W klerykowskim gimnazjum trwa lekcja języka polskiego. Jest godzina 14, więc uczniowie są zmęczeni i znudzeni nauką. Siedzą w klasie i czekają na nauczyciela. W pomieszczeniu panuje półmrok. Niektórzy układają się do drzemki, ziewają inni natomiast wpatrują się w zaparowane szyby okien. Wchodzi Sztetter, jak zwykle z wyrazem niechęci na twarzy i zaczyna odpytywanie. Uczniowie chcąc uniknąć pytania przedstawiaja nauczycielowi nowego ucznia. Zainteresowanie się profesora Zygierem umożliwia siódmoklasistom powrócić do swoich zajęć: jedni odrabiają zadanie domowe, inni wpatrują się w brunatne lamperie, jeszcze inni śledzą przebieg lekcji. Nagle w klasie dają się slyszeć polskie słowa. To Zygier zaczyna recytować z pamięci wiersz. Słysząc te słowa Sztetter zrywa się na równe nogi i zaczyna wymachiwać rękoma. Zygier nie zwracając na to uwagi nadal recytuje. Nauczyciel sieda na krześle i wlepia wzrok w szybki. W klasie nastaje cisza. Wszyscy zwracają swoje oczy w stronę mówiącego. Uczeń recytuje swoje słowa powoli, ze spokojem, lecz w pewnym momencie podnosi swój głos o stopień wyżej. Po wyraźnym sygnale nauczyciele uczeń Walecki” figa” wychodzi z ławki, podchodzi pod drzwi i spogląda czy w pobliżu nikt nie stoi. Gdy upewnia sie ze nikogo nie ma, macha ręką, co oznacza, że Zygier ma dalej mówić.
Uczniowie słysząc te słowa podchodzą do niego, aby dokładniej słyszeć wypowiadane z ust Zygiera słowa. Uczeń Marcin Borowicz siedzi w ławce i podparwszy pięścią brodę wlepia w Zygiera swoje oczy i uważnie go nasłuchuje. Następuje chwila kiedy recytacja dobiega końca. Borowicz jest strasznie wzruszony. Zaciska mocno zęby. Nauczyciel Sztetter siedzi przygnębiony i wyprostowany. Jego powieki są przymknięte, tylko niekiedy wymyka się spod niech łza.