Pospolite ruszenie

Dano znać do obozu od placowej straży,
że nieprzyjaciel nocą na imprezę waży,
że Kozacy strzelają gęsto z samopałów,
Toż rotmistrz: „Dobosz, obudź Ichmości do wałów!
Niechaj każdy przy swoim zbrojno stawa koszu,
Ni – mijajże żadnego namiotu, doboszu!”
A ten: „Wstawajcie, Waszmość, czym prędzej, dla Boga,
Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga.”
Aż jaki taki w swoim ozwie się namiecie:
„Bij kto skurwego syna kijem, niech nie plecie!
Kto widział budzić ludzi w pierwospy! Oszalał
Pan rotmistrz, albo sobie gorzałki w czub nalał?
Niechże sam strzeże, jeśli tak dalece tchórzy,
A wolnej, równej szlachty sobie snem nie morzy.
Sprawi się w Proszowicach, za pomocą Bożą,
że braciej rozkazuje z chłopami na stróżą!”
Widząc dobrze, że go nikt zgoła nie usłucha,
Poszedł i sam spać, nim kto strzepie mu kożucha.
I rotmistrz, towarzystwo kiedy się nie trwoży,
Zdjąwszy zbroję ze grzbietu, znowu się położy.