Portret psychologiczny Rodiona Raskolnikowa – „Zbrodnia i Kara”

Głównym bohaterem powieści Fiodora Dostojewskiego pt. „Zbrodnia i kara” jest Rodion Romanowicz Raskolnikow – były student prawa. „Były” – a to dlatego, że był on zmuszony przerwać naukę ze względu na ubóstwo. Mimo, iż był młodym człowiekiem, potrafił dostrzec niesprawiedliwy podział społeczeństwa, wynikający z oceniania świata przez pryzmat materializmu. Zadłużony, bez dostatecznych środków do życia, zastawił u starej lichwiarki Alony Iwanowny najcenniejsze pamiątki rodzinne – pierścionek siostry i stary zegarek ojca.

Wrażliwy Raskolnikow wyraźnie dostrzegał niesprawiedliwość, panującą w świecie, w świecie, w którym dominuje pieniądz i chęć zysku. Dlatego stara lichwiarka była dla niego uosobieniem tych niskich wartości. Rozmyślał o nikczemności staruchy, żerującej na ludzkiej nędzy. O tym, ze gromadzi pieniądze bez potrzeby, nie wydaje ich. Refleksje te wynikały z pewnego rodzaju weltschmerzu, jaki Raskolnikow przeżywał, a który wynikał z obserwacji otoczenia, ludzi wynędzniałych, mieszkających w złych warunkach, borykających się z ciągłym brakiem środków do życia. Dostrzegał ich upadek moralny wywołany trudnościami przerastającymi odporność psychiczną tych osób.

W szynku poznał Marmieładowa – alkoholika, który w swym nałogu, próbował utopić wszelkie swe smutki i problemy. Dostrzegał on swój upadek i silnie go przeżywał, jednak nie miał wystarczająco dużo sił, by się z niego wydźwignąć. Reprezentował jednak typ pijaka wrażliwego, wierzącego w miłosierdzie Chrystusa, wyrzucającego sobie niezdolność do podjęcia obowiązków wobec rodziny. Jego córka, chcąc pomóc głodującej rodzinie, sprzedaje swe ciało, by jej bliscy mieli pieniądze na chleb. Marmieładow wierzy jednak w boskie miłosierdzie, mówi: „ pożałuje nas ten, który ulitował się nad wszystkimi, który wszystkich i wszystko rozumiał, on też jeden jest sędzią. Nastanie dzień i on zapyta: A gdzie jest córa owa, która macosze złej i suchotniczej, która dziatkom, obcym i nieletnim złożyła siebie w ofierze? Gdzie córa owa, która pożałowała rodzica swego ziemskiego, pijanicy nieużytecznego, nie brzydząc się jego zezwierzęceniem? I powie: Przyjdź, już ci raz odpuściłem, przebaczyłem ci raz, a i teraz odpuszczone są twoje mnogie grzechy, albowiem, wieleś umiłowała. I przebaczy mojej Soni, wiem, ze przebaczy”. Rodion na każdym kroku dostrzega nierówność społeczną i wielkie obszary nędzy.

Podobnie jak niegdyś bohater romantyczny ma on poczucie odpowiedzialności za ten stan rzeczy, poszukuje sposobów przełamania zła rozplenionego w społeczeństwie, czuje się jednostką powołaną do tego, by zaradzić problemom innym. Właśnie z obserwacji życia społecznego i losu swojej siostry – perypetie Duni ze Swidrygałowem, a później propozycja Łużyna oraz z poczucia własnej wyższości bierze się zamysł Rodiona. Jako wybitna jednostka czuje się zdolny do zapewnienia szczęścia innym środkami powszechnie uznawanymi za niemoralne. Nie są one także akceptowane przez prawo. Zaczyna snuć plan zamordowania starej lichwiarki. Zbrodnię tę pojmuje, jako czyn wymierzony przeciwko całemu złu, panującemu w świecie.
Raskolnikow przeżywał wewnętrzne rozdwojenie, czuł się rozdarty, pomiędzy intelektem a sercem. Rozum wskazywał na morderstwo, jako na jedyną drogę wyjścia z problemów, ale serce się wzbraniało: „ Boże! Jakie to wszystko obmierzłe. I czy naprawdę ja… nie to nonsens, niedorzeczność – odrzucił stanowczo. I czy rzeczywiście coś tak okropnego mogło mi przyjść do głowy, tak czy owak, do jakiej podłości zdolne jest moje serce? Bo to przede wszystkim podłe, paskudne, wstrętne, paskudne, wstrętne…” Kolejnym protestem serca, przeciwko zamierzonej zbrodni był sen, który mu przyśnił – gdzie Raskolnik zostaje przeniesiony w czasy dzieciństwa, gdy obserwował on okropna scenę znęcania się pijanego mikołki nad koniem, aż do zakatowania zwierzęcia.

Dokonując rachunku zbrodni, argumentem za stała się kiedyś usłyszana rozmowa dwu oficerów o Alonie: „ Ja bym tę przeklętą starą babę zabił i obrabował. I bądź pewien, że zrobiłbym to bez najmniejszych wyrzutów sumienia”. A słysząc przypadkiem rozmowę Lizawiety – siostry Alony z handlarzami, dowiaduje się, że następnego dnia, Alona będzie sama w domu- czyli dla Raskolnikowa idealne okoliczności do popełnienia zbrodni. Słysząc te przypadkowe rozmowy, Raskolnikow dochodzi do wniosku, że jego zbrodnicza przyszłość jest jego przeznaczeniem, swój popęd w owym przedsięwzięciu, tłumaczył nadprzyrodzonymi mocami. Precyzyjnie obmyślał detale swojej zbrodni, jego przygotowania były skrajnie zróżnicowane w zależności od stanu psychicznego – z jednej strony skrupulatne schematy, a z drugiej lek i niepokój przed czymś nieodwracalnym.

„Dalej student roztaczał wizje wielu uratowanych od nędzy, dzięki tej grabieży. Zabij ją i weź jej pieniądze. Z tym, że następnie z ich pomocą poświęcisz się służbie dla całej ludzkości, dla dobra powszechnego. Jak sądzisz: Czy tysiące dobrych czynów nie zmażą jednej, drobniuteńkiej zbrodni? Za jedno życie tysiąc żywotów uratowanych od gnicia i rozkładu. Jedna śmierć w zamian za sto żywotów, przecież to prosty rachunek. Zresztą co waży na ogólnej szali życie tego suchotniczego głupiego i złego babsztyla? Nie więcej niźli życie wszy, karalucha, a nawet mniej, bo to sekutnica szkodliwa. Zżera cudze życie, to jędza; niedawno ze złości ugryzła Lizawietę w palec, już miano amputować.”

W postawie Rodiona widać związki z filozofią Hegla. Teoria Hegla głosiła, że w społeczeństwie żyją wybitne jednostki, które mogą w szczególnych okolicznościach – gdy wymaga tego dobro ludzkie – stanąć poza prawem i działać w sposób dla zwykłych ludzi niedopuszczalny lub sprzeczny z poczuciem moralności.
Pomysł zamordowania Alony w imię racji społecznych jest wiec jak najbardziej w myśl tego poglądu – uzasadniony i usprawiedliwiony. Naruszeniem tego wyjątkowego prawa jest jednak przypadkowe zamordowanie Lizawiety, tym bardziej, że stoi ona po stronie biedoty pokornie znoszącej trudy życia. W trakcie realizacji planu, zdominowała go przebiegłość, wyrachowanie. Mimo wszelkich dopracowań nie obca mu była panika i histeria. Chwilę po zabójstwie poczuł ulgę, rozjaśnił mu się umysł, po czym znowu dostawał zaćmienia. „ Strach opanowywał go coraz gwałtowniej, szczególnie po tym drugim, nieprzewidzianym morderstwie. Zapragnął co rychlej stąd uciec i to nawet nie ze strachu o własną osobę, lecz z samej zgrozy i obrzydzenia do tego, co uczynił”. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Raskolnikowi udaje się wyjść z mieszkania Alony niezauważonym. Kiedy Koch ze swoim towarzyszem stali po drzwiami mieszkania Alony, morderca chwilami pragnął, by jego zbrodnia została wydana, co przyniosłoby mu wielką ulgę duchową i psychiczną.

Wszystkie momenty zawahania i braku stanowczości i determinacji w postawie bohatera, świadczą o nieprzystosowaniu jego psychiki do podobnych działań. Widać to wyraźnie w jego zachowaniu po dokonanej zbrodni. Po chwilach załamania nadeszła jednak chwila trzeźwości umysłu. Rodion zniszczył pętle, w której przyniósł siekierę, dokładnie przejrzał swe ubranie w poszukiwaniu śladów krwi, ukrył za tapetą skradzione przedmioty. Jednocześnie stał się bardzo podejrzliwy. Kiedy do jego pokoju przybyła Anastazja ze stróżem, jako źródło ich polecenia wizyty na komisariacie od razu skojarzył z wcześniejsza zbrodnią, dlatego natychmiast postanowił wyjaśnić sprawę: „Czuł w sobie okropny nieład, bał się, że nie potrafi nad sobą zapanować.” Podejrzenia Rodiona okazały się błędne, wezwanie na komisariat dotyczyło tylko uregulowania spłaty należnego czynszu.

Jednak słysząc rozmowy na temat zabójstwa lichwiarki, zemdlał. Niedawna „wybitna jednostka” staje się psychicznym słabeuszem. Rodion nie potrafi wykorzystać ukradzionych kosztowności zgodnie z powziętym uprzednio racjonalnym planem – zapomina, że chciał z nich zrobić społeczny użytek. Ukrywa je byle jak, w przypadkowym miejscu – na jakimś podwórzu pod kamieniem. Ten gest dowodzi, że boi się ujawnienia zbrodni, sądu, kary. Nie myśli już o zbawiennej misji na rzecz ludzkości, traci rezon i poczucie własnej wybitnej indywidualności.
Czuje się źle psychicznie i fizycznie. Maltretują go wspomnienia i ciągłe rozmowy o sensacyjnym zabójstwie dwu kobiet atakujące go niemal wszędzie, gdzie się pojawi. Zmagania z uporczywymi myślami, wyrzutami sumienia, cierpieniem, ciągłymi wspomnieniami wprowadzają bohatera w stan straszliwych duchowych katuszy. Ogarniają go wątpliwości i wstręt do siebie samego – przemyślana teoria racjonalnej zbrodni okazała się zawodna, nie ujmowała przeżyć i uczuć, a także dodatkowych komplikacji. Psychiczne męki i cierpienia Raskolnikowa zostają dostrzeżone przez jego przyjaciół: „Jego coś nęka, jakiś ciężar, tego bardzo się boję a tak jest na pewno” – zauważył Zosimow.

Depresja bohatera przybiera na sile, staje się uciążliwa dla otaczających go osób, zwłaszcza dla rodziny. Jednocześnie Raskolnikow czuł nieprzezwyciężoną pokusę, aby jego przeszłość została ujawniona. Cynicznie zachęca Zamiotowa do złożenia na niego donosu. Jego aluzje traktowane są jednak jako objawy choroby psychicznej. Dąży on jednak podświadomie, instynktownie do ujawnienia jego czynu. Chcąc przynieść sobie choć niewielką ulgę, udał się na miejsce zbrodni, chcąc dokonać retrospekcji pamiętnego wieczoru i poczuć dreszczyk emocji.

Przełomowym momentem dla Raskolnikowa była śmierć Marmieładowa. Były student zatroszczył się o godny pochówek znajomego i o dalszy byt rodziny, oddając wszystkie swoje pieniądze. Małemu dziecku podaje swe nazwisko i prosi o modlitwę w jego intencji, jak mówi: „za grzesznego Rodiona”. W tym czasie poznaje także Sonię, która odegra później olbrzymią rolę w jego życiu. Tragiczna śmierć Marmieładowa uświadomiła mu wartość i kruchość ludzkiego życia: „ Precz z majakami, precz z urojonymi strachami, precz z upiorami. Życie jest. Czyż ja przed chwilą nie żyłem? Życie moje nie umarło razem z tą lichwiarką. Panie świeć nad jej duszą i dosyć. Pora ci moja paniusiu na wieczne odpoczywanie, teraz nastaje królestwo rozsądku i światła i woli i siły i jeszcze zobaczymy kto silniejszy”.
Intelekt nie potrafił jednak zdominować wyrzutów sumienia, chwile optymizmu były krótkie i bezowocne. Konieczność ukrywania prawdy stało się przyczyną jego oddalenia od ukochanej siostry i matki. Nie zatraca jednak całkowicie racjonalizmu i nie pozwala siostrze na ślub w imię poświęcenia się dla niego. Próbuje ujawnić fałszywość i wyrachowanie Łużyna. Działanie to finalizuje na stypie Marmieładowa, kiedy odkrywa jego knowania, mające na celu oczernienie Soni, która miała być rzekomo kochanką Rodiona.

Świadomość zbrodni odebrała Raskolnikowi spokój, zburzyła mu porządek życia. Bohater nie był w stanie funkcjonować w kręgu przyjaciół. Zrozumiał jednocześnie, że aby poprawić swój stan psychiczny, musi znaleĽć sobie cel i sens życia, do którego powinien dążyć. Jednocześnie duże wrażenie robi na nim Sonia. Dostrzega analogiczny motyw w ich życiu – grzech.

Duży wpływ na jego psychikę miała postać Porfirego – sędziego śledczego, z którym prowadzi misterną grę, przekraczająca odporność wrażliwego i udręczonego własnymi myślami młodego człowieka. Porfiry – policjant w średnim wieku, przebiegły, szybko odkrył winę Raskolnikowa i prowadził śledztwo w taki sposób, by skłonić go do przyznania się. Doskonale rozumiał psychikę zbrodniarza. Pewnego razu , zainicjował dyskusje o artykule Raskolnikowa, noszący tytuł: „ O zbrodni” , który ukazał się w „Wiadomościach Periodycznych”. Tekst ten, ujęty w formę artykułu, był opracowaną teorią zbrodni, na podstawie której Raskolnikow popełnił zbrodnię.
Autor owego artykułu usprawiedliwia zbrodnię dokonaną przez wybitną jednostkę, na rzecz szczęścia ogółu. Rodion- były student prawa matematycznie oblicza opłacalność takiego działania. Warto uśmiercić odrażającą staruchę, wykorzystującą trudną sytuacje innych do pomnażania swego majątku. Jej pieniądze, teraz bezużyteczne mogą wiele zmienić w życiu tych, na których: „pasożytowała’. Raskolnikow nie zamierza zagarnąć dla siebie zgromadzonych u niej kosztowności, gdyż byłaby to zbrodnia dla rabunku. Przeciwnie – chce je przeznaczyć dla innych ludzi – wtedy zbrodnia może być usprawiedliwiona.

Postawa ta przywołuje na myśl, znane w literaturze postaci szlachetnych rozbójników, takich jak Robin Hood, Zorro, czy Janosik. Raskolniikow w artykule tym próbował dokonać psychoanalizy zbrodniarza. „Podjął tam problem stanu duchowego zbrodniarza podczas całego przebiegu zbrodni’. Twierdzi tam, „że zbrodni towarzyszą zawsze jakieś chorobliwe zamroczenie”. Raskolnikow ujawnia w swoim artykule, że uznaje prawo wybitnych jednostek do zbrodni w imię szczęścia ludzkiego. Dokonuje przy tym podziału ludzi na „zwykłych” i „niezwykłych”. Do ludzi niezwykłych zalicza wielkich postaci historycznych, którzy zdobyli się na odwagę wprowadzenia innowacji, aby zmieniać na lepsze, burząc przy tym stary, stereotypowy porządek.
Tacy ludzie, mają prawa działać według zasady: „cel uświęca środki”. Tacy ludzie często popadają w konflikt z prawem, posuwają się nawet do największych zbrodni – morderstw, ale robią to dla idei, w dobrej wierze – i to według Raskolnikowa upoważnia i uzasadnia ich działanie. Na pytanie Porfirego, dotyczące wyrzutów sumienia i cierpień zbrodniarza, Raskolnikow odpowiada: „ Cierpi ten, komu jest żal własnej ofiary. Gdzie jest zdolność poznania i serce głęboko czujące, tam na pewno nie zabraknie bólu i cierpienia. Ludzie naprawdę wielcy, skazani są na tym świecie na wielki smutek”.
sam Raskolnikow czuje się nadczłowiekiem rangi wodza – imperatora lub wybitnej indywidualności. Ujawniona w rozmowie z Porfirym motywacja zbrodni dopełnia ujawnienie jej psychologii. Zachowanie bohatera od początku wskazuje na działanie z premedytacją – tylko0 zabójstwo Lizawiety jest dziełem przypadku. Katusze psychiczne, które przeżywał Raskolnikow świadczą o zawodności owej teorii. Okazało się, że w konfrontacji z rzeczywistością, teoria ta nie ma racji bytu. Bohaterowi przyszło słono zapłacić, za popełnione morderstwo – wyrzuty sumienia okazują się gorsze niż ujawnienie zbrodni.

Pewnego razu, tajemniczy mężczyzna zwrócił się do Raskolnikowa: „Tyś morderca”. Słowa te, wzbudzające w bohaterze całkowite zaskoczenie, pogrążyły go w melancholii i refleksji nad własnym czynem.
Strapiony były student zastanawia się nad swoją sytuacją, dostrzega różnice miedzy sobą a samym Napoleonem:” Nie, tamci byli stworzeni z innego materiału, prawdziwy władca, któremu wszystko wolno, burzy Tulon, urządza rzeĽ w Paryżu, zapomina o armii w Egipcie, traci pół miliona ludzi w wyprawie na Moskwę i kwituje to kalamburem w Wilnie, takiemu człowiekowi po śmierci stawiają pomniki, a wiec jemu naprawdę wszystko wolno. Nie, tacy ludzie widocznie nie są z krwi i kości, ale ze spiżu.”
Bezwzględne działanie wielu postaci historycznych, do których Raskolnik chciał się zbliżyć, wzbudzają w nim pewnego rodzaju pogardę, ich działanie wydaje się mu nieludzkie. Zrozumiał, że jego psychika jest zbyt słaba, nie potrafi zapomnieć o dwóch morderstwach, wiec jak mógłby okazać się następcą Napoleona? Napoleona, który zwyciężył wiele tysięcy armii. „ Napoleon, piramidy, starucha, Waterloo – i szpetna, wstrętna starucha, lichwiarka, wdowa po urzędniku, z czerwonym kuferkiem pod łóżkiem, no jak to zmieści się w głowie choćby panu Porfiremu?… Przecież nie strawi czegoś podobnego! Estetyka mu przeszkodzi” Fe! Co za paskudztwo!”.
Padają w tym czasie znamienne słowa: „Starucha może i była błędem z mojej strony, ale nie o nią przecież chodzi! Starucha to tylko skutek mojej choroby… chciałem jak najprędzej przeskoczyć jej próg… zabiłem nie człowieka, lecz zasadę! Zasadę zabiłem, ale progu przestąpić nie zdołałem i zostałem po tej stronie… potrafiłem jedynie zabić, więcej nic i nawet tego nie zrobiłem należycie…” Raskolnikow zrozumiał, że nie jest wybitną, lecz wszawą jednostką, której marnego czynu historia nie usprawiedliwi – ukryte łupy nie uszczęśliwią nędzarzy, nie służą ani zabójcy, ani nikomu innemu.
Najbardziej żałuje tego, że zabił dobrą, niewinną lizawietę, którą pod względem uległości ,łagodności i ofiarności kojarzy z Sonią: „Biedna Lizawieta! I co ją akurat wtedy przyniosło? Dziwne jednak dlaczego prawie wcale nie myślę o niej, jakbym jej wcale nie zamordował… Lizawieta! Sonia! Biedne, potulne, o łagodnych oczach…Takie dobre! Dlaczego one nie płaczą? Dlaczego nie wydają jęku? Wszystko ofiarują…spoglądają tak łagodnie i miło…Soniu, Soniu! Potulna Soniu!”. Raskolnikow zrozumiał, że jego opracowana teoria była błędna, że jego psychika nie jest przystosowana do zbrodni, że jego natura nie przypomina w niczym osobowości ludzi niezwykłych.

Dopuścił się zbrodni, wierząc, że może okazać się tak samo genialną jednostką, jak Napoleon. „ Dręcząc się zaś przez tyle dni pytaniem, czy Napoleon zdecydowałby się na taki czyn, zrozumiałem, że właśnie dlatego się tym pytaniem dręczy, gdyż nie jestem Napoleonem”.”
Pogłębiająca się depresja odbiła się także negatywnie na relacji Raskolnikowa z rodziną. Niegdyś cieszył się z każdego spotkania z matką i siostrą, , a teraz ich obecność, potęguje w nim apatię; „Matka, siostra,,, jakże ja je kochałem! Dlaczego teraz ich nienawidzę? Tak jest, nienawidzę ich, teraz po prostu fizycznie nie mogę znieść ich obecności…onegdaj podszedłem i pocałowałem matkę, pamiętam Uścisnąłem ją i pomyślałem: Co by było gdyby się dowiedziała? A co będzie, jeśli jej powiem… Byłbym do tego zdolny!”.

Ciężar wynikający z ukrywania prawdy, sprawił, że Raskolnikow zaczął stronic od ludzi, unikał kontaktów z innymi. Miał świadomość, ze jego zbrodnia spowodowała lawinę nieszczęść, które ściągnął zbrodniarz nie tylko na siebie ale i na swoich najbliższych. Nie chcąc ranić matki i siostry swoim zachowaniem, wolał zerwać z nimi kontakt: „Chciałem powiedzieć, idąc tutaj, chciałem powiedzieć, tobie mamo i tobie Duniu, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy na pewien czas. Źle się czuje, jestem niespokojny…Przyjdę później, sam przyjdę, kiedy…będzie można. Pamiętam o was i kocham. Zostawcie mnie zostawcie mnie samego. Już dawno tak postanowiłem…To mocne postanowienie. Cokolwiek się ze mną stanie, zginę czy nie, chcę być sam. Zapomnijcie o mnie zupełnie. Tak będzie lepiej…Nie dowiadujcie się o mnie. Jak będzie trzeba przyjdę sam albo…wezwę was. Może jeszcze wszystko będzie dobrze! Teraz, jeśli mnie kochacie, wyrzeknijcie się mnie…inaczej znienawidzę was, czuję to…”
Wyalienowany Raskolnikow, poczuł potrzebę podzielenia się z kimś swoimi zmartwieniami. Wielkim zaufaniem obdarzył Sonię, skromną dziewczynę, która zauroczyła go swoja skromnością, dobrocią, bezgraniczną ufnością w Boga. W swoim trudnym życiu, próbowała zawsze dopatrywać się Opatrzności Boskiej. Pewnego razu Raskolnikow pochylił się im pocałował ją w nogę., mówiąc: „Nie tobie się pokłoniłem, lecz całemu cierpieniu ludzkiemu”. Być może z zbrodni Raskolnika, można dostrzec przejawy prometeizmu – na pewno intencje zbrodniarza były szlachetne – chciał przecież uszczęśliwić innych, ale Prometeusz nie wybrałby takiej metody uszczęśliwiania.

Raskolnikow doszukując się analogii, pomiędzy losem swoim, a Soni, postanawia z nią spędzić resztę życia- „Oboje jesteśmy przeklęci, wspólnie też pójdziemy”. Sonia wzbudziła w nim tyle zaufania, że postanowił wyjawić jej swoją straszną tajemnice. Dziewczyna obiecuje mu, ze go nie opuści i wskazuje drogę na przyszłość: „Przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie, oto co trzeba zrobić.”
Zachęca go jednocześnie do przyznania się i odbycia kary. Nie potępia go, ale martwi się, jak będzie żył, z takim obciążeniem: „A żyć będziesz tak mógł? Jak będziesz mógł żyć taki samotny! Co się teraz z Tobą stanie?.. Jedyne wyjście widzi w oczyszczającej mocy cierpienia jednocześnie zdał sobie sprawę z ogromnego szczęścia i ulgi, które mu przyszły po wyjawieniu sekretu. Kojącą role odegrał na nim Nowy Testament i przypowieść o Łazarzu. Dzięki temu fragmencie Pisma św. Raskolnikow uwierzył, ze jego .życie nie jest jeszcze stracone, ze być może i on kiedyś jeszcze zmartwychwstanie, jak Łazarz.

Sonia dała Raskolnikowi cyprysowy krzyżyk, zachowując także jeden dla siebie: „Weź, przecie to mój, błagała go. – Razem mamy cierpieć, razem ten krzyż poniesiemy”. Pod wpływem Soni, Rodion postanowił się przyznać, iż jest mordercą. Chciał w końcu zrzucić z siebie to wielkie obciążenie. Wielokrotnie chciał wyjawić Porfiremu, kto jest sprawcą zbrodni. Nie irytowały go prowokacje śledczego, aby raskolnik się ujawnił. W pewnym sensie przynosiły mu one ulgę, podejmował wyzwania śledczego i odpowiadał na jego pytania, choć niejednokrotnie chciał wykrzyczeć, ze to on jest mordercą.
Przed oddaniem się w ręce policji, Raskolnikow odwiedził jeszcze matkę. Zapewnił ją o swojej synowskiej miłości i prosił o modlitwę i miłość. Duni wyznaje, że przyzna się, by zmniejszyć karę i dlatego, ze był to czyn nijaki, niezgodny z jego ideą. Postanowił odkupić swój czyn – jest to jednak rodzaj pokuty społecznej- chodzi bowiem o zadośćuczynienie względem prawa. Na prawdziwe odrodzenie przyjdzie dopiero czas po przewartościowaniu własnych poglądów, pod wpływem Ewangelii i postawy Soni.
Raskolnikow odbył karę na Syberii. Ciągle jednak myśli o teorii, która doprowadziła do takiego nieszczęścia. Sonia była dla niego oparciem i pociechą. Pewnego dnia nie przychodzi, wtedy zatroskany Rodia uświadamia sobie jak bardzo ja kocha i potrzebuje. Od tego momentu rozpoczyna się „nowa historia, historia stopniowej odnowy człowieka”.