Pierścień Wielkiej Damy – Akt II – Scena Szósta

MAGDALENA
zbliża się do stołu i, podnosząc swą rękawiczkę

Rękawiczka ta jest mnie rzucona…
Moja własna!…
– tumiej szczególniejszy!

z uśmiechem

Polecenia Marii gdyby wszyscy
Tak starannie pełnili…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

STARY-SŁUGA
wchodzi i wygłasza

Nadzorca
Tych, co urządzają ognie-sztuczne,
Przysłanym jest od Pani Hrabiny
Po niejaki abrys…

MAGDALENA

Ona w głowie
Zapala mnie fajerwerk – – doprawdy!

Do Sługi

Niechże wnijdzie – bo ani wiem, co chce.

SZTUKMISTRZ
wchodzi – poprawia ustroju włosów i jednym tchem mówi z płynnością

Miałem zaszczyt przedstawić Hrabinie
Wzory kilku fajerwerków – które
Zapalane były z pewną sławą
(Że tak pochlebiam sobie)…
– zwłaszcza ów
Wyobrażający pawi-ogon,
Przedzierzgnięty Kupidyna lancą,
Gęsty po wielokroć zyskał aplauz!
Tak że mnie na rękach (z przeproszeniem
Wielmożnej pani) chciano unieść…

Po chwili

Lubo wówczas dodałem (przyznam się)
Dwie fontanny-serc, a każde serce
Pękało za sceną… i to była
Jak gdyby porażka w małej bitwie,
Gdy na przedzie gorzał jasny tryumf!
– Nie zrobiło to jednak Hrabinie
Przyjemności…
Więc proponowałem
Całą postać Kupida w płomieniu
Różowego koloru…

MAGDALENA
wstrzymując śmiech

Cóż na to
Pani Hrabina? –

SZTUKMISTRZ

Jakoś nieraźnie
Podjęła myśl… chciała coś lżejszego
(Kupid bowiem cały to machina,
Której się nie stawi w parę godzin!).
– Dalej zeszedłem więc do rzeczy prostszych:
Do słońc, gwiazd, komet…

MAGDALENA
ze znudzeniem

Na czym stanęło?

SZTUKMISTRZ

Tu przysłany zostałem po abrys.

MAGDALENA
z ukrytą ironią

Czy nie można by na przykład… ZERO?

SZTUKMISTRZ

My w sztuce nic „zerem” nie zowiemy,
Lecz: „pierścieniem”.

MAGDALENA

Ach! myśl doskonała – –

SZTUKMISTRZ
z zapałem wielkim

Zrozumiany zostałem! – nareszcie
W życiu raz! (za pozwoleniem pani).

MAGDALENA
na stronie

(Jeszcze i ten mnie hołdy swe niesie…)

SZTUKMISTRZ

Dwa pierścienie można przeszyć strzałą.

Z kompetencją

Bardzo można… owszem – to się rabią:
Dodając po bokach skrzydła-papug,
Przecierając tło ognistą-miotłą,
Tam i owdzie popierając grzmotem,
Błyskawicą z lekka budząc efekt,
To uchodzi…
– to miewa swój urok.

MAGDALENA
ze znudzeniem

Więc – najprostsza rzecz… nie ma co szukać.
Szczegóły – obmyśli sam artysta.

SZTUKMISTRZ
z zapałem gorącym

Nareszcie zostałem odgadnięty,
Raz na życiu!…
– uniżony sługa.

Wychodzi.

MAGDALENA

Zacnej Marii słyszę lekkie kroki,
Muszę jej maleńką scenę zrobić…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Droga! dobra!… niekiedy zabawna,
Krytykuję ją i kocham równo,
Raz naiwność dziecka w niej – drugi raz
Coś posągu kamiennego widząc.
To jako piastunka, to jak sztukmistrz
Na tę śliczną patrzy się postać…

Skoro Hrabina wchodzi, Magdalena ku niej z wyrzutem

O mało że wszystko nie zniszczone!
O mało żeś nie zdradziła-siebie!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Przyjęłam ci Szeligę, jak chciałaś,
Osładzając jemu jak najgrzeczniej
Twoje ostateczne-odmówienie – –
– By zaprzątnąć czarne jego myśli,
O zwyczajach mówiłam pokoleń,
Co patryjarchalnie jeszcze żyją;
Gdzie ceremoniałów-samobójstwa
Nie spełniane są na ludzkich sercach!
– Pokazywaliśmy sobie wzajem,
Jakie są tam gesta w towarzystwie:
Ty nadbiegasz… i z przekąsem ziemskim,
Widząc nasze ręce połączone,
Usuwasz się…
– jakże? można było
Dać MU przeto nadzieję tryumfu!

Z wyrzutem

Doprawdy, że pełnić instrukcje twoje
Zadaniem jest płótna-Penelopy!

Silniej

Musiałam się potem upracować,
Tokiem waszych obracając rozmów,
Jak zębatym-kołem gdzieś w fabryce…
Tak niezręcznie zdradziłaś się, pani!

HRABINA
surowo

Zdradzić się nie mogłam.
Magdaleno!
– Wyszło mnie z ust może i dzieciństwo,
Lecz umiałam się cofnąć natychmiast.

MAGDALENA
żywo

Cofnięcie te było jeszcze gorsze!

HRABINA
smętnie

Bo – może – też i ja kiedyś!… miałam
Kruszyneczkę ziemskiego uczucia…
Dla osoby – którą dziś oddalam.

MAGDALENA

Otóż to!… co właśnie zaszkodziło…

HRABINA

Kruszyneczkę!… jakiś błahy atom…

MAGDALENA

Trzeba cofnąć i to, mój aniele!
Bo popsowasz znów, co naprawione –

*
Trzeba, abyś ziębiła go ciągle…

HRABINA

Gdzież ja zdołam tylko tym się zająć!

*
Lecz ty jesteś dobra, ty – cierpliwa:
Ty zbawiłaś mnie już raz, przed chwilą,
Zbawiaj, proszę, dalej – ciągle zbawiaj!…
Zbawicielką będziesz twojej Marii,
Magdaleno!… proszę cię, bądź dobra…

MAGDALENA

Trudne jest to – lecz początki niezłe
Umiałyśmy zaszczepić…

HRABINA

Nieprawdaż?
Zdało się mnie, iż odszedł, jak przyszedł.

MAGDALENA
dwumyślnie

Niezupełnie… lecz coś podobnego…

Po chwili

Przyjmę wreszcie trud ten zbawicielstwa,
Na cokolwiek mnie on może narazić,
Daj mi wszakże słowo, że co? – kiedy? –
Mówić będziesz lub czynić?… w tej mierze
Zastosujesz do baczności mojej.

HRABINA
solennie

Uroczyste słowo daję na to –

MAGDALENA

Więc – na przykład – – –
siądź tu, chwilkę jeszcze:

Siadają obok.

Czy nie miałabyś czego na oku,
Co by twoje puste miejsce wzięło
W sferze serca… dla pana Szeligi?…

Uważnie

Panienek tu będzie znaczny dobór,
Skoro szłoby o osoby młodsze…

HRABINA

Całej okolicy przyszłe matki,
Coś, doprawdy, jak wtóra społeczność.
Zapominasz tylko kwestii-wieku:
Żadnej nie ma… na przykład w twych latach,
Żadnej twego wzrostu…

MAGDALENA
stanowczo

Najzupełniej
Wyjaśniłaś mnie niepodobieństwo!

HRABINA

Wszystkie prawie są dziećmi – –

MAGDALENA
z udanym zadziwieniem

– – Ach! prawda! –

Po chwili

Mniemasz wszakże, że pomysł dobry jest,
Gdyby się go potrafiło użyć –
I że miewam oka rzut sokoli,
Gdy tobie pragnę być użyteczną?

HRABINA

Magdalenko! ty masz wielki rozum.

MAGDALENA

Z-ziębiać, chłodzić trzeba nieoszczędnie
Te ziemskie uczucie wielbiciela –

Na pół trywialnie

Sposobem tym… może by i przyszło
Do wygluzowania zupełnego,
A mógłby ON także znaleźć spokój!

HRABINA
obłędnie

Brodę nosi, był i w Jerozalem –

MAGDALENA

Tylko że różańce gubi w Morzu
Martwym…

HRABINA

Apolog niezrozumiały!
Który ledwo że mnie potrafiłaś
Na człowieczą mowę wytłumaczyć…

Całując czoło Magdaleny

Magdalenko! ty rozum masz wielki!

Kurtyna zapada.
Koniec wtórego aktu