Prąd sprawy idzie przez Boga zaczęty,
Serca dziś jako kamienie rozwala:
Wczoraj słyszałem wąsacza Moskala,
Który w Paryżu bunt ogłosił święty.
Jak Polak Chrystus — słuchałem wzdrygnięty,
Bo on nie anioł, bo on nie chciał krzyża,
Ale w oddechu mieszczańskim Paryża
Stał pod krwawymi jak duch sakramenty.
Z mongolskiej jego i wychudłej cery
Nie światło — ale błysk żółty wychodził,
W ucho szeptały — „la mort” — Robespiery,
Anioł krwi — w oczach pijanych się urodził,
Myśl była na kształt dychaczki Chimery,
Ogniem nie w serca nam — lecz w głowy godził.