Pierścień Wielkiej Damy – Akt II – Scena Trzecia

MAGDALENA
kiedy Graf wchodzi – uprzedzając rozmowę

Marii Harrys zastępstwo nie-godne
Zastaje pan w Magdalenie Tomir,
Która miała jednakże przyjemność
Nie być obcą panu… lecz gdzie? kiedy?
Nie zdołałaby odpomnić wiernie –

SZELIGA

Pani! było to lat temu parę
W nieszczególnie poetycznym miejscu,
Bo u dworca żelaznej kolei…
Gdzie mój krewny pani towarzyszył.

MAGDALENA

Ach! pan Lesław!… teraz pomnę wszystko.
Odtąd, ni pierw, pana nie spotkałam.

SZELIGA

Odtąd właśnie, od owego proga
U kolei żelaznej odszedłszy,
Nie wracam aż teraz do Europy –
Którą opuszczając, i do której
Gdy powracam, znów spotykam panią…

MAGDALENA

Po raz drugi w życiu – i podobny.

SZELIGA

Tak że jeśli atom fatalizmu,
Ze wschodniego na mój mózg turbanu
Spadłszy, usprawiedliwia zabobon:
To na nowo winien bym się jeszcze
Nie uważać jak przybyły stale,
Lecz znów żegnać miejsce…

MAGDALENA
dwumyślnie

Lub na nowo
Prezentować się mnie, jak nieznanej –

Silniej

Lecz nic się tak ściśle nie powtarza.

SZELIGA

Z czego może więcej na tym świecie
Pociechy niż żałob!…

MAGDALENA

Prawda –

SZELIGA

Nie mówiemy nic o Pani Domu…

MAGDALENA
smętnie

Owszem, owszem, bo ktokolwiek duma
Nad marnością…
…ten myślą – Jej bliskim!
Ona, więcej niż kiedy, nadziemska!

SZELIGA
żywo

A – podobno – – jeśli się nie mylę,
Była bliską… lub jest bliską szlubu…

MAGDALENA
zabiegliwie

To szluby są mistyczne!… mistyczne…
I dlatego już jakby dopełnione,
Że mistyczne… cóż mam więcej mówić?
I czy mówić coś więcej miło jest?…

SZELIGA
smętnie

Wydarzenia są, w których lakonizm
Najmiłosierniejszą bywa formą.

MAGDALENA
stanowczo

Lepiej często wiedzieć: tak lub nie…

SZELIGA
stoicznie

Szczegóły są tylko anegdotą.

MAGDALENA

Rzecz główna, gdy kto istotnie przyjął
Jedne z owych postanowień, które
Całą reformują osobistość –
Stałość, według mego rozumienia,
Cennym, zaiste, jest klejnotem:
Lecz i ona oszukiwać może.
Bo na cóż stałym być względem komet,
Których odmieniły się obroty? – –

SZELIGA
z dziwnym akcentem

Wdzięczny pani jestem ZA coś… NIE WIBM…

Po chwili

Jak też zdrowie Hrabiny?…

MAGDALENA
zimno

O!… dobrze…

SZELIGA
wstając i patrząc ku oknu

Mieliśmy dziś rano coś jak burzę…

MAGDALENA

Która też powietrze ochłodziła.

SZELIGA
obłędnie

Letnie burze, z gromem i błyskawicą,
Nawet z ulewnym deszczem, są miłe…

MAGDALENA

Mnie one dla kwiatów zawsze cieszą…

naiwnie

Okna pełne mam kwiatów – u siebie,
Zaplątane w rozmaitość liścia,
Tak że słońce gdy je tknie promykiem,
To na cały mój biały salonik
Cienie listków padają ze drżeniem
I w girlandy wiążą się prześliczne.
– A znam je tak wszystkie!…
– że gdy jeden,
Kwiatek jeden, ktoś urwał był z okna
(I to błahy!… geranium-pąsowe),
Wraz poznałam –

SZELIGA
krotochwilnie

Jak to? czy też-same
Ukradzione spotkawszy geranium,
Odpoznała pani?!…

MAGDALENA
żywo

Ach! nie… to nie…
Lecz że w oknie kwiatek jeden brakł mi…

SZELIGA
widząc, iż Magdalena pogląda na zegarek

Są osoby, między którymi czas
Zdaje się być naprzód ukróconym…

MAGDALENA

I – od razu jest się z nimi blisko…
(Jeżeli spojrzałam na zegarek,
To iż Maria dała mnie instrukcje.)

Dzwoni – wchodzi Stary-Sluga i przyjmuje listy na pocztę. Do Szeligi

Instrukcje jej są jak militarne.

SZELIGA

Osoby są (mówiłem), śród których
Nikną czasu warunki – istotnie.

MAGDALENA

I od razu blisko jest się z nimi.

SZELIGA

W Europie stan to wyjątkowy –
Na Wschodzie tradycją obyczaju,
Wiarą otrzymany lub nałogiem.
Cień namiotu czyni u Araba,
Że, kogo ogarnie, wraz ubratni.

MAGDALENA

Braterstwa nie znamy w Europie –

SZELIGA
krotochwilnie

Za to bywa siostrzaństwo niekiedy…

MAGDALENA

Uwagi też nie zwróciłam nigdy,
Że to wyraz jednej płci właściwy –
Że braterstwo – męskie jest…

SZELIGA

To dowód,
Ile je pojmują w Europie –

MAGDALENA

Ja też coś mam wschodniego – doprawdy
Matka moja jest z tej szlachty polskiej,
Co przybyła z Armenii…

SZELIGA
dopatrując

Ach! prawda,
Pani ma wyraźnie coś wschodniego –

MAGDALENA

Nieraz było to mnie aż szkodliwe!

Ze znudzeniem

Dziś, w świecie, kobiety są ZA INNYCH
ZŁE…
…i to zowie się wychowaniem!

*

Ręki podać nie można otwarcie,
Gdyż są inni, co źle to pojmą…
Nie można uśmiechnąć się, bo źli są,
Którzy uśmiech źle sobie wyłożą…

SZELIGA
głęboko

Instytucje – a nawet reformy,
Mające na celu ulepszenie,
Podobno że się już nie inaczej
Tworzą, tylko z tą głównie bacznością,
Aby pasje złych w interes objąć,
I ażeby nie drasnąć przypadkiem
Uśpionego gdzieś antropofaga!
– Droga arcypraktyczna – do chwili,
W której nagle się można samemu
Włożyć w smoka paszczę i nareszcie
Nie mieć co oszczędzać… i co chronić!

MAGDALENA
z odrazą

Zepsucie zgadywać nieustannie
I cudzym się uniewolnić fałszem,
Nie móc się poruszyć, bo są błędni,
Którzy źle ruszenie twoje pojmą –
To – Golgota Antychrystusowa!…

Wstaje – podaje rękę – i toż samo czyni Szeliga.

Arab, jak pan widziałeś, da rękę
Ot, tak…
…i ufa – i, że wierzy,
Rzadziej niż my zdradzonym bywa!

Kiedy tak z uściśnionymi dłońmi zostają, wchodzi nagle Hrabina i zatrzymuje się u progu.