Białego Orla synu! kwitnie w swej ozdobie
Gniazdo jego, które cię wychowało sobie,
Ma ukontentowanie i gust z tej przyczyny,
Że na tak jawne światu patrzy twoje czyny.
Cieszy się Orzeł polski, że syna takiego
Ma, cnotą i postępkiem sobie podobnego,
Bo nierad na nikczemne persony pogląda:
Równego fantazyją syna kożdy żąda.
Równy równego lubi; w paragon nie wchodzi
Z orłem puchacz, bo w cieniach pasie się i rodzi,
Ten zaś swoje orlęta aplikuje sobie,
Żeby w słońce wlepiły śmiele oczy obie.
Słońce jest dobra sława, którego promienie
Rozganiają w człowieku wszelkie gnuśne cienie;
Kto się do sławy bierze, jako w słońcu chodzi,
Bo go do tej [jasności własna cnota wodzi].
Orzeł jest to król ptaków; więc mogę formować
Stąd sylogizm bezpiecznie, że skrupulizować
Nie trzeba, żeby rodził sobie nierównego,
Ale dzielnością, sławą, jak. godny — godnego.
To już gentilitium stemma, dom zaś jaki
Ma klejnot na ozdobę? Widzę, że dwojaki:
Lew i niedźwiedź domowi temu kredensują,
Jego prerogatywy i sławy pilnują.
Lew ten jest król zwierzętom, któremu to dała
Natura, że nad wszystkie wyższym go mieć chciała:
Odważny, mężny, silny, waleczny i śmiały —
Te wszystkie qualitates tobie nieba dały,
Cny Lanckoroński! Tobie przodek nad inszemi,
Zasługa w niebie, honor należy na ziemi;
Tobie nie prostą szarżą niebo dywinuje,
Za co? — powiem; lecz pierwej pióro konkuruje
Do herbów domu twego, bez których to zgoła
I sama się Marsowa nie obejdzie szkoła,
Bo w nich odwagi, męstwa i siły istota;
Z tych rekwizytów męska combinatur cnota.
Niedźwiedź macierzyńskiego domu — cóż ten znaczy?
Pewnie to kożdy przyzna, kożdy wytłumaczy,
Że źwierz straszny, odważny, serdeczny i mężny,
Do potkania i bitwy nad inne potężny.
I na tego przymioty kto się zapatruje,
Pewnie szyków z daleka nigdy nie lustruje,
Ale pnie się na czoło, frontem się nadstawi,
Krwią się pasie, krew toczy i Marsem się bawi.
Grzbietem się nie zakłada i nigdy nie nosi
Zadniego blachu, ostro o ordynans prosi;
In pugna stataria odważnym się stanie,
W plecy (za to szlubuję) rany nie dostanie.
Annibal, gdy po bitwie rannych cenzurował,
Nigdy godnością, datkiem tych nie kontentował,
Którzy mu w tyle szwanki swe prezentowali,
Lecz adverso pectore rany przyjmowali,
Mówiąc, że rana tylna bywa podejrzana,
Zawsze zaś kawalerska w przodzie otrzymana.
Przyjmuje mężny Greczyn szwanki swoje frontem;
Że kawaler, świadczy się światu Hellespontem.
Lacedemończyk jeden, w bitwie pokonany,
Leżąc na placu, cierpiąc już śmiertelne rany,
Prosi nieprzyjaciela, by go wywrócono
I jeszcze z raz horężem w piersi uderzono.
Pytają go: „Na co to?” Powie,że „dlatego,
Żebym u inszych uszedł rozumienia złego
I żeby się nie wstydził mój hetman kochany
Widząc u trupa same tylne tylko rany”.
Jeszcze i nasze wieki w takich nie zgłodniały
Rycerzów, jakich tamte, co przed nami, miały;
Mocnym lwem i niedźwiedziem kto się pieczętuje,
Niezamrużone oko w bitwie pokazuje.
A czemuż Płomieńczykiem ten herb jest nazwany?
Temu, że jasny płomień z gęby pokazany;
Czego są dwie przyczyny: żeby przy mężności
Tej zawsze jako płomień byli żarliwości
Jego zacni klienci, proponując żyzny.
Do chwały boskiej zaszczyt i miłej ojczyzny,
Żeby ten przyrodzony przymiot w sobie mieli:
Miłością, przeciw Bogu, bliźniemu gorzeli;
Druga, żeby się ognia nigdy nie wzdrygali
I w mężnej stateczności po wszystek czas trwali,
By im saletra ani siarka nie śmierdziała —
To im Plomieńczykowa reguła przydała.
Jest tu i ognia dosyć, i dosyć ochoty
Do Marsowego dzieła i jego roboty;
Jest z tego Płomieńczyka pożytek obfity,
Jest Bogu i ojczyźnie trybut należyty.
Ma niebo dość jasności, a przecie tym bardziej
Płomieniem domu tego, widziemy, nie gardzi;
Gdy katedry imieniem jego honoruje ,
Znać, że w jego jasności szczerze korzystuje.
I Marsowi nie skąpo ognia w swej imprezie,
A przede Płomieńczyków zażywa de Brzezie,
Żeby mu jego szarżej szczerze pomagali,
A trudne nieraz na nich ordynansy wali,
Na gęsto zbrojne szyki, na dżyrydy, groty,
Szable, kule, kartany i różne obroty
Dawszy im w moc chorągwie, pułki, buzdygany,
Regimenty, buławy. Zawsze bez nagany
Jego traktując dzieło, dość mężnie stawają,
Czego dawne i świeższe wieki przyświadczają,
Jako nieprzyjacielską krwią zafarbowali
Martis arenam, przy tym swej nie żałowali.
Czego świeży dokument mamy w twej osobie,
Cny stobnicki Starosto, gdy na uszy obie
Słyszy świat ogłos Marsa, który promulguje,
Że cię za syna swego prawdziwie przyjmuje.
Tyś jes[t| lapis Lydius, próba poczciwości
Domu swego; tać drogę ściele do wieczności,
Ta cię na perspektywę światu wystawuje,
Ta cię ojcu Marsowi w respekt prezentuje.
Kontent Mars, że ma syna godnego w tej mierze,
Który męstwa, dzielności znaczny asumpt bierze
Od swych herbownych zwierzów, którzy nad innemi
Męstwem, siłą i sercem prym biorą na ziemi.
Rad patrzy na niedźwiedzia, że mu kredensuje,
Przy tym swą heroinę śliczną prezentuje;
Lew ognisty frontem mu stoi ku pomocy,
Nigdy nieprzełomanej hieroglifik mocy,
Pewien będąc, że ten lew jego dostojności
Wiernie przestrzegać będzie i doskonałości
Swoich parentelatów wiernie upilnuje,
Jako mu za to sławny poeta szlubuje:
Principio genus acre leonum saevaque saecla
Tuta[ta] est virius (Lucretius Carus).
A na to Mars co mówi, gdy,
Starosto, w niebie Twe insignia widzi? — Tuszy, że na ciebie
Poufale na tamtym miejscu pamiętają
I swoich influencyj życzliwie oddają.
Bo lwa, niedźwiedzia, pannę — przyznać to musiemy
In signis zodiaci w katalog liczemy,
Do których komitywy i miesiąc przystaje
I tobie dobrowolnie suffragia oddaje.
To luminare minus swą koligacyją
Nie mniejszą szczęśliwości przyniesie porcyją,
Kiedy dla większej domu twego wspaniałości
Niebu i ziemi wyda wdzięczne latorości.
Słońce i miesiąc — świadczą tak filozofowie —
Po Bogu wszystkim rzeczom inkrement i zdrowie
Przynoszą; słońca we lwie z miesiącem złączenie
Jest to konsekwencyjej dobrej rozumienie.
A ta Panna co też ma w niebie za urzędy?
Czy tam u astrofilów zgodne zdanie wszędy,
Że gdzie się instancyją swą interponuje,
Wszędzie groźny[ch] planetów srogość mityguje?
Gubernium krwawego Marsa gdy nastaje,
Siła to ludziom trwogi i strachu przydaje;
Opposito radio gdy Pannę przechodzi,
Przecie despetujących cożkolwiek ochłodzi.
Saturnus nie może się rozszerzać srogością
I Merkuryjusz z swoją zwyczajną chytrością;
Kiedy z Panną kwadratem swym korespondują,
Zaraz subsolanea wielką folgę czują.
A zaś gdy sama Panna z Jowiszem łaskawym
Rządy toczne obejmie, przy pokoju prawym
Wszystkiego się dobrego spodziewać potrzeba:
Zdrowia, fortun pomyślnych i dostatku chleba.
Już Mars krwawego miecza swego nie dobywa,
Już Saturnowa kosa wtenczas odpoczywa;
Fakcyje Merkurego waloru nie mają
I wszystkich złych planetów — astra nauczają.
To piszę in genere, że światu całemu
Ta Panna dobrze czyni, dopieroż swojemu!
Kto się jej konterfektem wiernie tytułuje,
Temu specialiter afekt konformuje.
Ma się tedy czym szczycić rawiczowskie plemię,
Że herb jego nie tylko odziedziczył ziemię,
Lecz w niebieskich obrotach ma też gubernia;
Przyznam, że to szczęśliwa taka familija.
Jest tego herbu pełno w Litwie i w Koronie,
Po wszystkich województwach, w kożdej prawie stronie,
Nawet w czeskim królestwie; jeszcze od unijej
Rozkrzewiwszy się, ten herb nabył posesyjej.
Jak wiele inszych herbów w Polszcze poginęło
I starennych familij siła poschodziło!
A Rawicz z długą liczbą rachuje swe lata
I podobno trwać będzie do skończenia świata.
Czemuż to? — Oto temu, że rzecz jest niegodna,
Aby tak śliczna Panna miała być niepłodna,
Mam go też w jednym polu; moje zdanie na tem,
Aby nigdy nie zginął, chyba równo z światem.
Kto się tym herbem szczyci, przebaczy-ć w tej mierze,
Kiedy niegładkie mija, do pięknych się bierze,
Bo od swej heroiny ten przywilej mają,
Że się z dusze w nadobnych dziewczynach kochają.
Lecz stój, pióro! Co robisz? Bardzoś się zagnało;
O Pannie siła piszesz, o mężnym Lwie mało.
Widzę ja to, żeć jakoś ładniej koncept idzie,
Niż o wojennym Marsie pisać aczci przyjdzie.
Jednak pióro pozorne ma swoje racyje
I należyte właśnie w tym ekskuzacyje:
Pierwszą, że Panna znakiem niebieskich obrotów
I ze Lwem gospodarskich zażywa kłopotów;
Druga, że przy wrodzonej płci swojej szczupłości
Nie wzdryga się okrutnych źwierzów surowości,
Gdy nieodmienne pactum ze Lwem uczyniła,
Niedźwiedzia zaś, jak widziem, mężnie zniewoliła,
Z których racyj taką Mars konkluzyją bierze,
Że jest ta heroina jego manijerze
Zdolna z swymi synami: druga to Bellona,
Do dzieła Marsowego od nieba zrodzona
[I] godna tej powagi; więc nie dziw, że skoro
Do jej chwały chętliwe uwzięło się pioro,
Które miałoby dosyć wielką materyją,
O jej godności sławną pisząc historyją.
Lecz zaniechawszy herbów, do twojej osoby
Wracam się, cny Starosto! Masz dosyć ozdoby
Z herbów tak zacnych, ale. i herby też mają
Dosyć z ciebie, że sławy inkrement uznają.
Piękna rzecz jest, gdy kogo starożytność zdobi,
Lecz i to niemniej piękna, gdy kto przysposobi
Domowi swemu sławy, jako się tu dzieje:
Jasny przedtem, gdy lepiej twym dziełem jaśnieje.
Wodzę się tedy z myślą, jako mam kwadrować
Moję gratulacyją i komu winszować:
Tobie zacnego domu czy domowi ciebie,
Gdy godność ab utrinque uważam u siebie?
Masz, prawda, skąd brać pochop do wielkiej dzielności
Przeglądając się w aktach swej starożytności,
Które z dziadów, z naddziadów takiej stymy były,
Że podobno by serca kamienne zmiękczyły.
Trafia się, prawda, i to — aleć tego mało —
Żeby się młode, orlę do orła nie wdało;
Podobny podobnego (tak sequela chodzi):
Orzeł orła i sokół nie gołębia rodzi.
Fortes creantur fortibus et bonis,
Est in invencis, est in equis patrum
Virtus, neque imbellem feroces
Progenerant aquilae columbam.
Ale przecie natura więcej w tym pracuje,
Kogo samego przez się dobrym wystawuje;
W kim się zaś te oboje schodzą rekwizyta,
Jego dom nowym sławy splendorem zakwita.
Przychodzi mi na pamięć rzymskiego cesarza
Symbolum, które erat, [że czyni mocarza]
Non gens, sed mens, tak twierdząc, że do tej osoby,
Co przez się sław [n] a, cudzej nie trzeba ozdoby.
Non genus, non genius, non gens, si credere fas est,
Sed mens nobilitat nobilitata virum
Ja zaś Lanckorońskiemu takie przypisuję Symbolum,
gdy się jego minie przypatruję:
Et gens, et mens”, gruntownie fundując się na tem,
Że w tym mogę kontrować z rzymskim potentatem.
o czym jawnych dowodów wywodzić nie trzeba:
Te mu influencyje dały szczodre nieba,
Bo to oczywisty jest dowód między nami,
Że się sławy obiema uchwycił rękami.
Zaraz z młodu, z taką się porwawszy ochotą
Do usługi ojczyzny, skarbi sławę złotą,
i tak mu to smakuje to Marsowe pole,
Nie tiro, ale profes już jest w jego szkole.
Nic to nieznośne prace, fatygi, niewczasy,
Nic to uronić zdrowia i na raba czasy,
Gotów szczęście, nieszczęście, jaka sors napadnie,
Przyjąć, zdrowie i żywot ofiarując snadnie.
Odważył dla ojczyzny mężny Kodrus zdrowie,
Jako i gdzie, niech o tym historyja powie;
Scewola z tej racyjej ręki nie żałował,
Lanckoroński seczyńskie pola krwią sfarbował.
Chwali Emilijusza swego Italija,
Nie raniej Protesilea wynosi Grecyja;
Tamten poległ od Penów , ten od frygijskiego
Wojska, nie żałując krwie i zdrowia swojego.
Polska Lanckorońskiemu, a rzec mogę śmiele,
I wszystko chrześcijaństwo wdzięczności tak wiele
Winno, żeby go zrównać z tamtymi dawnymi
I sławę archiwami ogłosić wiecznymi.
Mają sławy u świata dość z męstwa swojego
Crotonianus Milo, Herkules, do tego
Anteus, Maksyminus, sławny Belizary —
I wielu inszych pisma wynoszą bez miary.
Miło Polakom wspomnieć swego Czarnieckiego,
Chodkiewiczów, Mieleckich, nuż i Koreckiego,
Żółkiewskich, Wiśniowieckich; więc z tymi wszystkiemi
Należy Lanckorońskim paragon na ziemi.
Męstwa Herkulesowi próba jest prawdziwa,
Gdy za przedni ornament lwi [ej] skóry zażywa:
I z tym dom Lanckorońskich jawnie emuluje,
Kiedy się lwem ognistym z dawna pieczętuje.
Wydziwić się nie mogą Rzymianie swojemu
Maryjuszowi i tak sercu odważnemu,
Który się wiązać nie dał, gdy mu ucinano
Nogę, i wielkie mu stąd męstwo przyznawano.
Lecz i Polska swoim się szczyci Maryjuszem,
Sławna tak kawalerskim jego animuszem,
Że nie tylko się trzymać, ale — rzec to mogę —
Ledwie sarknął kiedy mu urzynano nogę.
Owszem, gdy z jadowitej już; kule przyczyny
Widział koło postrzału niemało gangryny,
Sam ją Symonetemu ultro prezentował
I w którym miejscu rzezać, mężnie rozkazował.
Szesnaście razy piłą ostrą przeciągniono,
Brzytwą ciało przerznąwszy, niżli kość urżniono,
A przecie to on sercem dość mężnym przyjmował
I po takim męczeństwie z inszymi żartował.
A rzuciłże też Marsa, obłatawszy zdrowie?
Nie, ale idzie dalej — niech to kożdy powie
Perseweruje w szarżej; przyznać mu w tej mierze:
Piłka a męstwo bite — większy impet bierze.
Mężnemu sercu noga nie będzie przeszkodą;
Kto rezolut, żadną się nie trwoży przygodą.
Szach lubo met — rąk nie masz: o tym się nie pyta
Cynegirus, zębami przecie okręt chyta.
Otóż masz, Italija, że nie tylko twoi
Przodkowie mężni byli, lecz w ojczyźnie mojej
Są tacy superstites, którzy śmiele z nimi
Certować zawsze mogą akcyjami swymi.
U Greków takie z dawna paremije były,
Że mężów same tylko Lacaenae rodziły;
Aleć i polskim damom trudno denegować,
Żeby się. nie miały z czym światu popisować.
Dość mężnych kawalerów światu wystawiły,
Których jak Polska stoi, te lata liczyły;
I gdyby mi ich przyszło opisować dzieła,
Nie na tej by się karcie sława ich zmieściła.
A osobliwie żywych piórem dotchnąć chwały
Jest to węzeł — przyznam się — trudności niemałej,
Żeby albo w cenzurę pochlebstwa nie wkroczyć,
Albo, niegodnie chwaląc, z drogi nie wyboczyć.
Aleć po staremu się zamilczeć nie godzi
Dzieła, które z swą sławą jaśnie się rozwodzi.
Dawno by zgasły cnoty i Herkulesowe,
Gdyby ich nie wzniecały pisma Homerowe.
Dawno godne postępki w ludziach wielkich chwalą,
Dawno kadzidła Bogu, a nie ludziom, palą,
Które jak Bogu tylko należą samemu,
Tak chwała nie niegodnym, lecz tylko godnemu.
Cóż tedy na tym świecie ludziom chwałę rodzi?
Do wiekopomnej sławy co wielu przywodzi?
Fortitudo — tak mądrzy zgodnie powiedają,
Fortitudo — tej cnocie taką własność dają.
Cóż Herkulesa sławy takiej nabawiło?
Co go między pogańskie bożki policzyło? Fortitudo,
że wieprza wprzód erymańskiego,
A potem zaś zwyciężył i lwa nemejskiego.
A Tezeusza za co pisma wspominają
I takie mu chwalebne encomia dają?
Za to, iże za rogi wziął maratońskiego
I dotrzymał, i złomał byka okrutnego.
Fortitudo bellica to ludziom sprawuje,
Że im i insze cnoty tak akomoduje,
Jak sama kardynalna ma w tym gust niemały,
Aby wszystkie jednemu wraz pożytkowały.
Lubo cię Fortitudo pozbawiła nogi,
I w tobie ja to widzę, mój Starosto drogi!
Aleć jednak sowicie szkodę nagrodziła,
Gdy do ciebie wszelakie cnoty zgromadziła.
Z tobą onym najmilsza jest konwersacyja,
W tobie im nietęskliwa jest rezydencyja;
Sławie dobrej dla rządu buzdygan oddała
I porucznikować jej u twych cnót kazała.
Tyś rotmistrzem — cnoty są twoja kompanija,
Nigdy sława komputu takiego nie mija;
Tak sforną kompanija kędykolwiek czuje,
Tam się bawi, tam mieszka, tam porucznikuje.
Po seczyńskiej okazyjej mieli nasi apetyt na Proszów i Koszyce; ale że czas największą był przeszkodą, że zimą zachodziła, dlatego wojsko, się tylko tym fortecom, poszło dalej ku granicy, Modrzewskiego tam chrapką zgubiwszy, którego z działa zabito. Był to żołnierz dawny i doświadczony kawaler. Bywał porucznikiem i rotmistrzem, pułki wodził, komendy miewał; a tam nieostrożnie zginął, stanąwszy na celu, gdzie już z miasta miano do rychtowania. Bo trzeba zawsze, przystępując pod fortecę, wystrzegać się stanąć, gdzie jest jakikolwiek majak albo krzak, ale takie miejsca jako najprędzej przemijać, bo do nich zwyczajnie puszkarze mają naznaczone metas.
Kiedy już król był granice blisko, dopiero wojsko litewskie przyszło łączyć się z naszymi; piękne i porządne wojsko, ale cóż, kiedy post bellum auxilium. Wyprawiali się bowiem na tę ekspedycyją cunctando, których gdyby król czekał, jako mu niektórzy radzili, bardzo by się było źle zstało, boby był czas upłynął. Wiedeń by było wzięto, boby był już dłużej pewnie nie wytrzymał, jako sami przyznawali Niemcy, et consequenter wiktoryja tak fortunna nie mogłaby była subsequi przy fortecy już od nieprzyjaciela otrzymanej. A tak wszystko poszło bono eventu, a tak, prawie rzec mogę, prophetico spiritu króla Jana i osobliwym Ducha Świętego instynktem. Bo się tanta festinatione wybierał pod Wiedeń et alacritate, że podobno by był już nić czekał dłużej, choćby był i połowy tego nie miał wojska; taką już miał utwierdzoną przyszłego zwycięstwa nadzieję. Ale też i stamtąd, jako dusze z czysca, wyglądano desiderabilempraesentiam, już, już w takim będąc razie, właśnie kiedy owo wilk owce doganiając karku jej chciwą dosięga paszczęką, a ona też, chudziątko, tym bardziej jeszcze się sili, aby tymczasem kto myśliwy nadjechał a odgromił. Tak właśnie z cesarzem się działo, kiedy już zhukany i desperujący w [sz]cżęściu, nie mógł swojej salwować stolice, nie śmiał nieprzyjacielowi Zajrzeć w oczy I wojska już straconego serca opponere nieprzyjacielowi. Do Boga tylko uciekał się modlitwami, a Polaków wyglądał, ustawicznych jednego za drugim posyłając do króla, żeby jako najprędzej przybywali tego dopomogli gasić strasznego zapału, który już by też był podobno wszystkie pożarł chrześcijaństwo. Uważał tedy król, jako pan rozumny, wszystkie cyrkumstancyje, dlatego jako najprędzej życzył sobie pośpieszyć wiedząc, że pewniejsze są posiłki i skuteczniejsze na rok przed okazyją niżeli w godzinę po okazyjej.
Turbowali się Litwa bardzo, że tak szczęśliwej omieszkali [okazyjej]. Hetmani obadwa, Sapieha i Ogiński , nasłuchali się nieraz od króla sarkastycznych przymówek, co jeżeli ich turbowało, ale i to nie mniej, że owego tak pięknego, z kosztem Rzpltej i z słusznym aparamentem wyprawionego nie przyszło in hostico pokazać wojska. Żołnierze zaś niebożęta usychali słuchając koronnych relacyją im czyniących, jako im Bóg pobłogosławił tak szczęśliwym zwycięstwem, jako pad[l]i na dobry byt i obfitość wszystkiego w obozach tureckich; a osobliwie kiedy widzieli dostatki, srebra, złota, suknie bogate haftowane, rzeczy różne wymyślne, specyjały i bogate zdobyczy, serce się im krajało incuriam wodzów swoich incusando.
Tak tedy wyszło wojsko z Węgier mimo spiskie miasta w Podgórze, Litwa zaś poszli ku Wołyniowi i tam dopiero zemścili się na krajach podlaskich, poleskich i wołyńskich, czego na tureckich omieszkali, bo je dobrze podskubli.
Wychodząc z Węgier umarł hetman polny, Sieniawski, który już też był choro wybrał się na tamtę ekspedycyją, tylko przecie z wrodzonej swojej, ochoty nie chciał deesse tak świątobliwej wojnie. Poszedł z ochotą, lubo tam cały prawie czas przechorował, a potem i umarł na usłudze ojczyzny i zaszczycie całego chrześcijaństwa. Po nim dano buławę Potockiemu, kasztelanowi krakowskiemu, synowi Stanisława Potockiego, który także był hetmanem za króla Jana Kazimierza.
Podczas tej ekspedycyjej wiedeńskiej, z ordynansu królewskiego wpadł w tatarską ziemię Kunicki, którego był król przed ekspedycyją immediate przydał Kozakom za hetmana; był to szlachcic, Lublanin. Ten Kunicki z Kozakami bardzo dobrze gościł, bo ordy co lepsze powychodziły były pod Wiedeń. Miał tedy czas, palił, ścinał, jeżeli mu się oponowała jaka wataha zebranej ordy; wojska mu coraz przybywało, bo niewolników, tam już zasiedziałych, tak wiele poodbierał, drudzy dobrowolnie, to dalsi, do niego uchodzili usłyszawszy o wojsku chrześcijańskim. Cuda robili Kozacy nikomu nie folgując, białogłowy ścinając, dzieci rozdzierając i cokolwiek najgorszego wyrządzając im; tak udawano, że tam tego gatunku położył na trzykroć sto tysięcy i już tam chodził sobie marsem nikogo się nie obawiając. Aż kiedy już z Węgier [c]han powracał, przebrano trzydzieści tysięcy ordy co lepszej i nie tak[iej], jako insi, i posłano na odsiecz; i Turków było coś z nimi. Dał im pole pod Kilią, zbił, zniósł i zdobycz, co mieli, otrzymał i wrócił się szczęśliwie za granicę. Aleć go potem kozactwo sami między sobą utłukli udając, że ich pokrzywdził w zdobyczy, jako to u nich nie nowina hetmana zabić z lada okazyjki. Tak udawano, że ich i nie krzywdził w niwczym, tylko że miał zdobycz wielką, której mu oni inakszym sposobem wydrzeć nie mogli, aż zbuntowawszy się; i tak zdrajcy dobrego kawalera mizernie stracili, który już by był Tatarów umiał prześladować zaprawiwszy się na nich tak dobrze.
Zastawszy Tatarowie owę w ziemi swojej depopulacyją, trupy żon i dzieci swoich, bydła, stada pozabierane, płakali na swoje nieszczęście.
Zgoła wszędzie Pan Bóg natenczas błogosławił chrześcijaństwu: i w Niemczech, i w Wenecyjej, i w Polszcze, bo i Dymidecki po nim siła dokazywał w Wołoszech, Turków z Wołochami bił, znosił i hospodara Dukę poimał i przyprowadził do więzienia. W Turczech in contrarium wielkie nastąpiły trwogi, szemrania i bunty przeciwko starszyźnie o nieszczęśliwą wojny prosekucyją i o zgubienie tak wiela ludzi, co cesarz składając na wezyra kazał go in publico foro udusić, chcąc z siebie zwalić insultun populi; aleć tego po staremu i sam potem nie uszedł, ale ruszony de throno.
Z wielką tedy ten rok odprawił się szczęśliwością i wszystkim narodom chrześcijańskim z pociechą oprócz samych luteranów, którzy Pana Boga o to prosili, żeby dał zwycięstwo Turkom; bo Tekieli, rebelizant, który przy Turkach stawa[ł] dlatego, żeby go luterańskie prowincyje suplementowały piniądzmi, puścił ten tuman między nich, że Turcy eo fine wojnę po[d] nieśli, żeby religiją rzymską zniszczyć, a luterańską na to miejsce postanowić po całej Europie. Dlatego tedy, Pana Boga prosząc, wielkie nabożeństwa odprawowali i pobory składali, a Tekielemu na d[alszy ciąg] wojny dawali. Byłem natenczas we Gdańsku, kiedy te nabożeństwa odprawiali uprzykrzając się Panu Bogu okrutnie; aleć ich przecie nie wysłuchał, kiedy się inaczej stało. Póko ich jeszcze spod Wiednia nie rozpłoszono i byli in spe odebrania Wiednia, to natenczas po ulicach gazety śpiewano, na bulwarkach je deklamowano, projekty rzucano, obrazy Tekielego jako propugnatora suae religionis malowano, drogo przedawano i ledwo nie kożdy starał się, żeby w domu swoim mógł mieć; po kościołach zaś gratiarum actiones czyniono, jak im cokolwiek przyszło o szczęśliwym Turkom powodzeniu, a w człowieku prawie serca usychało. Nie wiemże, jakie tam znowu mieli ukontentowania dowiedziawszy się de contrario rerum successu, bom już był w domu podczas wiktoryjej.
Tak tedy ten rok odprawił się we wszelakich od Pana Boga szczęśliwóściach nie tylko publicznych, ale i moich prywatnych, bom był i przez cały rok zdrów, i dobrze mi się na wszystkim powodziło. Panie Boże dobrotliwy, racz takich lat użyczać łaskawie, póko życia mego stawać będzie, a za ten niech będzie imię Twoje przenajświętsze pochwalone!