Ranek i wieczór

Słońce błyszczy na wschodzie w chmur ognistych
A na zachodzie księżyc blade lice mroczy,
Róża za słońcem pączki rozwinione toczy,
Fijołek klęczy zgięty pod kroplami ranku.

Laura błysnęła w oknie, ukląkłem na ganku;
Ona muskając sploty swych złotych warkoczy:
„Czemu — rzekła — tak rano smutne macie oczy,
I miesiąc, i fijołek, i ty, mój kochanku?”

W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem;
Wraca księżyc, twarz jego pełna i rumiana,
Fijołek podniósł listki otrzeźwione mrokiem.

Znowu stanęła w oknie moja, ukochana,
W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszym okien
Znowu u nóg jej klęczę — tak smutny jak z rana.