cóżto u djabła za krzyki w domu?…

PANI

Mą s z e r pójdziesz z nami na spacer i dasz ojcu swoje stare rękawiczki.

WŁADZIO

Co? co?… Ani na spacer nie pójdę, ani rękawiczek nie dam, bo sam iść muszę do miasta. Przy tem potrzeba mi trzech rubli.

PANI

Nie mam…

WŁADZIO

Ehe… he!!. Nie mam, nie mam… łatwo się to gada!… Ja muszę zapłacić dług honorowy, bom wczoraj był przegrany, a mama nie ma pieniędzy… eheee!

PANI

Na honor, że nie mam!

WŁADZIO

Co?… nie macie w domu pieniędzy, a chce wam się włóczyć po spacerach?… i to ze mną?… Dobranoc paniom… a jutro przyszlę wam Moszka! (wychodzi).

ZOSIA

Maman! co ten warjat robi?… on wyszedł, a z kimże ja pójdę na, spacer?… oh!…

PANI

Pójdziesz sama, będziesz zamyślona i w przechodzie rzucisz smutne wejrzenie na wełniarza. Kiedy zachrząknę, upuścisz chustkę.

ZOSIA

No, więc ja już idę się ubierać. Ojciec także dobrzeby zrobił, ogarnąwszy się trochę przyzwoiciej.

PAN

Ależ…

PANI

Mój mężu, nie gadaj tak dużo.

(do Zosi)

Nie zapomnij, moja droga, o oczach, trzeba je trochę przyćmić.

ZOSIA

Rozumie się!…