„Król Edyp” – tragedia beznadziejna.
Dnia 23 października 2003r. oglądaliśmy ekranizację tragedii Sofoklesa pt. „Król Edyp”.
Reżyserem tego spektaklu był utalentowany Laco Adamik. Scenografię stwożyła Barbara Kędzierska, światłem operował Bogusław Dąbrowa Kostka, a muzykę stwożył genialny Jerzy Stanowski. Obsadę aktorską tworzyli mało znani przeciętnemu widzowi aktorzy. W rolę Kreona wcielił się Jerzy Trela, Jokastę zagrała Teresa Budzisz-Krzyżąnowska. Terezjasza zagrał Jan Peszek. Tytłuową rolę zagrał jedyny znany aktor Jan Frycz. W inne role wcielili się Edward Linde-Lubaszenko i Tadeusz Huk.
Treść jest znana prawie wszystkim. Akcja tragedii rozpoczyna sie, gdy na tronie Teb zasiada Edyp, młodzieniec, który przybył z Koryntu. Po pewnym czasie jego panowania (u boku Jokasty- jego matki i żony) pańswo zaczynają nawiedzać klęski. Edyp, zastanawiąjąc sie nad ich przyczyną, spotyka na swojej drodze życiowej Terezjasza – ślepego wróżbitę, który przepowiada mu, że to on sam jest przyczyną klęsk nawiedzających państwo. Ten przeklina go i wypędza z pałacu. Uwierzył dopiero staremu służącemu króla Lajosa, który opowiada mu jak Jokasta i Lajos kazali porzucić go w górach, przekłuwając mu stopy. Edyp wykłówa sobie oczy i prosi Kreona, by wypędził go z Teb, a Jokasta wiesza sie.
Gra aktorska nie jest zbyt przekonywująca. Nie ma w niej zaangażowania ze strony aktorów. Nie wczuli się oni do końca w role, które zagrali, przewyższyłaona chyba ich umiejętności.
Scenografia jest bardzo oszczędna, film wywiera wrażenie czrono-białego. Nie jest pomysłowa, bardzo rozczarowuje. Nie ma zbyt wielu drobiazgów i rekwizytów.
Muzyka to jedyne, co podoba sie w tej ekranizacji. Buduja ona nastrój spektaklu. Spokojna, liryczna oraz – co ważne – różnorodna.
Gra świateł była najgorsza. Było ciemno. Jedyne światło wydobywało sie z wejścia do pałacu. Kostiumy powinny byś bardziej widoczne, a przez swój kolor nie zwracały uwagi widza, były ciemne.
Akcja była wolna. Można powiedzieć, że nic sie nie działo, sprawiała, że widz zasypiał, była nużąca.
Moje osobiste spostrzeżenia i uwagi? Prawie zasnąłem na tym filmie. Nie było w nim żadnych pomysłów, akcja była nudna. Układ treści był bardzo zagmatwany, niejasny, widz, nie znający treści „Króla Edypa” autorstwa Sofoklesa gubi sie w treści. Reżyser ten powienien zaciekawić czymś widza, dodając do ekranizacji filmu jakieś nowe pomysły, zwariowane, by tragedia była bardziej współczesna.
Widzom lubiącym dobry teatr nie polecałbym szczególnie tego widowiska. Ale jak chce, niech sprawdzi. Wtedy wspomni moje słowa.