Noc okrywająca Kraków, świeci blaskiem srebrnego księżyca. Gwiazdy migocą jakby przemawiały do ludzi, którzy w ciemnych pomieszczeniach zasnęli niewinnie. Dzień minął dla nich, lecz dla innych życie zaczyna się o zmroku. Spacerują oni, z szeroko przymkniętymi oczyma. W milczeniu ogladają miasto nocą. Mijają Sukiennice, dalej Wawel. Wszystko ma więcej uroku, niż w jasnych promieniach dnia. Przystają by przemyśleć, jaki jest sens, spacerowania w noc. Tak piękną i ciepłą noc. Widzą wielką i szeroką Wisłę, tą samą co kilkanaście lat temu, lecz trochę inną. Z uśmiechem na twarzy, a smutkiem w sercu podziwiają zmieniony Kraków. Spacerują, bo nocą nie widać tego, co zauważyć można w dzień. Wszystkie kamienice nocą, zamieniają się w pałacyki, dziwnie szara rzeka- lustrzane odbicie nieba. Teraz zobaczyć w niej można księżyc i małe migocące punkciki. Lekka mgła unosi się w powietrzu. Nocą, miasto zwalnia swoje tempo. Nie widać ludzi chodzących, jak nakręcone zegarki. Nie ma zamieszania, krzyków, szeptów, rozmów. Cisza. Tylko echo spokojnych kroków odbija się o wyblakłe mury. Latarnia- drugie słońce, rozjaśnia kawałek uliczki. Nie potrafi rozjaśnić całego nieba. Minęła chwila, a księżyc powoli blednie, latarnie gasną. Nad głową słońce okazuje swą twarz. Zycie powszednie wraca. Rozpłaszczona w oknie twarz patrzy na ulice, która nabiera ogromnego tempa. Już zatłoczona, pełna gwaru. Twarz przymknęła oczy ze smutkiem. Gdy znów otworzyła, dzień minął. Noc powróciła od nowa. Znów może wyjśc i ruszyć powoli w stare, piękne nocą, uliczki Krakowa.
(Krótki opis, bardzo poetycko napisany, dostałam za niego 5:))