Śniło mi sę, że coś dostałam. To cos było zapakowane w różowy papier i ruszało się.
Kiedy juz miłam rozpakować paczuszkę…, nagle uslyszłam z daleka głos:
– Kasiu, już siódma!
– Kasiu, czas wstawać!
Byłam zła jak osa i udawałam, ze śpię.
Jednak mama i babcia dalej wołały i to coraz głośniej
– Kasia, spóźnisz się do szkoły
Po tym ostrzeżeniu usłyszłam dziwną rozmowę:
– Jaka śliczna!
– Jaka niebieściutka!
– Jaka słodka!
– Moja, mała!
Co za „moja”? Nie jestem ładna, nie jestem niebieściutka i słodka. I nie jestem „moja” tylko „swoja”
– Co za „moja”?!- wrzasnęłam z całej siły.
Wtedy usłyszalam poranny chórek: „Sto lat, sto lat niech żyja Kaśka nam!”
– Zobacz, Kasiu!- zawołała mama
Spojrzałam i zobaczyłam sliczne, małe ptaszątko zamkniete w kulistej klatce.
To była papużka. Błękitno-turkusowo-biala z rózowym noskiem i czarna kropeczka na szyi.