Połączeni w miłosnym uścisku, zetknięci ze sobą, upajali się własnym pięknem. On Mieszko, ona Inferno patrzyli na siebie rozkoszując się tylko swoim widokiem. Pogrążeni są w upajaniu się widokiem ogrodu, którego kształty podkreśla wschód słońca. Wiatr jest muśnięciem dłoni ukochanego, a dźwięki przyrody i szum wody są jak najczulsze szepty ukochanej. Kolory kwiatów i innych roślin idealnie podkreślają urok i niepowtarzalność tego miejsca. Jego harmonia wypływa z idealnego dopasowania elementów do siebie. Spokój tych dwojga przerywa wtargnięcie lokaja, który śpieszy przez gaj z telefonem. Czar pryska. Z trwającej zaledwie kilka sekund rozmowy wynika, iż oboje mają poważne problemy, których nie są wstanie rozwiązać sami. Opuszczają pośpiesznie ogród idąc po ogromnym idealnie równym trawniku, którego przystrzyżenie wymagało zapewne mistrzowskich umiejętności. Wsiadają do perfekcyjnie wypolerowanego Mustanga, by po chwili mknąć po czarnej nici asfaltu. Po drodze mijają wodospad, który usytuowany jest blisko drogi. Woda w nim jest nieskazitelnie czysta. I nie wiedzieć, czemu, nagle zatrzymali się przed nim, dokładnie na samym krańcu urwiska. Nic nie mówiąc, patrzeli na niego, wsłuchując się i rozkoszując jego szumem. Tylko patrzeli i podziwiali. Mieli wrażenie, że czas się zatrzymał. Analizowali każdą jego część; wodę, skały porośnięte mchem, kaskady. Chcieli stać się nim. Nagle usłyszeli nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd, który zbliżał się w zawrotnym tempie. W ich umysłach zakiełkowała myśl, że samochód ten zmierza właśnie do nich. Oni przygotowani na wszystko, uzbrojeni, czekali. Samochód przejechał. Odetchnęli z ulgą. Poczuli się odprężeni, lecz nie na długo. Po kilku chwilach, których bynajmniej nie poświęcili na podziwianie przyrody, doszli do wniosku, iż powinni kontynuować jazdę. Ruszyli szybko. Wiatr rozwiewał im włosy. Jechali nie mówiąc nic. Tylko czasami patrzyli przelotnie na siebie. Niespodziewanie padło pytanie. Dlaczego my to właściwie robimy? Odpowiedź była natychmiastowa i zdecydowana. Dla pieniędzy! Czy nie chcesz żyć w luksusie, w pięknym domu, wypełnionym służbą? Nastało milczenie. Tymczasem wjechali do lasu. Panowała w nim idealna cisza. Jedynym odgłosem, który ją mącił był równy warkot silnika, który swoją regularnością wywoływał senność. Wtem uwagę ich zwróciła nadjeżdżająca z naprzeciwka cysterna, zza której wyłonił się kolejny pojazd. Pojawienie się kogoś obcego, a dokładnie dwóch pojazdów na tak odludnej drodze obudziło ich czujność. Odruchowo sięgnęli po broń, zdając sobie jednak sprawę z tego, że ich arsenał jest o wiele mniejszy od arsenału nadjeżdżających. Nieubłaganie odległość między nimi drastycznie się zmniejszała. Będąc już bardzo blisko pojazdów z naprzeciwka, wykrzyczeli do siebie nawzajem kocham cię. Z zamkniętymi oczami czekali na zderzenie. Mieszko nacisnął mocniejpedał gazu, z nadzieją, że przyśpieszy ten moment. I miał rację. Kierujący samochodem z naprzeciwka nie chciał dopuścić do czołowego zderzenia, ale skręcił jednak za późno. Inferno i Mieszko uderzyli w tył samochodu. Z zamkniętymi oczyma oczekiwali na śmierć, lecz ta nie nadeszła w tym momencie. Samochód wpadł w poślizg i jedynie wypadł z drogi. Pasażerowie pozostałych pojazdów nie doznali żadnych uszkodzeń. Widząc nieruchome postacie w czerwonym samochodzie, pewnie podeszli do auta. Obiektem ich zainteresowania okazał się bagażnik, w którym porozrzucane były nieduże paczuszki. Upewniwszy się, że tam to, czego szukają, podeszli po pasażerów pojazdu. Ci pozostając w bezruchu oczekiwali na to, co się wydarzy. Jedna osoba pozostała przy bagażniku, pilnując jego zawartości, a dwie podeszły do pasażerów. Chcąc się upewnić, że są martwi chcieli sprawdzić im puls, lecz wtem ku ich zaskoczeniu oboje chwycili ich za ręce. Oszołomieni rozwojem wydarzeń nie zareagowali. Inferno i Mieszko nie mieli w planie poddać się bez walki. Na umówiony znak oboje wyciągnęli broń i zaczęli strzelać w cysternę w przekonaniu, iż znajduje się w niej coś wybuchowego i łatwopalnego. Mieli rację. Cysterna wybuchła z ogromnym hukiem. Mieszko chcąc ochronić głowę przed wybuchem energicznie pochylił się do przodu i uderzył głową w kierownicę. Inferno zrobiła to sprawniej, nie ponosząc żadnej szkody. Niestety ci, którzy znajdowali się poza pojazdem mieli mniej szczęścia. Inferno natychmiast rozeznała się w sytuacji. Szybko zepchnęła ciała do rowu. Widząc, że Mieszko nie odzyskuje przytomności popchnęła go na fotel pasażera i próbowała uruchomić ich samochód, niestety bez skutku. Mając na uwadze wybuch i to, że mógł go jednak ktoś zobaczyć, musieli opuścić to miejsce, dlatego postanowiła zabrać drugi samochód. Najpierw upewniła się, czy działa. Działał. Teraz drugim problemem było zaprowadzenie nieprzytomnego Mieszka do drugiego pojazdu. Dla niej nie był to kłopot, własna siłownia przynosi efekty, powiedziała na głos do siebie. Chwyciła pewnie Mieszka i zaprowadziła go do drugiego pojazdu. Ruszyła szybko. Wiedziała dokładnie, dokąd się kierować. Trasa ta może nie była najczęściej przez nią pokonywaną, lecz na pewno dobrze ją znała. Jechali tak ponad godzinę. Inferno starała się nie odrywać na dłużej wzroku od Mieszka. Szepnęła bardziej do siebie niż do Mieszka jesteśmy już blisko. Las, którym jechali stawał się gęstszy i coraz ciemniejszy. Inferno popatrzyła na Mieszka mówiąc, mam nadzieję, że nic ci nie jest. Zagłębiali się ciągle w las. Droga, którą jechali pełna była wyboi, których pokonywanie z dużą szybkością wprawiało pojazd w silne wstrząsy. Na twarzy Inferno pojawiłsię uśmiech i odetchnęła. Jej oczom ukazał się mały dom. Był on w dobrym stanie, dobrze zachowany, niezniszczony. Wokół niego rozciągał się piękny ogród. Był przepełniony kwiatami wszelakiego rodzaju i koloru. Inferno schowała samochód za dom, gdzie również znajdowało się drugie wejście. Zatrzymała się i popatrzyła w stronę drzwi. Ujrzała w nim młodego mężczyznę, który nieruchomo patrzył na przyjezdnych. Inferno spokojnie opuściła pojazd i podeszła do człowieka stojącego w drzwiach. Rozmawiała z nim chwilę. Potem wspólnie podeszli do nieprzytomnego Mieszka. Wnieśli go do środka. Położyli na łóżku i wyszli, aby Inferno mogła opowiedzieć to, co się wydarzyło. Rozmowa ta miała na celu jedynie przedstawienie powodu, dla którego postanowiła udać się właśnie tu. Właściciel domu przyjął wyjaśnienia bardzo spokojnie, jakby jego jedynymi gośćmi byli właśnie tacy ludzie jak oni. Postanowili zająć się Mieszkiem. Inferno udała się do nieprzytomnego, gdy w tym czasie jej rozmówca przygotowywał jakieś specyfiki, które mogłyby sprawić, że Mieszko odzyska przytomność. Ciągle szeptała mu do ucha, że będzie dobrze. W drzwiach pojawił się właściciel trzymając w rękach fiolkę jakiegoś płynu. Wszedł dalej, mówiąc, że to powinno pomóc. Zbliżył się do Mieszka i zaaplikował mu lekarstwo. Po godzinie mężczyzna odzyskał przytomność, jednakże pojawił się kolejny problem. Mieszko doznał amnezji. Nie pamiętał niczego. Dla Inferno był to szok, lecz szybko podjęła decyzję o tym, aby nie próbować przywrócić mu pamięci, ponieważ ostatnie przeżycia nie obfitowały w miłe wydarzenia i lepiej będzie, gdy zacznie żyć na nowo. Jej znajomy zgodził się z nią. Inferno zaczęła zaznajamianie Mieszka ze światem od siebie. Później postanowili wyprowadzić go na świeże powietrze. Pomysł ten zrodził się z zachwytu pięknem okolicy, jakiego doświadczyła Inferno. Mieszko już w drzwiach poczuł, że jest w najwspanialszym miejscu, jakie dotychczas widział. Wyszedł przed dom. Rozkoszował się jego pięknem. Zachodem słońca, które swoim blaskiem zalewało całą okolicę złotem. Wiatrem, który poruszając liście drzew wydobywał z nich niemalże muzykę. Powietrzem, którego wdychanie jest prawdziwą rozkoszą. Spokojem, który pozwala skupić się na własnym Ja. Beztroskością, która pozostawia za sobą wszystko to, co złe. Ptaki ze swoim śpiewem tworzą idealną harmonię. Natura w tym miejscu ma swoje źródła. Niczym nie zmącona, dzika, jest nie skalana. Mieszko czuł, że jest w miejscu, może odnaleźć siebie siebie. Jednakże jego szczęście nie trwało zbyt długo, bo oto zza drzew wyłonił się samochód, z którego wystrzelono granat. Domem wstrząsnął potężny wybuch. Pod jego gruzami ginie troje ludzi.