Tulacząc się po swiecie, jako polski emigrant, uczestnik wielu bitew m.in. powstania listopadowego. Znalazłem sie w Ameryce polnocenj a dokladnie w miasteczku Aspinwall. Potrzebowałem spokoju i stałych czterach scian. Znalazlem upragniona prace miałem spokoj i dach na glowa. Podjalem prace Latarnika na pod bliskiej wysepce. Pewnego dnia jak zwykle zszedlem po prowiat . Oprocz paczki z jedzeniem i woda była tez druga paczka. Na poczatku pomyslalem ze to jakas pomylka , ale na paczce był wyrazny napis Skawinski Esq. Byłem zaskoczony i również zaciekawiony. Zaczelem rozpakowywac paczke i ujrzalem polskie ksiazki. NIe widziiałem ojczyzny od ponad czterdziestu lat i nie slyszac polskiej mowy. Az w koncu sama do mnie przyszla, przeplynela ocean. Otworzylem ksiazke. Była to ksiazka pisana wierszami. Nazwisko autora bylo mi znane. BYl to „Pan Tadeusz” Adam Mickiewicz. Wydawało mi sie, ZE W MOJEJ WIELKIEJ SAMOTNOSCI odbywa sie uroczysta chwila, niepowtarzalna. Zegar wybił piata po poludniu. Ocean byl cichy i spokojny,a blekitne niebo przecinaly mewy.Gdy intesywnie bilo mi serce zaczelem czytac drzacym glosem wiersze inwokacji Pana Tadeusza. W pewnej chwili przerwalem ze wzruszenia.Zalany lzami nie moglem zlapac odechu, coś sciskalo mnie w gardle. Uspokoilem sie i zaczelem czytac dalej.Czytajac „Tak nas przywrocisz cudem na ojczyzny lono” przestalem panowac nad swoimi emocjami. Rzucilem sie na piasek z ogromnym placzem.Wyrazajac swoja milosc i tesknote do ojczyzny. Czas mijal a ja wciaz lezalem na piasku jak niezywy. W placzu przepraszalem ukochana ojczyzne. Niespojne mewy obudzily mnie domagajac sie codziennej karmy. Zachodzil zmierzch. Oparlem sie o skale, przymknałem oczy i oddalem sie marzeniom. Moja dusza zostala przeniosiona do miejsca, w ktorym sie wychowalem. Nagle moje zmysly zaostrzyly sie,slyszac, ze ktos sie zbliza. Okazalo sie ze to juz ranek, a przebudzil mnie straznik portowy. Musialem dosc do siebie,wrocic do rzeczywistosci i zostawic piekne obrazy. Okazalo sie ze tak bardzo pozwolilem sie pochlanac sie marzeniom,ze az zapomnialem o latarnii. W konsekwencji Statek natrafil na mielizne i rozbil sie. Za kare zostalem zwolniony. Tak zakończyla sie moja praca latarnika i musialem rozpoczac dalsza tulaczke w puszukiwaniu swojego miejsca. Mialem jednak ze soba najcenniejszy skarb jaki kiedykolwiek otrzymalem-Pana Tadeusza