Pannie Jadwidze Tarłównie

Piorunem strasznym obrzymy pobite,
Poważnych królów sprawy znamienite
Niech, kto chce, śpiewa: nam się, lutnio, mało
Pegazskich zdrojów wody pić dostało.

Bacha śpiewajmy, cicho pijącego,
Przy nim Cyprydę i wojny pustego
Spokojne dziecka, które zawżdy swoje
Na rozpalonej skale ostrzy zbroję.

Powiedzmy k temu żartowliwe zdrady
Leśnych satyrów na śliczne dryjady
Albo płacz śmieszny nieważnej ciężkości
Która przy trudnej tuż chodzi miłości.

I was, nadobne nimfy, wspomieniemy,
A zawsze ciebie naprzód przed inemi,
Którą Dniestr rybny, którą Wisła sobie
Biorą (lecz z krzywdą oba) ku ozdobie.

Długi na kresie co krótkim Strwiąż płynie,
Że cię wychował, prawdziwie tym słynie,
Pewien w tej mierze i oceanowi
Sławy nie stąpić, tysiąc nimf królowi.

Nie darmo hardy, jawnie to baczymy,
Jako ty kwitniesz dary ozdobnymi,
Zrównałaś stanem z wstydliwą Dyjaną,
Zrównałaś twarzą z Wenerą różaną.

Mniejsza od ciebie Pallas w obyczaje,
W kożdej twej sprawie Charis się znać daje,
I zdumiewa się Helikon uczony,
Gdy lilijaną ręką bijesz w strony.

Ozdobo ziemi! szczęśliwy, szczęśliwy,
Komu cię Pan Bóg naznaczył życzliwy,
Komu cię Hymen słowy statecznymi
I pochodniami przyłączy wiecznymi.