To dziś był ten dzien, w którym musiałem wejśc do Labiryntu. Przy wejściu do tego przerażającego miejsca spotkałem grupę łysych zołnierzy. Bardzo zdziwił mnie fakt, ze nie wywarło na nich żadnego wrażenia to, ze jestem faraonem.
przeszedłem dziedziniec labiryntu i dotarłem do pomieszczenia, wktórym znajdowało sie wiele drzwi. było ich dokładnie osmioro. w tym momencie zauważyłem w ręku przewodnika „różaniec”, na którym znajdowały się tajemnicze znaki. idąc w głąb budynku, miałem wrazenie, że się zmniejsza i zaczyna mnie przygniatać, to było okropne. bardzo dziwne i podejrzane było to, ze niektóre drzwi i przejścia otwierały się za pomocą dotyku. to sprawiło, że czułem coraz wiekszy lęk. idąc tak przez mroczny Labirynt, coraz uwazniej przyglądałem sie przewodnikowi. Zauważyłem, że przed każdym przejściem przez drzwi przesuwa jedno ziarenko na „różańcu”. najbardziej obawiałem się, ze przewodnik mnie opuści i zostane sam w tym przerażającym miejscu. obawiałem się również tego, że w którymś z mroznych przejść lub korytarzy sam sie zgubię. idąc, mijałem zwłoki, jak mi później powiedziano, były to wyschniete szczątki zwłok pewnego Fenicjana próbującego dostac sie do skarbca. Z każdym nastepnym krokiem strach narastał i z czasem stawał się nie do zniesienia.
w pewnym momencie nareszcie dotarliśmy do celu. tp było niesamowite uczucie ulgi. moje oczy ujrzały całe mnóstwo kosztowności, wtedy czułem się wspaniale.
po pewnym czasie jednak znowu zaczęliśmy iśc dalej. tym razem celem było pomieszczenie z beczkami, które wypełnione były złotym piaskiem. wtedy stało sie dla mnie jasne, dlaczego kapłani bronią skarbca i nie chcą nikogo do niego dopuścić.
jednak czułem sie najlepiej, kiedy wyszliśmy z mrocznego Labiryntu, a promienie słonca dotknęły mojej twarzy.