Paryż przedstawiony w powieści Balzaca wydaje się siedliskiem kłamstwa i obłudy, jest brudny, choć lśni, jest cuchnący choć pachnie, jest wspaniały, ale żałosny…
Dla kogoś kto wychował się na prowincji- za przykład niech posłuży nam Rastignac- ubranie dandysa i jego pozycja w towarzystwie wywołuje zazdrość i pragnienie stanie się „lepszym” niż jest.
To odległe, tak wymarzone życie „między placem Vendome,
a kopułą Inwalidów” staje się sprawą priorytetową, wręcz obsesją.Dzieje się tak dlatego, że każdy człowiek
stara się znaleźć cel, dązyć do ideałów.
Z założenia jest to naprawdę piękne i przede wszystkim słuszne, ale Paryż ma to do siebie, że mami swoim blaskiem i daje złudzenie, że wszystko można kupić.
Jednak rzeczywistość jest inna-prawdziwej miłości nie opłacisz pieniędzmi o czym przekonał się tytułowy bohater powieści-Goriot.
Ludzie sami siebie unieszczęśliwiają wierząc w Paryż.
„Ojciec Goriot” odzwierciedla zderzenie dwóch światów-
zewnętrznego, czyli salonowego,gdzie ludzie oszukują samych siebie, bawiąc się w tworzenie pozorów, i wewnętrznego, gdzie walczą ze swoimi najpiękniejszymi uczuciami).
„Lustro chodzące po Paryżu” wynikło z obserwacji samego Balzaca, który jednego dnia brylował w salonach, a drugiego nieogolony, brudny i milczący spacerował ulicami Paryża patrząc na ludzi…Taka dwoista natura ukazana jest szczególnie w postaci Rastignaca, który według mnie jest wynikiem najdłuższych przemyśleń autora. Jestem pewna, że stało sie tak dlatego, iż jest on najbliższy samemu Balzacowi, który jako dwudziestoletni młodzieniec wyjechał do Paryża, aby podbić go swoimi dziełami.
Po głębokich przemyśleniach doszłam do wniosku ,że być może Rastignac jest porte-parole Balzaca. Jednakże nie upieram się przy tym, twierdzę tylko, iż odzwierciedla jego rozdarcie wewnętrzne.