Panie! jeżeli zamkniesz słuch narodu,
Na próżno człowiek swe głosy natęża,
Choćby miał siłę i odwagę męża,
Z niemiłowania — umrze tak jak z głodu.
Próżno na ręce rękawice kładnie
I jako szermierz wystąpi zapaśnie…
Lice mu wyschnie i oko zagaśnie,
Sprzepaści się pierś — i głos w nią zapadnie.
Ale komu Ty twoje namaszczenie
Włożysz na czoło — ten bez żadnej pracy
W powietrzu twoim jak powietrzni ptacy
Pływa, a święte karmią go promienie.