stawiska okazyja była i koło tej nie masz co pisać, i nie masz też w niej co chwalić godnego. Uprzykrzyła się nam wojna z nieprzyjacielem, zachciało się nam spróbować samym z sobą, a podobno eo fine, żebyśmy przy tej okazyjej znowu zaciągnęli na związek, bo już pierwszego związku sagina już w nas była zetlała i życzyliśmy znowu inszymi chlebami, pierwszym -podobnymi, brzuchy naładować. Uczyniwszy pokój z Moskwą mizernymi kondycyjami i dawszy im rzęsisty basarunek za to, cośmy ich potłukli , nie tylko ich własności nie naruszywszy, swego od nich, co nam przedtem pobrali, nie rekuperowawszy, ale jeszcze im przyczyniwszy i znaczne prowincyje apropryjowawszy, zaczynamy, szczęśliwie wojnę domową, która jest malum supra omne malum. Złożony sejm, na którym wniesiona materyja, aby sądzić Jerzego Lubomirskiego, hetmana oraz i marszałka wielkiego, o to, że aspirat na królestwo post fata regnantis. Ekspostulował z nim wprzód sam król mówiąc: „Panie marszałku, dochodzi nas wiedzieć, jakobyście sobie życzyli korony.” Odpowiedział: „Któż by sobie nie życzył dobrego? Powiem Waszej KMości jedne historyją, com słyszał o panu kasztelanie wojnickim , że gdy go jego hejducy z zamku przynieśli, postawili z krzesłem w pokoju, spytał swego węgrzyna kochanego: «Andrys, co też tam między wami słychać o naszym sejmie?)) Powie węgrzyn: Ot, Miłostiwy Pane, kolijesmo Twoju Pańsku Miłost na zamok prinesli, wsi hejducy, bratia naszy, howoryli tak: Ot, tomu by to panu korolem polskim, szczo hożich pachołkow derżyt pry sobi.» Za owę nowinę dał mu dziesięć bitych talerów na przepicie. Uważajże, Wasza Królewska Mość, jeżeli takiemu kalece, który się i na łóżku swoją mocą przewrócić nie może, a miło mu słuchać, kiedy mu prawią o królowaniu, a pogotowiuż mnie, co jeszcze z łaski bożej konia, dosiędę bez pomocy gdyby kto ultro kazał nad sobą królować, nie bardzoby mię to mierziało. Za czym jeżeliby post fata Waszej KMości (któremu zdrowia, długiego panowania życzę) tacy odzywali się ad regnandum konkurenci, jak pan kasztelan wojnicki, jak pan kasztelan gnieźnieński i insi tym podobni, a to też i ja konkurent między nimi; ale jeżeli tacy, jako car moskiewski, jako król szwedzki, król francuski, to ja zaraz konkurencyjej mojej gotów odstąpić.” Rośmiałci się król wprawdzie na tę odpowiedź, ale już miał w sercu praeconceptum odium, które mu ufundowały ku niemu persuasiones ludzi, osobliwie jednak Prażmowskiego ślepego, arcybiskupa gnieźnieńskiego . Ten zdrajca najpierwszy był tej wojny fomes. Który postępek, że się samemu nie podobał niebu i oczywisty na ojczyznę nasze zaciągnął gniew boży, bo zaraz, jak o tym poczęto traktować, pokazał się na niebie straszny i wielki [kometa], który przez kilka miesięcy trwając swoją oczom ludzkim groził srogością i nim bardziej trwał, tym bardziej serca truchląłe trwożył ominując niedobre efekty , które potem nastąpiły dla zawziętości i fakcyj ludzi złych, którzy swojepromowując interesa ojczyznę wniwecz obrócili bardziej niżeli nieprzyjaciele. Bo prawda to jest, że Lubomirski widząc pana sine successione, widząc ultimum in linea domus regiae, domus Iagellonicae, widząc zawziętość i praktyki Ludowiki królowej, natione Francuzki, że koniecznie nam do wolności naszych chce inducere gallicismum przez wprowadzenie na królestwo jakiegoś fircyka francuskiego , widząc, że już i króla ujęto” za nos, kiedy pozwolił z kancelaryjej uniwersały na sejmiki przedsejmowe do województ[w] proponendo novam electionem stante vita. Francuzów w Warszawie więcej niżeli owych, co cerberowe rozdymają, ognie; piniądze sypią, praktyki czynią, a najbardziej nocne, wolność im. w Warszawie wielka, powaga wielka; tryumfy publiczne sprawują z otrzymanych wiktoryj, choć też nie za prawdziwe, lecz za zmyślone; do pokoju wniść Francuzowi zawsze wolno, a Polak u drzwi musi i pół dnia stać; zgoła sroga i zbyteczna powaga. I to między inszymi ich licencyjami przypomnieć muszę: Pozwolono im in, theatro publico w Warszawie tryumf czynić z otrzymanej nad cesarzem wiktoryjej. Kiedy indukowano osoby na theatrum, muzyki i ognie do tryumfu,, zeszło się ludzi kupa i na koniach pozjeżdżało na owo tak cudowne spectaculum. Jedni z Warszawy wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają: kto obaczył, to się też zatrzymał na owo dziwowisko, choć mu pilno było. I ja też tam byłem, bom wyjeżdżał z Warszawy, i wyjechawszy z gospody stanąłem też już tak i z czeladzią na koniach, na owe patrząc dziwy. Stali tedy circa hoc spectaculum ludzie różnego gatunku i różnej fantazyjej. Kiedy już msze odprawiły się indukcyje, jako się potykali, jako się piechoty zwierali, jako komonik, jako strona stronie z placu ustępowała, jako brano więźniów niemieckich, szyje ucinano, jako do fortece szturmowano i onę odbierano — zgoła z wielkim kosztem i magnificencyją te rzeczy odprawowały się. Skoro już, jakoby po zniesieniu wojska i położeniu na placu nieprzyjaciela, prowadzą w łańcuchu cesarza w ubierze cesarskim, koronę cesarską już nie na głowie mającego, ale w rękach niosącego i w ręce królowi francuskiemu onę oddającego — wiedzieliż tedy, że to był Francuz znaczny, który osobę cesarską reprezentował w łańcuchu idącą i umiał potrafiać physim jego, i wargę tak też jako cesarz wywracał — począł jeden z Polaków konnych wołać na Francuzów: „Zabijcie tego takiego syna, kiedyście już porwali; nie żywcie go, bo jak go wypuścicie, będzie się mścił, będzie wojnę młożył, będzie krew ludzką rozlewał, a tak nie będzie nigdy miał świat pokoju; skoro zaś zabijecie, król JMość francuski osiągnie imperium, będzie cesarzem, będzie, da Pan Bóg, i naszym królem polskim. W ostatku, jeżeli wy go nie zabijecie, ja go zabiję.” Porwie się do łuku; nałożywszy strzałę, jak wytnie pana cesarza W bok, aż drugim bokiem żeleźce wyszło; zabił. Drudzy Polacy do łuków; kiedy wezmą, szyć w owę kupę, naszpikowano Francuzów, samego, co siedział in persona króla, postrzelono; na ostatek na łeb i z majestatu spadł pod theatrum, z inszymi Francuzami uciekł. Stał się tedy po Warszawie wielki rozruch. Owi, co strzelali, pojechał kożdy w swą i ja sam wyjechałem zaraz,- żebym napaści jakiej nie miał. żem też to tam stał w tej kupie. Pół mile za Warszawę wyjechawszy ku Tarczynowi, zostawiłem u pana Łączeńskiego łuk, żebym uszedł podobieństwa, i jechałem powoli wziąwszy na się guldynek, bom się spodziewał pogoni. Jakoż i była, bo królowa Lud[o]wika, lubo była imperiosus mulier (o której mogłoby się bezpiecznie mówić owo o jednym też monarsze practicatum axiama: Rex erat Helisabeth , verum regina Iacobus, imperiosus mulier), złożywszy hardość z serca, padła królowi do nóg prosząc, żeby gonić, łapać. Kazał tedy król skoczyć na gościńce, kto tylko mógł przyjść naprędce do sprawy, aleć sine effectu, bo kogo tylko dogoniono, spytano: „Skąd jedziesz? Nie tyś cesarza zabił i króla francuskiego postrzelił?” — „Nie ja” — i dano mu pokój. Którego też pytania dostało się i mnie, ale aż nazajutrz. Wstąpiłem do pana Okunia; rad mi, powiedam mu o tej tragedyjej, aż ich przyjechało kilkanaście koni na wieś i pytają: „Jechał tu kto od Warszawy?” Powiedzą im, że „jechał, ale nie wiemy kto, samoszost i wstąpił tu do naszego pana, do dwora”. Przyjechaliż oni, wnidą do izby: „Służba.” — „Służba.” Prosił siedzieć gospodarz. I pytają mię tedy: „WMMPan skąd ‚jedziesz?” Powiedam: „Z Warszawy.” „Kiedyś W[aszmo]ść wyjechał?” Powiedam: „Po śmierci cesarza chrześcijańskiego i króla francuskiego.” — „Patrzałeś W[aszmo]ść na to, kiedy się to stało?” — „Patrzałem.” — „Co za osoba był, który najpierwej do cesarza strzelił?” Powiedziałem: „Taki jako W[aszmo]ść i jako ja.” Rzecze śmiejąc się: „Czy nie W[aszmo]ść sam?” Odpowiem: „Wszak tam strzelono z łuku, a jam tu bez sahajdaku przyjechał.” Rzecze: „Choćby i W[aszmo]ść, i ktokolwiek to uczynił, ma od Pana Boga odpust za to, że się ujął o takie srogie scandala, i król JMość w oczy tylko królowej kondolencyją czyni, a w sercu Z tego się śmieje.” Naśmiawszy się tedy z owego dyjalogu, nacieszywszy, wypili beczkę piwa gospodarzowi i drugą i pojechali. To to taką Francuzowie mieli w Polszcze powagę za Ludowiki, że im pozwolono,. co tylko zamyślili. Przyszedszy na pałac do pokojów królewskich, rzadko obaczyć było czuprynę, tylko łby jako pudła największe , aż jasność okien zasłoniły. W tych tedy okazyjach widząc [się] niektórzy, sarkali na to, że się tak dwór rozmiłował w tym narodzie, i już ministri status podrygali ad Galii cantum. Sama tedy wolność polska nie miała w tym komplacencyjej i wszystko to contemnebat, gdyż ad Galii cantum non timet iste leo. Widząc tedy pan Lubomirski, na co się rzeczy zanoszą, wniósł takie initia, czym nie wszystkim musiał się podobać; sam zaś że miał magnam popularitatem u wojska i u ziemianów, choć się o to nie starał, to go nieraz przy jego ludzkości, jak to zwykło bywać, w komplementach od żołnierzów deboszujących takie potykały słowa: „Tobie, zacny panie, trzeba u nas być królem polskim.” To on też, uważając swoję dignitatem i zasługi w ojczyźnie, mawiał: „W waszych to rękach, moi drodzy bracia.” I nie dziwować [się], bo to quisque suae fortunae faber nie czytałem tego przykładu, żeby się kto wyłamował ex occasione regnandi. Z tych tedy racyj wpadł u ludzi w podobieństwo, że sobie życzy wielkiej królestwa powagi; co choćby był jawnie pokazał i wdał się w konkurencyją, nie było go o co sądzić, bo zwyczajnie kożdy sobie życzy, i po staremu nie obraliśmy na królestwo anioła, tylko człowieka, nie obraliśmy królewicza, ale szlachcica poskiego; a na poparcie mego sentymentu i to przypomnię, żeśmy mianowali za kandydata Polanowskiego, natenczas porucznika, a przedtem pod Lubomirskiego dyrekcyją podwójnego towarzyszą. Jeżeli tedy wolno było do tej prerogatywy wołać Wiśniowieckiego, Polanowskiego, toć nie było się o co gniewać, choćby też przy wolnej elekcyjej wołano i Lubomirskiego, ponieważ Spiritus, ubi vult, spirat, komu do kogo Pan Bóg serca nakieruje, wolej Jego boskiej :jest to dzieło.. Ale cóż ma robić invidia, bonorum noverca. Tak to mówią: gdy konia kują, żaba też podnosi nogę. Owi consiliari Placentini, którzy to zawsze źle panu radzili, egzacerbowali mu serce do Lubomirskiego. Królowa widząc, żeby impreza jej upadła in promotione Francuza, gdyby Polak stanął elektem, tym bardziej cooperabatur i sama per importunas instantias i przez owe consiliariorum subiecta, którzy jedni się w tym królowi chcieli przysłużyć, żeby pokazawszy swoję życzliwość i pieczołowanie, tym bardziej kozę francuską doić, drudzy też sub praetextu dworskiej afektacyjej i swoję mieli prae oculis prywatę, supponendo: „A co wiedzieć, jeżeli i mnie nie zawołają do korony?” Król też zawsze, jako flexibilis, do czego go przywodzono, to czynił, a osobliwie w radę ślepego konsyliarza tak wierzył, że choćby najgorzej radził, już to ex ore Apollinis zdrowa rada; choćby to miało być z zgubą ojczyzny, i to nic, kiedy się jemu tak podobało. Sądzić tedy pana Lubomirskiego condusum. Zwodzą na niego świadków, przekupują, żeby na niego świadczyli. Posłowie niektórzy ziemscy, jako poćciwi, którzy brali rzeczy a fine, co za konsekwencyja z tego być może, bronili tego potentissime, ale trudno było przemóc. Hałasy, rozruchy wielkie w Warszawie, a tymczasem Ukraina wszystka jak znowu w rebeliją, a przecie nie możemy się postrzec, co to gas na nas. Stanął tedy dekret: infamia, exilium i privatio urzędów. Ucieszyli się malevoli, ale ojczyzna na to stękała czując, co miała ucierpieć z tej okazyjej. Po sejmikach, po posiedzeniach jedni to chwalą, drudzy ganią; w wojsku także już o związku poczynają szeptać; nawet samo niebo grubymi nieszczęśliwości pokryło [się] chmurami, że nikt nie rzekł, żeby na wiosnę mogło być dobrze w ojczyźnie naszej; i nie trzeba było astronomów do wytłumaczenia, co w przyszłym roku subsecutum, kiedy i ojczyzna zrujnowana, i krwie niewinnej tak wiele się wylało.