Drodzy mieszkańcy Teb!
Stoję tu przed Wami, albowiem zmusza mnie do tego jawna niesprawiedliwość wymierzona przeciwko kobiecie, przeciwko córce Edypa, broniącej honoru poległego brata oraz własnych zasad i idei.
O wydarzeniach ostatnich dni każdy z Was dobrze wie, opowieść o losie Antygony nie schodzi z Waszych ust, plotki wypełniają każdą chwilę naszego, wcześniej jakże spokojnego, życia. Słyszałem już po drodze, jakie to, w domniemaniu niektórych, Antygona straszliwe czyny miała popełnić, iż niby miastem zawładnąć chciała. Złość we mnie wzbiera i jak z gotującego kotła chce wybuchnąć, kędy słyszę jak niejeden z Was, szatański pomiot na usta cisnąć, chce wśród innych wiadomościami zabłysnąć, Antygonę bezpodstawnie oskarżając. Azaliż, któryż tu z zebranych, w kreońskich czynach słuszność widzi? Ktoż Kreona broni, Antygonę potępiając? Ty? ? Więc, jeśliby ktoś Kreona karać chciał, i jegoż winę za dowód miał, niech tedy słuchać mnie raczy i na słowa moje uważniej baczy.
Niech każdy z Was postawi sobie pytanie co pierwszej wypełniłby: wolę bogów, której nie zadośćuczynienie sprowadzić klęski może na Twój ród, a Cię po śmierci ukarać, które od postawienia Dzeusowego tronu, aż po koniec świata obowiązuję; czy prawo, przez śmiertelnego człeka nadane, i razem z nim umierające, zastąpione przez nowsze. Co dla każdego z Was lepsze: Dzeusowska opatrzność, czy przychylność zadufałego w sobie, przekładającego swój honor nad wszystek innych rzeczy, nieudolnego władcy z przerostem ambicji.
Kreon ustanowił prawo, z boskimi przykazaniami się kłócące. Antygona postąpiła jak najbardziej słusznie, występując przeciw niemu i nie uginając się przed tyranem. Była dumna z tego co zrobiła, stojąc z udowodnioną winą przed Kreonem powiedziała:
„Nie sądzę, że tak święta jest twa wola,
Żeby śmiertelnik kiedy chciał przekraczać
Bogów najświętsze prawa niepisane”
I jak już to wcześniej powiedziałem, uważam, że miała pełną rację. Lecz inaczej niż to niektórzy ? ze słów córy Edypa wywnioskować mogli, nie była chciwa, ni zarozumiała. Nie pożądała władzy, ani nie chciała rządzić w mieście. Na co zresztą Kreon nie pozwolił by jej, powiedział przeto:?Jeśli chcesz kochać, kochaj ich w Hadesie,
U mnie nie będzie przewodzić kobieta?
Taak? ?kochaj ich w Hadesie?? Antygona kochała. Kochała brata. Właśnie z miłości do brata czyn swój popełniła. Nie po to by na przekór, Kreona słów postąpić. Lecz by brat zmarły mógł spokoju dostąpić. Pochowanie zmarłego, rzecz święta, przez bogów nadana. A boskich praw słuchać się każdy musi. One obowiązują zawsze, każdego greka. Was też. I Antygonę również obowiązywały. Ona spełniła swój obowiązek, z podniesioną głową. Dumna. Wiedziała, że robi dobrze i nie bała się konsekwencji swoich czynów. Nie bała się śmierci. Wiodła życie według bożych nakazów. Była gotowa na śmierć. A Wy? Czy żyjecie tak, jak nam Dzeus kazał. Czy jesteście, jak Antygona, godni stąpać po tej, przez bogów ofiarowanej, ziemi?
Mam nadzieję, że dzięki moim słowom, Antygona odzyskała w Waszych oczach dobre imię. A tym samym, że potępiliście czyny Kreona. Bo czyny tego tyrana były okrutne i niesprawiedliwe. Nie cofa haniebnego rozkazu mimo próśb syna swego, naleganiom moim i innych starców Tebańskich, czy przepowiedniom starca Terezjasza. Tak bardzo bał się o swój honor i dumę, że przesłaniało mu to inne, ważniejsze sprawy. Przez niego zginęli także jego najbliżsi: żona i syn. Tym bardziej Antygona winna być nagrodzona, a nie ukarana za swój czyn. Wszakże przeciwstawiła się królowi, który zdążał do pogrążenia Teb w chaosie, skazując je na gniew bogów. Uratowała Was przed złym losem. I za to każdy Tebańczyk winien dziękować jej.
Na koniec, myślę, że najlepszym podsumowaniem czynów Antygony są jej własne słowa:
?Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić?.