Budząc się Ania, nie wiedziała, że jest tak wcześnie. Za oknem już jasno, więc godzina jest zupełnie odpowiednia na zakończenie weekendowego wylegiwania się- pomyślała.
Z ociąganiem zchodziła z łożka, czując dziwne zmęczenie, nawet nie zakładając na siebie nic ciepłego pobiegła do kuchni. Chciała tylko zjeść coś dobrego i wypić szklankę ciepłego mleka z pysznym kożuchem. Przechodząc przez korytarz we znaki dał się brak odzienia, chłod jakby przeszywał jej ciało. W domu panował jednak dziwny spokój. Z trójką rodzeństwa nie trudno o hałas i rozgardiasz. Kiedy doszła już do kuchni zdąrzyła pożądnie wymarznąć lecz szklanka mleka i przyszne kanapki, które przygotowała wcześniej mama zdołały wszystko wynagrodzić. Z czasem z talerza wszystko znikło, a na dnie kubka spływał tylko kożuch, którego dziewczyna zjeść już nie mogła. Mama Ani uśmiechała się coraz szerzej. Wedziała jak bardzo jej córka nie lubi jesieni, jak bardzo osmioletniemu dziecku przeszkadza w zabawach na dworze chlapa czy deszcz. Wiedziała też, że dziś jesień dobiegła końca, choćby do następnego roku. Pod pretekstem niespodzianki, kazała dziecku założyć coś na siebie. Kochająca zaskakujące prezenty dziewczynka zrobiła to jak najszybciej mogła. W mgnieniu oka była gotowa. Gotowa, lecz ciągle zastanawiała się co tym razem mama dla niej przygotowała. Ponownie wchodząc do kuchni zobaczyła ją stojącą obok wyjścia. Kobieta uchyliła drzwi. Oczom małej dziewczynki ukazała się biała, pochowa poświata. Zapłonął blask w dwóch \’węgielkach\’ ,nie mogła nic powiedzieć, wydała jednynie stłumiony krzyk i rzuciła się w nur zabawy. Od dawna przecież na to czekała, chociaż co roku śnieg jest \”taki sam\” nie mogła \”nacieszyć\” oczu. W około dziecijeźdzące na sankach, stare, grubo naubierane panie zbierające chrust na opał. Wydawać by się mogło, że wszystko to miała na codzień, jednak całość dla małej dziewczynki była zupełnie inna.
Długo jeszcze Ania wpatrywała się w swą wieś, lepiła bałwana, rzucała się śnieżkami z sąsiadkami. Dopiero po kilku nawoływaniach mamy dzi około dziecijeźdzące na sankach, stare, grubo naubierane panie zbierające chrust na opał. Wydawać by się mogło, że wszystko to miała na codzień, jednak całość dla małej dziewczynki była zupełnie inna.