Kilka tygodni temu obejrzałam film Kevina Reynoldsa pt.: „Hrabia Monte Christo”. Jest to ekranizacja powieści, na której wychowały się kolejne pokolenia Europejczyków. Przenosząc się za pomocą wyobrażni do XIX-wiecznej Francji można wiele się nauczyć na temat wartości i uczuć. Po obejrzeniu filmu i przeczytaniu książki zrozumiałam, że najważniejszą wartością w życiu człowieka jest wiedza i, że należy dążyć do jej zdobycia.
Moim zdaniem książka jest lepszym odzwierciedleniem tamtych czasów, ponieważ zawiera wiele odczuć i przeżyć głównego bohatera, posiada mroczną atmosferę otaczającą pragnienie zemsty, wiele złotych myśli oraz dobrze dobrany, przystępny język, dzięki któremu czyta się ją jednym tchem.
Film wyreżyserował Kevin Reynolds, a scenariusz na podstawie powieści Aleksandra Dumasa napisał Jay Wolpert. Jednak cała ekipa nie posatarała się, aby dzieło na długo pozostawało w pamięci widzów. Muzyka jest toporna i źle dobrana. Nie popisał się tutaj Ed Shearmur. Scenariusz momentami zawodzi i jest nudny. Nie ukazano wystarczająco rozterek i wątpliwości targajacych głównym bohaterem. Za mało również pokazano niszczącą siłę zemsty oraz za bardzo ucieknięto od pierwowzoru. Trudno jest oddać ducha 3-tomowej powieści w dwugodzinnym filmie, jednak to nie tłumaczy reżysera. Film ratuje jedynie dobra obsada aktorska. Jim Caviezel świetnie ukazał metamorfozę głównego bohatera. Z naiwnego, nie znającego życia chłopaka w silnego, zdecydowanego i inteligentnego mężczyznę. Guy Pearce jest po prostu rewelacyjny jako podły Mondego. Richard Harris jako ksiądz Faria jest bezbłędny i bezkonjurencyjny oraz Dagmara Domińczyk-piękna Polka-idealnie pasuje do roli Mercedes.
Moim zdaniem Aleksander Dumas przewraca się w grobie widząc co zrobiono z jego powieścią. Scenariusz jest całkiem inny od fabuły książki. Zastanawia mnie pytanie czy reżyser przeczytał powieść? Książka opowiada o Edmundzie Dantesie-zranionym, oszukanym, wtrąconym do zamku If dzięki podstępnym knowaniom Caderusse’a, Danglarsa Fernanda i prokuratora de Villefort człowieku, króry traci wszystko. Kochającego ojca, kochającą Mercedes, całe życie, to w co wierzył, to co kochał. Pojawiły się zaś mury, ciemność, samotność, ból, cierpienie i rozmyślanie… rozmyślanie nad jednym-nad upragnioną zemstą. Przypadek sprawia, że Dantes poznaje księdza
Faria. Edmund odżywa, znajduje iskrę nadziei, iskrę, która tli się w tym starym człowieku. Są sobie jak ojciec i syn, Faria wielki uczony przelewa w Edmunda całą swoją wiedzę i opowiada mu o skarbie. Potem umiera… Edmunt ucieka, odnajduje skarb i zmienia się w Hrabię Monte Christo. Nareszcie naszedł czas upragnionej zemsty. Jest ona słodszaod miodu i wyrafinowana. Mamy okazję oglądać to na kartach książki, która powala, uczy, pokazuje czym jest nasze życie. Czym jest przeszłość, czym jest przyszłość i czym w tym wszystkim jest rozdrapywanie ran.
A co pokazał nam film? Nic! Możemy jedynie zauważyć wiele zmian. Ksiądz Faria zmarł ponieważ był ciężko chory, a nie dlatego że przygniotły go skały. Edmund wrzucany do morza nie pociągnął za sobą naczelnika więzienia, a tym bardziej nie był przez niego chłostany w rocznicę uwięzienia. Armator, u którego za młodu pracował Dantes nigdy nie stracił swojej firmy, a Monte Christo udało się nawet uratować go z długów. Hrabia Mondego nie zbankrutował ponieważ grał w kasynie i tym bardziej nie zamordował ojca Villeforda. Film ominął wiele ważnych postaci, króre pełniły istotną rolę w powieści. Wreszcie ojciec Dantesa nigdy nie powiesił się z żalu, że „jego syn okazał się zdrajcą” lecz umarł ponieważ nie miał co jeść, pozostawiony samemu sobie. Natomiast Mercedes nie wyszła za Montegę ponieważ była w ciąży i nie było to dziecko Dantesa, ostatecznie zaś nie została z Monte Christo lecz wyjechała. Takich nieścisłości jest tyle, że z całą pewnością niestosowane jest podawać „film na podstawie Dumasa” lecz co najwyżej „inspirowany”.
Mimo wielu sprzeczności książki z filmem historia hrabiego wywołała we mnie duże emocje, wzruszyła mnie i zachwyciła. Dowiedziałam się z niej, że ludzie podobnie silnie potrafią kochać i nienawidzić, że przyjaciel w najmniej oczekiwanym momencie staje się wrogiem, że szczęście jest ulotne, podobnie jak wolność, a jedyną wartością, której nie można człowiekowi odebrać jest jego wiedza. Zemsta może dać ukojenie, ale chwilowe. Tak naprawdę bowiem najważniejsze pozostają uczucia wyższe-milość i wiara. To one są światłem życia.
Pisząc tą recenzję kożystałam z wielu innych. Jeżeli chcecie to spisujcie:D Buziaki:*