Wydaje się to być próba kontynuacji mody na filmy antyczne. Niestety próba nieudana. Chociaż wszystko przedstawione jest z wielkim rozmachem. Rozmiary walczących armii, legendarne miasto – twierdza Troja, dialogi kipiące dostojeństwem. Być może jest to godne pochwały, niestety ogólnie film przedstawia się jako kiepska i swobodna ekranizacja homeryckiego dzieła, format artystyczny jest ubogi i schodzi na drugi plan. Wszystko mamy zastąpione tu efektami specjalnymi mającymi zapierać dech w piersi, niestety nawet one nie spełniają swojej roli i wypadają dosyć blado, jeśli porównamy je np. z ekranizacją trylogii J.R.R. Tolkiena ?Władca Pierścieni?.
W „Troi” nie ma bogów, np. Zeus, tak ważna postać w „Iliadzie”, jest tu tylko wzmiankowany, bez żywej obecności bogów nie udało się zachować mitologicznego sensu opowieści, całej tej skomplikowanej gry przeznaczenia i losu. Wszystko zostało sprowadzone bardziej do naszych czasów gdzie o wszystkim decyduje człowiek. Zamiast niepowtarzalnego klimatu mamy tutaj kilka efektownych, aczkolwiek topornych bitew, tabuny przewalających się armii, jeden porządnie zaaranżowany pojedynek między Hektorem i Achillesem, choć jego przebieg i tak nie zgadza się z ?Iliadą?, jedną przejmującą scenę, rozmowę Achillesa z królem Troi Priamem oraz sporo nieścisłości typu, wiek syna Hektora.
W filmie został bardzo rozciągnięty wątek pożegnania Hektora ze swoją małżonką Andromachą, być może dlatego ,że Petersen chciał aby jego ?Troja? była bardziej romantyczna.
Co do gry aktorskiej wzorowo odegrane są role Hektora (Eric Bana) oraz Priama (Peter O?Toole). Zawodzi natomiast słynny gwiazdor Brad Pitt w roli Achillesa, którego filmowy wizerunek nadawałby się bardziej do reklamy męskich kosmetyków, a nie greckiego wojownika. Role, Odyseusza (Sean Bean), Tetydy (Julie Christie), Menelaosa (Brendan Gleeson), Agamemnona (Brian Cox), Parysa (Orlando Bloom) oraz Heleny (Diane Kruger) odegrane są dosyć dobrze. Jedną z nielicznych rzeczy ,która stoi na wysokim poziomie w filmie jest muzyka, zawdzięczamy to Jamesowi Hornerowi oraz Jeffowi Atmajanowi. Nie można również nic zarzucić jakości zdjęć (Roger Pratt) oraz scenografii (Nigel Phelps, Julian jan Ashby). Trzeba też przyznać, iż kostiumy dobrane są bardzo dobrze. Natomiast można mieć wiele zastrzeżeń do twórcy scenariusza Davida Krugera oraz reżysera Wolfganga Petersena, bo jak na tak atrakcyjny materiał literacki spisali się bardzo kiepsko.