Pamięć o „mrocznym czasie” wojny i okupacji – potrzebna, konieczna, zbędna. Nie wiem. Spróbuję się nad tym zastanowić. Dla mnie, urodzonego prawie pół wieku później, II wojna światowa i okupacja niemiecka jest równie odległa jak wszystkie wojny, o których się uczę na lekcjach historii. Dlaczego mam właśnie o niej pamiętać?
Czy jest to pamięć konieczna, a więc niezbędna w moim codziennym życiu? Nie, na co może się przydać? Może na przykład przypomnieć mi, że nie wolno nienawidzić ludzi za ich pochodzenie, narodowość, religię, wygląd; że prześladowanie ich z tego powodu jest zbrodnią. Może mi uprzytomnić, że wojna dotyka wszystkich, także tych, którzy jej nie chcieli; młodym chłopcom wkłada broń do ręki i zmusza do zabijania. Ojców i mężów zamienia w bestie. „Rudego” w więzieniu niemieckim nie skatowali przybysze z innej planety, tylko ludzie. Może mi w końcu uświadomić, że jeżeli dam się porwać nienawiści, i ja mogę stać się mordercą i katem. To ostatnie stwierdzenie przeraziło mnie samego. Muszę pamiętać o wojnie w moim własnym interesie. Nie mogę o niej zapomnieć.
Pamięć o tamtych latach
nie jest balastem, lecz ostrzeżeniem przed bestią drzemiącą w człowieku. Dla współczesnych polaków Polska to „Kraj w którym mieszkam.”, dla przeszłych polaków była to „Moja ojczyzna, całe życie moje.”. Trzeba więc to uszanować.