Pewnej słonecznej niedzieli wybrałam się ze swoim młodszym bratem do parku. Kiedy Kacper wraz ze swoimi rówieśnikami bawił się w najlepsze ja mogłam posiedzieć spokojnie na ławce i poczytać książkę. Park Julianowski, do którego się wybraliśmy jest bardzo malowniczym miejscem. Po mojej prawej stronie płynęła powoli mała rzeczka a po lewej rozpościerały się piękne, kolorowe drzewa- klony i dęby. Za moimi plecami znajdował się spory staw, który stanowił na pewno ogromną atrakcję dla dzieci. Przede mną był plac zabaw z dużą ilością zjeżdżalni i huśtawek.
Zakochani spacerowali po parku, sportowcy biegali, rodzice bawili się wraz ze swoimi pociechami ale nikt z nich nie przewidywał tego co miało zaraz nastąpić.
W ciągu kilku minut niebo niespodziewanie pokryło się czarnymi chmurami. Nagle zaczęły spadać na ziemię duże ale rzadkie krople, które pozostawiały spore plamy na chodniku. W oddali było już widać pioruny. Ludzie szybko zaczęli się zbierać do domów, lecz nikt nie miał szans na zdążeniem przed ulewą. Mężczyźni okrywali swoje ukochane kurtkami lub płaszczami. Dookoła widać już było coraz gęstsze krople aż rozpętał się istny chaos. Na moje i brata szczęście mieszkamy obok parku więc w ciągu 3 minut znaleźliśmy się w domu i mogliśmy spokojnie zza okna oglądać to co się dzieje na dworze. Ciężko było cokolwiek dostrzec ponieważ z nieba już lała się ściana deszczu a wiatr prawie, że wyrywał ławki z ziemi. Fontanna w parku zaczęła się wypełniać wodą. Chodnik przemienił się w istną rzekę, która z duża szybkością biegła do studzienki kanalizacyjnej. Na ulicach do swoich domów biegały już nieliczne osoby. Nagle w drzewo stojące w prawej części mojego ogródka uderzył z ogromną siła piorun i połamał wiele gałęzi. Ciemne chmury na niebie zaczęły nabierać dziwne kształty ale porywisty wiatr co chwilę je rozwiewał.
W ciągu 15 minut krople znowu stawały się coraz rzadsze a wiatr już tylko delikatnie poruszał liście drzew. Niespodziewanie zza chmur zaczęło wychodzić słońce i wszystko wróciło do normy. Niestety to zajście zostawiło po sobie liczne ślady. Bajeczny park Julianowskiego wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan. Liście leżały dosłownie wszędzie . Mała rzeczka i staw zalały chodnik. Kilka huśtawek zostało zerwanych.