Co by ty, urodziwa Hanno, na to dała,
Aby ta twoja gładkość wiecznie z tobą trwała?
Wierzę, w tym wieku młodym ani myślisz o tym,
Ale byś też i dobrze myśliła, nic po tym.
Bo czas nie da trwać żadnej rzeczy w jednej mierze,
A jako wszytko niesie, tak zaś wszytko bierze.
Widziałem ja po ranu piękny kwiat przyjemny,
A widziałem zaś wieczór zwiędły i nikczemny.
I drzewa, które teraz odziały się w liście,
Złupi z tego ubioru mroźnej zimy przyszcie.
W tymże prawie i człowiek, a w gorszym, bo kwiaty
I drzewa w rok wetują zawżdy swej utraty,
Odmładzając się znowu, ale człowiekowi
Kiedy się raz na twarzy zima postanowi,
A włos śniegiem przypadnie, gęsta wiosna minie,
Niżli z głowy przeziębłej ten zimny rok zginie.
Czemu jeleń pierzchliwy łaskawsze ma bogi,
Któremu wolno zrzucić pochodzone rogi?
Czemu wąż fortunniejszy, który z przyrodzenia
Każdy rok wiotche lata na młodą płeć mienia?
Człowiek, choć wyraz boży, niesposobny na to
Ani nalazł fortelu na szedziwe lato.
Oszukały się króla tessalskiego córy,
A ojca nieboraka jeszcze barziej, który
Dać gardło musiał dla ich głupiej pobożności,
Bo, życząc mu nowych lat i pierwszej młodości,
W nadzieję ziół schwalonych spólnie go zabiły,
Żeby w rzeczy starą krew’ z niego wycedziły.
Potym go czarownica w kocioł wrzącej wody
Wrzuciła między zioła; a ten, nie rzknąc młody,
Ale ani wstał żywy. Jakoby to było
Kosztowne ziele, co by sto lat wyparzyło!
Przeto póki panuje wiosna w twarzy twojej,
Daj się, Hanno, napatrzyć wdzięcznej krasy swojej,
Która nie da nic naprzód ani Fosforowi,
Kiedy napiękniej z morza wynika ku dniowi.
A wy, malarze, i wy, co marmur cieszecie,
Jesli przyszłemu wieku zachować się chcecie,
Malujcie tę piękną twarz i rzeżcie w kamieniu;
Nie był jako żyw Zeuksis w takim podziwieniu
Ani zacny Fidyjas, jako wy możecie
Z tej tylko samej sztuki sławni być na świecie.
Ja na farbach malarskich nic się nie rozumiem,
Także wiele z marmurem postępować umiem,
Ale wierszem ozdobnym i rymy gładkimi
Mam nadzieję, że z mistrzmi porównam dobrymi.
Tymi ja przeciw długim latom się zastawię,
A za chęcią cnych bogiń imię twe wybawię
Z niepamięci nieszczęsnej, że o twej urodzie
Będzie wiek pozny wiedział i po naszym schodzie.
Nie była wiecznie gładka sławna pani ona,
Dla której mocna Troja z gruntu wywrócona;
By ją Parys poznał w szostymdziestym lecie,
Nigdy by był tej trwogi nie wzbudził na świecie,
Ale jednak, co jej wiek łakomy uszkodził,
To swym pismem życzliwy poeta nagrodził;
Za co, nie wiem, przecz go Bóg ślepoty nie zbawił,
Ponieważ Stezychora o wzrok był przyprawił,
Że tęż istą śmiał ganić rymem uszczypliwym,
Acz to potym odwołał piórem osobliwym.
Ja stąd oczu nie stracę i w tym będę stały,
Że chwalić nie omieszkam, co jest godno chwały,
Bo nie leda Bóg jako swych darów rozdawa –
Temu łaskawszy, komu co nad ludzi dawa.
Przeto tusz dobrze, Hanno urodziwa, sobie!
Z twoich darów znać, że Bóg jest łaskawym tobie,
Który jako ozdobę i piękność szacuje,
Ten czyn niezmierzonego świata okazuje
Tak pięknie zbudowany. Kto sklepowi temu,
Nadobnymi gwiazdami ślicznie sadzonemu,
Nadziwować się może? Kto nocoświetnego
Miesiąca albo słońca niespracowanego
Napatrzył się do wolej, lubo rano wstaje,
Lubo ku wieczorowi prędki bieg podaje?
Taki więc z swej łożnicy nowy oblubieniec
Wychodzi; na nim złoty płaszcz i złoty wieniec,
Perłami przeplatany, gore znakomity,
Jego ze wszech namilszej dar niepospolity.
Ale i ziemia nie jest bez swojej ozdoby,
Bo i tę Bóg oszlachcił dziwnymi sposoby:
To górami, to lasy, to kryształowymi
Rzekami, to łąkami pięknie kwitnącymi,
A w poły ją przepasał morzem urownanym,
Prosto jakoby pasem srebrem okowanym.
Taki przede wszytkimi polem rozmierzonym
Leci obrzym udatny pędem niewściągnionym;
Tego na kresie czeka albo trzynóg drogi,
Albo prędki koń, albo bawół złotorogi.
To takie, co widzimy. Cóż, gdzie nasze oczy
Dosiąc nie mogą? gdzie myśl, która niebem toczy,
Gdzie sama piękność świeci i kształty wszech rzeczy?
Nie może tego pojąć mdły rozum człowieczy.
Dar boży tedy gładkość, a dar znamienity,
Bo jesli go Ten nie da, zinąd nienabyty,
Jako są insze rzeczy, których człowiek może
Za swym staraniem dostać – tu nic nie pomoże.