Jesień jest czasem, gdy cała przyroda żegna się z nami, przygotowując do zimowego snu. Wielu z nas osnute mgłą budynki oraz ogołocone z liści drzewa wprawiają w nastrój melancholii i zadumy. Wyczuwamy, że niedługo świat pokryje się białym puchem i nie odnajdziemy śladu po żywej dotychczas naturze.
Ta pora roku nie powinna jednak kojarzyć się nam ze smutkiem, gdyż obfituje w rozmaite barwy. Drzewa w tym czasie stroją się w najpiękniejsze ubrania, aby godnie pożegnać gasnący wraz z nadejściem mrozów świat. Widzimy na nich różnobarwne liście, mieniące się złociście w promieniach jesiennego słońca, od pomarańczowych, przez żółte, a nawet czerwone czy brązowe, które figlarnie wirują w powietrzu jakby bawiąc się z porywistym, jesiennym wiatrem, aby ostatecznie opaść na jedną z parkowych ławek. Ich lot porównywalny może być z lotem królewskiego orła, gdyż robią to z niezwykłą miękkością i gracją jakby były dumne, że mogą oderwać się od matczynego drzewa i choć przez chwilę wieść spokojne życie na własną rękę, czekając na pierwsze opady puszystego śniegu. Oczekując na zimę ścielą się pod nogami na chodnikach, ścieżkach dając przechodniowi wrażenie, jak gdyby chodził po usłanym specjalnie dla niego czerwonym dywanie.
Jeszcze więcej niesamowitości dodaje widokowi ubranych kolorowo drzew poranna mgła, która snuje się wszędzie tworząc jakby pierzynę dla budzącego się powoli dnia, aby mógł jeszcze chwilę odpocząć. Na niebie panują chmury. Zwarte szyki cumulusów i stratusów toczą wygraną walkę ze słońcem. Tylko gdzieniegdzie prześwitują uparte promyki światła, jakby nie chciały dać za wygraną i przezwyciężyć szerzącą się na nieboskłonie szarość.
Refleksyjnym widokiem może być klucz wyruszających w długą podróż ptaków, które, podobnie jak przyroda, żegnają się z nami by przeczekać zimny okres w zawsze obfitych w ciepło krajach. Opuszczają ojczyznę, ale dobre wiemy, że powrócą tu za kwartał, aby razem z nami przywitać młodą wiosnę.