Póki każdy z osobna leży z brzozy rzniętem
Dla złych ludzi karania, pręt zowiemy prętem,
Ale skoro ich w kupę kilkadziesiąt złoży,
Aż miotła, która z śmieci cały dom chędoży.
Jednak, jeżeli znowu rozsypie się drobno,
Traci przezwisko miotły każdy pręt osobno
I ni nacz się nie godzi, tylko w piec, bo suchy,
Abo więc wszywe trzepać kuśnierzom kożuchy.
Ludzie są pręty miastom; wsi, powiaty, miasta
Pospolitej Rzeczy. Z tych w jedno ciało zrasta
I w jedną miotłę, która, cokolwiek ją szpeci,
Wszelkich grzechów plugawe precz wymiata śmieci.
Jeśli się też wewnętrzną rozsypie niezgodą,
I miasto, i królestwo zginie swoją szkodą.
Sprawiedliwość w zwierzchności, statutów powaga,
Posłuszeństwo w pospólstwie, bo gdzie to przemaga,
Choćby żelazne, jakie widzimy u kotła,
Stargają się obręczy i rozsypie miotła.
Ó, jakoż tego blisko! Kto ma oczy, przyzna,
Ze się wkrótce i nasza rozsypie ojczyzna.
Przepadła sprawiedliwość, powaga urzędu,
Nie masz na prawo, nie masz i na cnotę względu.
Wolność poszła w swawolą, ani rządu, ani
Pieniędzy, bo i rządzą, i sądzą pijani.
Kto mocniejszy, ten lepszy; publiczne intraty
Nie kradzieżą, wydzierstwem idą na prywaty.
Rzekłbyś: związana miotła, kiedy się gromadą
Na sejm, na sejmik radzić o ojczyźnie zjadą,
Że z niej wymiotą śmieci i wszytko, co wadzi;
Aż skoro przy swej który prywacie zasadzi,
I sejm, i sejmik jedna rwie głowa pijana,
Rozsypie się w godzinę miotła źle związana!