W każdym z nas nazwa „Oświęcim” (Auschwitz) budzi uczucie trwogi, przerażenie. Wydaje się nieprawdopodobne, że w dwudziestym wieku człowiek dla człowieka był takim oprawcą. Zdaje się, że to jest niemożliwe, że to nieprawda. Ale czytając książki na temat obozu w Oświęcimiu, fragmenty przeżyć więźniów, oglądając fotografie i zwiedzając muzeum wilgotnieją oczy, znikają wątpliwości. A jednak tak było…
Oświęcim był jednym z największych obozów, w którym faszyzm hitlerowski realizował okrutne hasła tępienia swoich przeciwników, bez względu na ich narodowość, przekonania polityczne, pochodzenie i wyznanie. Dlaczego więc na bramie wprowadzającej do obozu, przesyconego krwią i prochami milionów pomordowanych ludzi, gdzie faszystowscy ludobójcy z nieludzkim okrucieństwem realizowali całkowitą zagładę całych narodów, widnieje napis „Praca czyni wolnym”? Przecież ten, kto przekroczył próg bramy nie miał szans na wolność, nawet po jedenastu godzinach morderczej pracy! Czekała go tam jedynie śmierć i wszelkiego rodzaju tortury.
Wskazówki zegara obozowego dla wszystkich bez wyjątku, bezlitośnie i monotonnie odmierzały czas życia: od porannego gongu do wieczornego, od jednej miski „zupy” do następnej, od pierwszego apelu aż do tego, w którym zwłoki więźnia policzono po raz ostatni. Ginęli w obozie duchowni i ludzie różnych wyznań, ludzie różnych klas społecznych i zawodów… Ginęli zdrowi i chorzy, starcy i dzieci… Sprowadzano ich z miast i wsi, z innych obozów koncentracyjnych, obozów jenieckich…
Na podstawie wyżej wymienionych faktów można stwierdzić, że praca wcale nie czyniła wolnym. Było to jedynie jedno z wielu szyderczych i ironicznych haseł nazistów. Moim zdaniem „wolność” można było odzyskać jedynie, idąc do komory gazowej, przez rozstrzelanie, popełniając samobójstwo (jeśli siły fizyczne na to pozwalały więzień „szedł na druty”) lub z powodu chorób, głodu, wycieńczenia, tortur.
Moje stanowisko mogą potwierdzić, równie ironiczne jak to hasło, słowa wypowiadane po kryjomu przez więźniów: „Praca czyni wolnym przez krematorium numer trzy” lub wypowiedź komendanta Hossa, który stwierdza: „W Oświęcimiu napis ten był anachronizmem, wyglądał na kpiny i żarty, ponieważ stosowanie się przez więźniów do zawartego w nim nakazu pilności… nie doprowadziło żadnego z uczciwych więźniów do wolności…”