Książka Clive’a Barkera o tytule „Księga Krwi” jest zbiorem kilku opowiadań o nastroju horrorystycznym zgrabnie połączonych ze sobą za pomocą dwójki głównych bohaterów.
Księga Krwi napisana przez umarłych na ciele żywego człowieka jest odczytywana wers po wersie przez panią doktor parapsychologii. Wgłębiając się w jej tajniki odkrywa tragiczne, ale urzekające jednocześnie historie żywych kiedyś ludzi. Żadna z opowieści nie ma ze sobą nic wspólnego. Nic poza masakrycznym i krwawym zakończeniem.
Pierwsza opowieść przedstawia nam seryjnego zabójcę, który zawsze mordował ofiary w ten sam okrutny sposób w nocnym pociągu. Do momentu, gdy spotkał kogoś, kto żeby sam żyć, musiał zabić. Leon Kaufman nie przypuszczał, że sam zostanie zmuszony do zastąpienia mordercy. Przypowieść ta może nam pokazać prawdziwe znaczenie przeznaczenia. Nie można go lekceważyć. Bo to ona w przedziwny sposób zadecydowało o losie głównego bohatera. Nie własne postanowienia czy wykształcenie, ale właśnie ten jeden impuls. Należy swoje życie rozpatrywać w różnych kategoriach, bo nigdy nie wiemy, do czego nas zmuszi ktoś potężniejszy i wszechmocny. Cokolwiek odmieniło życie tych ludzi na kartach książki, musimy nauczyć się, by to szanować.
Drugą opowieścią jest historia Jacka, niby flegmatycznego mężczyzny, który w swoim domu posiada… demona. Mały, biedny demonek dostał niby proste zadanie. Doprowadzić do obłędu właściciela mieszania, w którym przebywał – praca, aż nadto łatwa, zwłaszcza, że Yattering mógł wykorzystać wszystkie sprzęty w domu i robić z nimi co chciał. Jednak, kiedy człowiek oswaja się z tą dziwną myślą i w dodatku wie, że zastępowi piekieł chodzi o jego duszę, sprawa może się skomplikować. Jest to przezabawna opowiastka o depresji podwładnego Lucyfera. Chce nas nauczyć walki z wewnętrznym gniewem, bo to nie on prowadzi do sukcesu. Gniew może zniszczyć każdy dobry zamiar i pomysł. Wszystko, nad czym pracowaliśmy wiele lat, a także samego człowieka. Przekonał się o tym demon, Yattering, który zaślepiony wściekłością i własną niemocą nie zauważył podstępu wymierzonego w jego osobę. Przez swoją głupotę zamiast panem Jacka, stał się jego sługą.
Kolejnym tytułem jest „Blues Świńskiej Krwi”. Opowiada o niezrozumieniu młodziezy przez ludzi dorosłych. W Ośrodku dla trudnej młodzieży chłopak popełnia samobójstwo – wiesza się. Przypadek sprawił, że ciało pierwsza odnalazła maciora. Piękna, lśniąca, rządząca wszystkimi stworzeniami w gospodarstwie Ośrodka. Zasmakowało jej mięso chłopca. Od tamtej chwili wszyscy – wychowańcy oraz opiekunowie zostają usidłani w moc świni. Okazuje się, że w jej ciało wstąpił duch samobójcy. W tą dziwną sytuację zostają wplątani dwaj główni bohaterowie – nowy opiekun i były policjant, Redman oraz dawny przyjciel powieszonego,Lacey. Mimo dosyć krytycznej sytuacji nie poddawali się. I mimo dosyć niemiłego zakończenia, opowaidanie to udawadnia, jak lekceważący stosunek do dzieci mają dorośli. Przeważnie nikt ich nie słucha. Zawsze dopatruje się kłamstw i oszustw w oczach małolatów. A ile można by zaoszczędzić bólu i upokorzeń ? Cała ta historia nie miałaby miejsca.
Czwartą z rzędu opowiastką jest dosyć ciekawa nowela o miłości do sztuki. Nieżyjący od paru lat, dawny właściciel podupadającego teatru chce poraz ostatni pokazać na swojej scenie, jak to jest na prawdę grać i stać się osobą, którą trzeba zagrać. Dlatego zabija kiepską odtwórczynię głównej roli kobiecej i w zamian podstawia swoją, również martwą żonę. Na spektaklu pojawiają się wszyscy znajomi upiora z cmentarza. Jest to pouczająca historia, choć treść może wydawać się makabryczna. Jednak można w tym dojrzeć prawdziwe uczucia artysty. Nie takiego, który sztukę tworzy dla pieniędzy, lecz dla samej przyjemności grania i zamiłowania do desek teatru. Nie każdy jest godzien, by nazwać się aktorem. To przesłanie jest bardzo aktualne w naszych czasach, gdzie od „gwiazd” kina się wprost roi. Jednak większość z nich, nie ma ani talentu, ani tej miłości. No bo przecież teraz liczą się tylko pieniądze.
Dzięki ostatniej historii wyrytej na ciele przenosimy się w ciemny las, gdzieś na południu Stanów. Tam właśnie trafiają podczas Miesiąca Miodowego dwaj homoseksualiści. Odnajdują tam dwa miasta i dwóch gigantów, stworzonych z tysięcy ludzkich ciał powiązanych ze sobą. Każdy z nich reprezentował jedną z osad. Raz na dziesięć lat organizują śmiertelny pojedynek. Właśnie w ten dzień dwaj turyści trafili pośród niedostępnych gór i lasów, w sam środek masakry. Jednym z morałów jest ludzki zachwyt nad czymś nieosiągalnym. Pięknym i groźnym zarazem. Rzeczy niezwykłe i niespotykane pociągają człowieka. Każą mu robić czynności normalnie niemożliwe. Gigant hipnotyzował, zachwycał swą wielkością i potęgą. Każdy mięsień, każde ścięgno było żywe. Właśnie ten eidok porwał dwójkę mężczyzn aż do śmierci.
Nie uważam, że jest to lektura najwyższych polotów, lecz warto ją przeczytać. Nie brakuje jej żadnych wątków, więc każdy znajdzie coś miłego dla siebie. Krew leje się strumieniami, winny zawsze zostanie ukarany. Występują również motywy erotyczne. Zauważymy elementy przemyślanego dowcipu. Każda opowieść została dokładnie przeanalizowana, a sposoby zabójstw są przeróżne – od zjedzenia żywcem, na poderżnięciu gardła pilnikiem do paznokci skończywszy. Książka ta, nie może się znudzić, a czyta się ją jednym tchem. Nieraz sama zastygałam oczekując niesamowitego rozwiązania zagadki. Barker nie jest pisarzem na miarę Stephana Kinga, ale polecam miłośnikom gatunku.