Nic przebrzmiały jeszcze echa potężnej wizji Dantego, której mistyczny uniwersalizm stał się najpełniejszą synteza kultury mijającego średniowiecza, gdy przedstawicie! następnego pokolenia stworzył poetycką wizję wieszczącą nadejście nowych czasów. Francesco Petrarca (1304-1374) działał w Italii wstrząsanej wewnętrznymi zaburzeniami, w czasach kondotierów i niewoli awiniońskiej papieży, w kraju pozbawionym centralnej dotąd roli w chrześcijaństwie zachodnim, w społeczeństwie żywo odczuwającym kontrast między słabością polityczną Półwyspu rozbitego na dziesiątki partykularnych ojczyzn a sławną rzymską przeszłością. Związany z republikańskimi, antykizującymi tendencjami płynącymi z Rzymu Coli di Rienzo, obdarowany tu tytułem Poety Uwieńczonego w 1341 r., Petrarca stał się tych tendencji najlepszym wyrazicielem. Jego Afryka, poemat o Scypionie Afrykańskim z 1339 r.. List do przyszłości, autobiografia z 1351 r., czy Triumfy, poemat alegoryczny z 1357 r.; jego listy i drobne utwory szerzyły chwałę starożytnego Rzymu republikańskiego, potępiały wieki, które po nim nadeszły, ciemne wieki upadku kultury, zapowiadały nadejście nowej ery, która odrodzi dawną wielkość Italii. Była to koncepcja narodowa, włoska, przeciwstawiająca się zarówno średniowiecznemu uniwersalizmowi, jak i chrześcijańskiej perio-dyzacji dziejów, dla której cezurami były stworzenie świata. Odkupienie i Sąd Ostateczny. Stanęła u podstaw do dziś obowiązującego podziału dziejów na starożytność, wieki średnie i czasy nowożytne. Ale równocześnie była to koncepcja, która w indywidualności, w Jednostce widziała motor dziejów i sprawcę przemian: wyrosła na gruncie psychologicznych osiągnięć literatury i sztuki późnego średniowiecza, miała im nadać nowy wymiar, jednostkę, a nie Boga stawiając w centrum myśli ludzkiej. Nie przypadkiem więc najpełniejszym jej wyrazem stał się zbiór erotyków, w nowej formie sonetu, słynne Canzoniere, czyli Rime in Vita e Morte di Madonna Laura (1366), ukazujące miłość trwającą przez lat czterdzieści, miłość platoniczną wprawdzie, lecz ziemską i konkretną.
Niewiele młodszy Giovanni Boccaccio (1313-1375) dopełnił dzieła Petrarki. W groźnych dniach „czarnej śmierci” 1348 r., która tak zaciążyła na umysłowości europejskiej, a również na ówczesnej sztuce włoskiej wywarta niemałe piętno, Boccaccio umieścił pogodną, pełną miłości życia, serię opowieści słuchanych przez wytworne grono chroniących się na wsi młodych Florentczyków: Dekameron (powstały przed 1353). Dzieło sławne z racji nowego, długo uważanego za drastyczne, spojrzenia na miłość: obok opisów brutalnie realistycznych malujące ją z ciepłym liryzmem. Lecz i inne pasje człowieka ukazane są tu podobnie. Novum polega na czym innym. Średniowiecze oddzielało od siebie uczucia, pasje, emocje, przedstawiając je, często w formie alegorycznej, jako siły niezależne od siebie, a wspólne dla gatunku ludzkiego. Boccaccio ukazywał ich wzajemną zależność w jednostce ludzkiej, zależność odmienną dla każdej jednostki, indywidualizował człowieka, a nie siły psychiczne w nim działające. Tylko krok od tego był do odnowienia religii antycznej, która personifikowala te uczucia w konkretnych, psychologicznie zróżnicowanych postaciach boskich. Krok ten uczynił również Boccaccio w swej Genealogii bogów.
Powstawała nowa, syntetyczna religia. Nie zrywała z chrześcijaństwem. Stary Bóg unosił się nad nią wysoko, ale i daleko, dramatyczne losy Jezusa i Jego Matki stawały się przykładem najszlachetniejszego, najbardziej wzniosłego przeżywania wielkich ludzkich emocji. Ale Panteon jej zaludniały również tłumy bóstw starożytnych, przez swą zindywidualizowaną i psychologicznie prawdopodobniejszą niedoskonałość bliższych sercu i rozumowi. Bóstw stworzonych przez człowieka na Jego obraz i podobieństwo. „Człowiekiem Jestem: nic co ludzkie nie jest mi obce” – brzmiało hasło wyznawców nowej wiary, zwanych odtąd humanistami. Wyznawcy to osobliwi, widzący alegoryczność swoich bogów – co było dziedzictwem symbolizmu średniowiecza – i wzorem swych starożytnych mistrzów świadomie wydobywający na plan pierwszy filozoficzne aspekty swoich wierzeń; zgodnie z teorią Arnolda Toynbee religia powstająca w łonie starej cywilizacji średniowiecznej stawała się powoli filozofią cywilizacji nowożytnej. U podstaw tego nawrotu do cywilizacji antycznej, który nadać miał owemu wielkiemu przełomowi w dziejach myśli nazwę renesansu, czyli odrodzenia, stały odkrywane na nowo i przyswajane w ciągu drugiej połowy XIV i pierwszej XV w. pisma Cycerona. Włoszczyzna dzieł literackich Petrarki i Boccac-cia ustąpiła rychło miejsca łacinie traktatów naukowych roznoszących myśli uczonych włoskich po całej Europie. Ale i łacina to była nowa, wzorowana na cyceroniańskiej, oczyszczona z naleciałości średniowiecznych. Przywróciło jej to jasność i precyzję Rzymian, lecz zarazem zerwało ostatecznie więź z żywą, mówioną łaciną średniowieczną. Odtąd, wkrótce w towarzystwie greki i hebrajszczyzny, stanie się ona Językiem uczonych; prawdziwy humanista szczycić się będzie, że jest człowiekiem trzech języków, a filologia stanie się podstawą wykształcenia.
Greckie wpływy przyszły później, ale stały się istotnym elementem nowej filozofii. Przede wszystkim myśl Platona. Nieznane Jego rękopisy przywozili już w pierwszej ćwierci XV w. do Włoch greccy uczeni z upadającego Bizancjum. Od 1438 r. we Florencji Grek Plethon (Georgios Gemistos) rozpoczął regularne wykłady o filozofii Platona. Tworzyła się we Florencji nowa szkoła filozoficzna, wkrótce zorganizowana w Akademię Platońską: miasto stawało się Atenami renesansowej Europy. Stąd rozchodziły się nowe, antropocen-tryczne teorie filozoficzne, których najwybitniejszymi przedstawicielami byli Marsilio Ficino (1433-1499), autor Teologu Platońskiej, oraz Pico delia Mirandola (1463-1494), którego dziełem był między innymi słynny traktat O godności człowieka.
Nie przypadkiem Florencja wyprzedziła w rozwoju kulturalnym inne państwa włoskie. Papieże, powróciwszy w 1378 r. do Rzymu, wciąż mieli problemy z przywróceniem swej władzy w szarpanym waśniami arystokratów Państwie Kościelnym i odbudowaniem swojego autorytetu w świecie zachodnim. Rywalizacja dynastii andegaweńskiej z aragońską powodowała stały stan niepewności w Królestwie Neapolitańskim; mecenat panującego tam w latach 1440-1458 Alfonsa V aragońskiego dał nowy, poważny a niedoceniany, lecz przejściowy impuls kulturze lokalnej i ogólnowłoskiej. Upadek wolności mediolańskiej pod koniec XIII w., despotyczne tam rządy Viscon-tich, a od 1450 r. jeszcze okrutniej szych Sforzów nie sprzyjały rozwojowi kultury. Potężna i bogata Rzeczpospolita Wenecka wykształciła aparat państwowy działający z niesłychaną precyzją, ale ostrożny i nieufny wobec nie sprawdzonych nowinek. Natomiast republikańska, rzemieślnicza, bankierska Florencja nie obawiała się nowinek, a nawet gwałtownych przewrotów. Te chwilowo osłabiały państwo, sprzyjały jednak postępowi w dziedzinie myśli. Rządy Medyceuszów, wzbogaconych mieszczan, najpierw Kuźmy (1434-1464), później Wawrzyńca Wspaniałego (1469-1492), nie zrywały formalnie z ustrojem republikańskim, który odradzał się stale, gdy w panującej faktycznie rodzinie brakło silnych indywidualności. Zarówno jednak Me-dyceusze, jak republikanie florenccy w rozwoju kultury pokładali swoje ambicje i widzieli w niej szansę – również gospodarczą – dla swojego miasta. Wyrazem tego stać się miało idące również z Florencji odrodzenie sztuk pięknych.
Wiek XIV byt w sztuce zachodniej Europy okresem niepokoju i rodzących się kontrastów. Potężne bryły katedr gotyckich kontrastowały z bogactwem, precyzją, zwiewnością coraz doskonalszej dekoracji rzeźbiarskiej późnego gotyku, zwanego we Francji płomienistym. Rzeźba figuralna zachowując dawne formy bywała coraz bardziej zróżnicowana psychologicznie. W malarstwie nie dominowali już Francuzi; tzw. styl międzynarodowy znajdował swój najwyższy wyraz również nad Renem, we Florencji Giotta czy w Czechach Mistrza z Wyższego Brodu i Teodoryka z Pragi. Cechowała ten styl – jak pisze Mieczysław Porębski – „skłonność do pewnej zwracającej się w przeszłość idealizacji, łagodna poetyckość nastroju, umowność przestrzennej scenerii”, ale „również duża wrażliwość na piękno natury i obyczaju, wielbione nie bez marzycielskiej egzaltacji”. Sztuka gotyku dobiegała swego kresu, podobnie jak myśl średniowiecza; bogactwo jej nie dawało się Już zamknąć w jednej formule stylistycznej czy ideowej. Potrzeba było nowej ideologii, która stałaby się syntezą coraz bardziej sprzecznego w sobie dorobku pokoleń, nowego wszechogarniającego porządku i nowych technik. I to miało przyjść głównie z ówczesnej Florencji.
Teoretyczne podstawy odrodzenia architektury miały dwa główne źródhi. Pierwsze to odrodzenie idei platońskich i neoplatońskich, niekiedy za pośrednictwem neoplatonizmu średniowiecznego. Dotyczyło to między innymi uznania koła za formę najdoskonalszą, co znajdowało swój wyraz w zastąpieniu gotyckiego łuku ostrego, zdaniem artystów renesansu utrudniającego widzenie, łukiem półpełnym, dającym oku więcej swobody. Podobnie plany budynków sakralnych zaczęto tworzyć na podstawie koła. Odkrycie w klasztorze na Monte Cassino traktatu Witruwiusza dało drugi wielki impuls odrodzeniu architektury antycznej. W znacznej mierze jednak wiedzę o jej formach czerpano ze znajomości architektury bazylikowych kościołów starochrześcijańskich, która we Włoszech była bogatsza i trwalsza niż w innych krajach. To dało właśnie architekturze florenckiego renesansu nie spotykaną w dawnej Grecji i Rzymie lekkość i wdzięk.
Czołowym jej twórcą stał się Filippo Brunelleschi (1377-1446), twórca monumentalnej a lekkiej kopuły nad katedrą florencką (projekt z 1418), a następnie Szpitala Niewiniątek, którego niska fasada zadziwiała loggią arkadową; jej sklepienie wsparte było na lekkich, eleganckich łukach i kolumnach. Oba te dzieła stały się wzorem dla coraz liczniejszych we Włoszech XV w., a poza ich granicami w stuleciu następnym, kościołów i pałaców renesansowych. Włoskie kolumny
i arkady w połączeniu z elementami rodzimymi przyczyniły się do uświetnienia takich rezydencji, jak Blois Walezjuszy i Wawel Jagiellonów czy liczne czeskie pałace. Pojawił się typ rezydencji letniej, willi renesansowej. W mniejszej na razie mierze przyjmowały się wzory renesansowych kościołów; nowe drogi budownictwa wytyczała architektura świecka. Obok nowego spojrzenia na świat w malarstwie wielką rolę odgrywał również postęp techniczny. Po pierwsze odkryto perspektywę. Po drugie deskę, na której dotąd malowano, zastąpiono płótnem. I wreszcie w połowie XV w., wpierw we Francji i we Flandrii, zaczęto farby rozpuszczać nie w wodzie i żółtku kurzym, jak dotychczas, lecz w oliwie; tak pojawiło się malarstwo olejne. Włoskie quattrocento powoli jednak przyswajało sobie te techniki; stąd wiek XV jest w dziejach malarstwa okresem przejściowym, okresem przełomu.
I tu przodowała szkoła florencka. Uczyła umiejętności ujmowania przestrzeni, rozmieszczania w niej postaci ludzkich, oddawanych realistycznie, a zarazem ukazujących targające nimi uczucia, łącząc dramtyzm z liryzmem, indywidualizując malowane jednostki. Pierwszym i jednym z najznakomitszych twórców jest Tomasso Guidi zwany Masaccio (1401-1429). Wśród jego następców wyróżnili się Domenico Ghirlandaio (1449-1494), Fra Filippo Lippi (ok. 1406-1469), Piero delia Francesca (1419-1492). Trwały wciąż jednak i tendencje konserwatywne, kontynuujące manierę wywodzącą się od Giotta; do jej mistrzów należał m.in. Fra Angelico z Fies mal(1387- 1455). Największy zka, arzy quattrocenta, Sandro Botticelli (1444-1510), przeszedł znamienną ewolucję. Neoplatończyk, związany z humanizmem flo-renckim, uosabiał w swych dziełach renesansowe ideały harmonijnego i lirycznego zarazem piękna, porządku wszechświata, a przez tematykę swych licznych dziel, ze słynnymi Narodzinami Venus i tejże bogini poświęconą Primaverq, ukazujący humanistyczną interpretację wierzeń antycznych. Dążenie do nadania malarstwu charakteru filozoficznej alegorii sprawiło jednak, że pod koniec życia Botticelli zrezygnował z niektórych zdobyczy formalnych renesansu (np. perspektywy) i śmielej łączył nowe idee z trwałymi wartościami starych form.
Drugim, obok Włoch, regionem, gdzie w XIV/XV w. kwitły sztuki plastyczne, zwłaszcza malarstwo, były Niderlandy. Pozostawały one w ścisłych kontaktach handlowych, więc i artystycznych, z Toskanią zwłaszcza, Jednak wytworzyły swój odrębny styl. Natchnienie przychodziło także z Francji (Paryża) i z Burgundii – z tej ostatniej głównie w dziedzinie rzeźby. Bracia Hubert (ok. 1370-1426), a szczególnie Jan (ok. 1390-1441) van Eyck zadecydowali o kierunku nowożytnego malaająca w północnej Europie, dy są wzory ujęcia pejzaży i wnętrz, łącząc realizm z intensywną symboliką. W XV w. sztuka niderlandzka (zwłaszcza flamandzka) dorównywała nawet subtelnym gustom mieszczan toskańskich: Hugo van der Goes czy Hans Memling tworzyli ołtarzowe kompozycje malarskie (z podobiznami fundatorów) dla kupców-bankierów florenckich.
Rzeźba quattrocenta kształtowała się zarówno pod bezpośrednim wpływem wzorów starożytnych, np. licznie odkrywanych i wystawianych na widok publiczny dziel antyku, jak i pod wpływem osiągnięć współczesnego Jej malarstwa. Za moment przełomowy, początek włoskiego renesansu przyj muje się rozpisany w 1401 r. konkurs na brązowe drzwi baptysterium katedry florenckiej. Zdobywca pierwszego miejsca, Lorenzo Ghiberti (1381-1455), zadziwił doskonałością kompozycji, precyzyjnym oddaniem perspektywy i śmiałą antykizacją postaci ludzkich. Następne jego płaskorzeźby poszły dalej w tym kierunku, wywierając znaczny wpływ na współczesnych. Największą jednak indywidualnością rzeźbiarską tego okresu był Donato di Botto Bardi, zwany Donatello (1386-1466), twórca silnych, realistycznych, w brązie odlanych posągów, ze słynnym Dawidem (1430), rehabilitującym piękno nagiego ciała. Obok niego zasłynął Andrea da Verrocchio (1435-1488), którego dziełem jest konny pomnik kondotiera Colleoniego w Wenecji, łączący brutalny realizm z oddaniem prawdy psychologicznej.
Podobnie realistyczne, niekiedy brutalnie realistyczne, tendencje psycho-logizujące i socjologizujące zaczęły się z wolna pojawiać we włoskiej myśli humanistycznej, tworząc nurt, który filozofowie mieli później określić jako humanizm tragiczny; historycy doktryn politycznych nadali mu nazwę realizmu politycznego.
Do czołowych jego postaci we Włoszech należał Leon Battista Alberti (1404-1472). Wszechstronny humanista i artysta, w pismach swoich zaczął zadawać pytania o sens ludzkiego życia nie tyle indywidualny, ile społeczny. Zmysł obserwacji, wyczulenie na zjawiska ekonomiczne w połączeniu z dojrzałością etyczną sprawiły, że stał się jednym z prekursorów moralności mieszczańskiej, wypływającej z poglądów i praktyki ówczesnego kupiectwa włoskiego.
Największy jednak rozkwit tych idei nastąpić miał w XV w. poza granicami ówczesnej Italii.
Koncepcje historiozoficzne Petrarki wywarły dotąd wpływ niewielki. Republikanizm jego nie mógł przełamać uzależniania artystów od dworów i panujących, periodyzacja dziejów, choć akceptowana we Włoszech, miała znaczenie tylko lokalne. W drugiej połowie XV w. powstała jednak na północ od Alp pierwsza wielka synteza historyczna nowej epoki, dostosowująca myśl Petrarki do dziejów innego kraju, a zarazem twórczo Ją rozwijająca: koncepcja Jana Długosza (1415-1480), która z kolei wiek później, dzięki skrótowej kompilacji Marcina Kromera (1512-1589), wejdzie do myśli zachodnioeuropejskiej.
Nowatorstwo Długosza polegało na połączeniu periodyzacji Petrarki z nowymi ideami w zakresie antropologii społecznej. Widząc polską sławną starożytność w przeszłości bajecznej i czasach pierwszych Piastów, surowo oceniając średniowiecze, ukazując przełom wiodący ku nowożytności w nadaniu Polsce praw przez Kazimierza Wielkiego, równocześnie ukazywał odwieczny kontrast natury i kultury: natury dominującej nad człowiekiem i w człowieku w czasach sławnej przeszłości, walki natury z kulturą powodującej przejściowy, ale konieczny regres średniowiecza, a wreszcie zwycięstwo kultury nad naturą, czego wyrazem było pojawienie się i postawienie – za równo nad panującym, jak nad społeczeństwem – suwerennego prawa. Koncepcja Długoszowa, spopularyzowana następnie przez Marcina Kromera, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Stanisława Orzechowskiego i Wawrzyńca Goślickiego stalą się największym polskim wkładem do myśli politycznej Europy, do późniejszych koncepcji demokratycznych i parlamentarnych.
Również w Polsce działał inny wybitny przedstawiciel owego realistycznego spojrzenia na naturę ludzką i na problem jej przystosowania do wymogów społecznych, Filippo Buonaccorsi zwany Kallimachem (1437-1496). W młodości republikanin, związany z próbą zamachu stanu w Rzymie, zmuszony do opuszczenia ojczyzny, przewędrował przez Wenecję, gdzie ujrzał, że liberalizm obyczajowy może sprzyjać budowaniu podstaw silnego państwa, sprzyjać realistycznym koncepcjom politycznym. Przez Węgry, gdzie na renesansowym dworze Macieja Korwina ujrzał obraz podobny, zawitał wreszcie do Polski i tu, po Długoszu, został wychowawcą synów królewskich. W biografii Grzegorza z Sanoka, popularnym wówczas typie literackim, „zwierciedle”, w tym wypadku idealnego mecenasa kultury, w traktatach historycznych rozpatrujących realia polityczne, a zwłaszcza w słynnych Radach Kallimacha, których autorstwo jest wciąż dyskusyjne, kreślących imponderabilia silnego państwa i sprawnej władzy, wyprzedzić miał zalecenia szesnastowiecznego mistrza realizmu politycznego, Niccolo Machiavellego.
Ostatnim z owych wielkich nowatorów XV w. był Philippe de Commy-nes, autor monumentalnych Pamiętników. Dworzanin księcia Burgundii Karola Zuchwałego, porzucił go i przeszedł na służbę Ludwika XI. Motywem było przekonanie o nierealności i społecznej szkodliwości zuchwałych planów burgundzkich, o korzyściach społecznych płynących z bardziej realistycznej polityki króla Francji. W wielkim konflikcie między samowolą rodzącej się władzy absolutnej a dążeniami zgromadzeń stanowych, by przerodzić się w reprezentujące społeczeństwo nowożytne parlamenty, Commynes stawał po stronie społeczeństwa, a ściślej – po stronie tego władcy, który opierał się na instytucjach społecznych i dla dobra społecznego gotów był nawet na zbrodnię. Pieczętował tym samym ów rozbrat polityki z moralnością, który dla wielu badaczy jest kwintesencją renesansowej myśli politycznej.
Tak zrodzona we Włoszech myśl humanistyczna, zwracająca się ku jednostce ludzkiej i wynosząca ją na pierwsze miejsce we wszechświecie, ukazywała z wolna swe tragiczne rozdarcie, widząc teraz problemy szersze, problemy zbiorowości ludzkich, grup społecznych, całych społeczeństw i narodów i przyznając im własną zbiorową indywidualność. Zarazem jednak, kreśląc granice między prawami i potrzebami Jednostek, prawami i potrzebami zbiorowości, przygotowywała inny, ziemski i ziemskim wyłącznie potrzebom służący program przebudowy świata i człowieka.