Pod nogami oglądasz Boota jasnego
Pannę, która kłos trzyma zboża dostałego.
Któregokolwiek ojca córką chcesz być zwana
Bo rózne ludzkie głosy, o Panno wybrana!
Pojźrzy okiem łaskawym ku tej niskiej ziemi
A dopuść się mianować rymy niegodnemi!
Póki płynął chwalebny on pierwszy wiek złoty,
A ludzie przestrzegali dobrowolnie cnoty
Nie patrząc albo na kaźń, albo jakie prawa,
Ale sama przystojność – ta była ustawa,
Święta sprawiedliwości! i tyś nie gardziła
Śmiertelnym towarzystwem, aleś z nimi żyła,
Każdego nauczając jego powinności,
A oni twój święty głos mieli w uczciwości.
Przetoż onych lat pierwszych ani miecza znano,
Ani między krewnymi o zwadzie słychano.
Żyli wszyscy w pokoju przestawając na tym,
Co przyrodzeniu dosyć; więc morski pław zatym
Nie był ludziom znajomy, a dla breły złota
W niebezpieczeństwo żaden nie wdawał żywota.
Pług a rola – to wszytka ludzka żywność była,
A święta sprawiedliwość wszem błogosławiła.
Ale kiedy zaś nastał śrebrny wiek po złotym,
Rzadko tę świętą Pannę widać było potym.
I to z ludźmi już nigdy mieszać się nie chciała,
Ale wieczorem tylko z gór się więc puszczała,
A upatrzywszy ludzi gromadę niemałą
Wymawiała im jawnie cnotę zaniedbałą:
„Jakie – prawi – złe dzieci po narodzie złotym!
Lecz jeszcze i wy gorszych narodzicie potym,
Który wiek walki srogie i mordy pobudzi,
A rozmaity smętek przypadnie na ludzi.”
To rzekszy, ku świadomym górom się puściła
Niewściągniona, a ony strachem napełniła.
Ale jako żelazu śrebro ustąpiło,
Tak nad pierwsze gorszych się ludzi namnożyło,
Którzy naprzód złoczynną szablę ukowali
I robotnego wołu na srogi stół dali.
Nie mogła dalej zmieszkać z narodem okrutnym
Święta Panna, lecz poszła w niebo lotem chutnym
I osiadła to miejsce, skąd czasu nocnego
Da się widzieć, sąsiada Boota zacnego.
U tej na prawym skrzydle płomień nad ramiony
Wynika, Protrigitir od Greków rzeczony,
Tej wielkości i światła tak znakomitego,
Jakiej ogon Niedźwiedzia gore co więtszego.
Świetny to i ma świetne gwiazdy wedla siebie,
A łacno je obaczyć poźrzawszy po niebie,
Bo krom tych, które w głowie i w łapach gorają,
Czterzy co naświetniejsze w kroku miejsce mają
Na kwater usadzone, lecz za przebaczeniem
Starych żadnej z nich własnym nie zowiem imieniem.