MGŁY
W jednej duchów kolumnie
Dziś wielki sąd i strach,
Cała w ogniu i w skrach.
TWARZ
Gdzie zagrzmiało?
GŁOS
Nie u mnie!
GŁOS
Ciemno, wietrznie i ciemno.
TWARZ
Gdzie błysnęło?
GŁOS
Nade mną…
GWIAZDA
Przeleciałam przez ciemnie.
Gdzie zabolało?…
GŁOS
We mnie…
GWIAZDA
Więc boleść się natęży,
Bo tam cierpią i drzą…
GŁOS
Czy to piorun?
GŁOWA MEDUZY
Świst węży.
Znika.
GŁOS I
Gdzie pożar?
GŁOS II
Serca skrzą…
GŁOS I
Lecz nic się nie odmienia
I nic w nas nie wybucha,
Zawsze ta moc płomienia,
Zawsze jeden ton ducha…
GŁOS II
Upadła nam korona
I duch na świecie zgasł…
GŁOS I
Kto ubył?…
GŁOS II
Duch Heliona.
GŁOS I
Co, czy trup?
GŁOS II
Nie, lecz głaz…
Jęki i błyskawice.
BUKARY
Duch się mój tu wpromienia,
Przez mgłę piorun rozpruty,
W Chrystusowe cierpienia,
W duch… włóczniami tu skłuty,
W cierpienia mi rówieśne,
Między krwawo boleśne.
MGŁA
Kto ty…
BUKARY
Ja?…
MGŁA
Gdzie?
BUKARY
Na pasję…
I spazm wielki, serdeczny.
GŁOS
Powiedz twe imię!
BUKARY
Wieczny!
GŁOS
Za tą marą w atłasie
Idź… wyżej… nad otchłanią…
BUKARY
Właśnie tu idę za nią…
Idzie.
MGŁY
W błękitny za nim ślad
I my duchy, i świat…
Podnoszą się — z błyskawicami.
BUKARY
Co za widok z tych wschodów!
Cały teatr narodów!
Światowych stwórca dzieł
Pełny światła i mgieł…
A z ognia każdy próg…
Nie… ja nie duch… ja Bóg!
Zstępuje z jednego wschodu.
O ten lew bazaltowy
Oprę się — widzę stąd
Mgłę i ogień, i sąd…
Pluton boi się głowy,
Uciekł w płomień, blask i głąb,
A woźni są od wniść…
WONY
Samuelu…
BUKARY
Sto trąb…
WONY
Samuelu!
BUKARY
Jak liść…
Cały drzę — jaki ruch!
WONY
Samuelu!
BUKARY
Blask! duch…
I łysnął tu pancerzem.
WONY
Sprawa z wielkim kanclerzem!
GŁOS
O co?…
WONY
O gardła…
BUKARY
Ach!
Kanclerz stanął jak strach,
Z laską, w złotym żupanie…
PLUTON
Idzie o porównanie
Prawem zapozwanego
Z tym, którego tu zgon
Dostawił…
SAMUEL
chwytając łeb własny i oświecając trupa
Ze łba mego
Masz latarnię — to on…
Widzicie, ten sam trup,
Którego już dwa razy
Ciągnę pod pręgierz, słup,
Za me dawne urazy
Chcąc na nim wyrok zyskać.
BUKARY
O! strach… ta w ręku głowa
Okiem zaczęła błyskać
I lać krwią…
PLUTON
Ja, ogniowa
Potęga — i Pan czarnych,
I Bóg elementarnych,
Muszę się trzymać prawa…
Kto adwokatem stawa
Od stron?…
SAMUEL
Za mnie — mój łeb…
PLUTON
Kto adwokat?…
SAMUEL
Mój szczep
Rodowy… już wymarły.
Patrzcie… a ci od świata.
Pomiędzy tymi karły
Gdzie znajdę adwokata,
Który by… mię ratował
W ucisku… i obronił?…
Sam będę instygował.
Ja, com ojczyznę włonił
I całą nosił w sobie,
Leżę w skrwawionym grobie,
Żadną w narodzie wzmianką
I chwałą nie uczczony.
Leżę w grobie czerwony,
Ścięty gdzieś pod Lubranką,
Pod bramami Krakowa.
A oto moja głowa
Jak świadek oczewisty,
Która przez potok krwisty
Oświadcza. — Kto… zaprzeczy?
Dawniej w Polszcze bywało,
Kiedy król zabezpieczy
Jakie szlachcica ciało —
Ciało… bo duch człowieczy
Do króla nie należy,
To człek uczciwy leży
W łóżku… swoim spokojnie.
Jeśli mrze, to śmierć sroga
Przychodzi mu od Boga,
Alboli też na wojnie
W ogniu szabel mu błyska.
Lecz kat — jeszcze mi drzy ciało —
Lecz kat, co za gardziel ściska
I w budowę doskonałą,
Która jest Chrystusa wzorem,
Jak rzeźnik wali toporem
I rujnuje — razem sławę,
Lecz kat w ręce plugawe
I upiorne bierze człowieka,
Wyjmuje topór i czeka,
Aż człowiek… skończy pacierze.
Bo jeśli w Polsce kanclerze
Byli katami — to kaci
Serce Chrystusowych braci
Mieli dla ludzi ścinanych.
Bo i ten… jeden z wybranych
I spity winem Cherezu,
Człek jakiś — powiem litośny —
Czekał, aż wyrzeknę: Jezu!
A gdy ukrzywdzeniem głośny,
Klęcząc na drzącym kolanie
Zawołałem: „Jezu Panie!
To zamiast ciąć… nieprzytomny,
Już prawie stojąc z zamachem,
Zdjęty Jezusowym strachem,
Miecz swój porzucił ogromny
I uciekł… jak od barana,
Nie śmiejąc dorznąć — ofiary.
Więc sługa tego szatana,
Jakiś jego lokaj szary,
Co w łaskę Boga nie wierzył,
Mieczem mię srogim uderzył
Po mojej czerwonej dołmie
I nadciął — a potem ściął mię.
Więc oto cała straszliwość
Jest mego zgonu i męki.
Gdzież — Pan Bóg i sprawiedliwość?
Bo jeśli ja z jego ręki
Poniosłem śmierć sprawiedliwą,
To niech mi ojczyznę żywą
Pokaże… Niech ją obudzi,
Niech mi ją z serca wyrzuci,
Niech odda to się pocieszę,
Albo niech mi życie wróci,
Odda tamten wiek — i ludzi,
I głowę moją — to wskrzeszę,
Choćby jej nie było u Boga.
KANCLERZ
Mości Panowie — to jest bardzo sroga
Suplika na mnie — kto mię tu oskarza?
Jakiś buntownik… któremu łeb zdjęto,
A to was wszystkich, jak widzę, przeraża
I czyni bladych. — Więc zaduszne święto
Będą tryumfem mieli wichrzyciele?
W domu mię porwał…
SAMUEL
Ale w cudzym ciele
Jako złodzieja…
KANCLERZ
W najwyższym na ziemi.
Więc przyszedł do mnie z ogniami złotemi,
Przeraził strachem… strzaskał krzyż w kaplicy,
Buchnął płomieniem — porwał w błyskawicy
I tu postawił — skarzy — o co skarzy?
Wszak byłem wtenczas jak bocian na straży,
W moim narodzie pierwszy — czujny, groźny,
Kanclerz pokoju — a hetman oboźny,
Stróż krwi i prawa… Niechby się mogiła,
W polu ze szwedzkich kości usypana,
Tu na mnie usty setnymi skarzyła,
Że z mego pola i z mojego dzbana
Tę śmierć karmiłem, która na mym żołdzie
Żyjąc… broniła państwa swoją kosą.
Więc niechaj wszystkie tu sztandary zniosą,
Które, ojczyzna ma ode mnie w hołdzie,
A przed człowiekiem, co łeb krwawy niesie,
Pójdę… i skryję się jak w czarnym lesie,
W tym lesie chwały… A to jest męczarnią
Niezasłużoną, że mię z tą latarnią
Ten szlachcic goni… wszakżem go ostrzegał,
Ale mi jak gwoźdź… on wszędzie dolegał,
Ale mi jak kot wszędy skakał w oczy,
Ale mi ten łeb, co się teraz broczy
I już się karku tłustego nie trzyma,
Ciągle jak słońce stawiał przed oczyma
I piekł mię jakąś zaporoską sławą…
Więc raz mi zabiegł w ulicę jaskrawą
Ogniem… a pełną krakowskich rzeźników.
Proszę was — jeśli który z nieboszczyków
Był tam — niech świadczy… drogę mi zajechał.
Proszę go gestem: zjedź… a on do góry
Laską, na której diabeł się uśmiechał,
Wielki łeb — koral — ognistej purpury,
Jakoby socjusz drugi tego śmiałka,
Podniósł… i o tak, w płomieniach ta gałka
Na lasce jakby na wielkiej łodydze
Chwiejąc się — drwiła ze mnie — że ją widzę
Po wiekach męki… czoło — przed mym czołem.
Więc go kazałem w domu wziąć i ściąłem
Na wieki wieków.
BUKARY
Dreszcz poszedł przez duchy…
SAMUEL
Czy Pan Bóg będzie na me skargi głuchy?
Księdzaś mi nawet nie dał…
KANCLERZ
Był posłany.
SAMUEL
Przyprowadzono mi, patrzę: on pjany,
Z nóg się zatacza… i oczyma wodzi…
Rzekłem: „Mój ojcze, mnie o wszystko chodzi,
A tobie, widzę, co innego w głowie.
Idźże i wyśpij się…” Niech ten ksiądz powie,
Jeżeli tu jest… Mnie tam szło o wszystko,
A on był pjany…
KANCLERZ
Nad tym księdzem chłystką
Był biskup… a ja wszakżem się ukorzył
I gdyś ty już szedł do strasznego celu,
Wołałem z bramy: — „Odpuść, Samuelu”,
A tyś tak ręce do pacierzy złożył
I rzekł ponurym głosem: „Nie odpuszczą…”
A więc nie dbając o katowskie tłuszcze,
Prawie otarłszy o katowskie sługi,
Prosiłem: „Odpuść…” A ty mi raz drugi
Rzekłeś ponuro, twardo: „Nie odpuszczą!”
Więc biegłem jeszcze… „Na krew, która pluszcze
Z boku Chrystusa… odpuść” — a ty głośno
Rzekłeś: „Odpuszczam; ale przed miłośną
Sprawiedliwością Bożą dojdą prawa”.
SAMUEL
I oto, widzisz, jest przed Bogiem sprawa,
I oto widzisz… bo nie o mnie chodzi,
Ale o tę myśl, co narody rodzi,
A była we mnie twoim mieczem ścięta.
Więc oto moje biedne niemowlęta,
Dzieciątka moje, ty ohydny kacie,
Gdy postawiono przy trumnie w senacie,
W koszulki czarne ubrane ód matki,
Gdy jęły płakać w senacie te dziatki,
To tam zadrzała wtenczas izba cała.
Bo w moich dziatkach moja krew płakała,
Bo serca mego wrzask niedomówiony,
Ostatnie jakieś mojej myśli słowo,
Coś — co tu było jak piorun czerwony,
Coś… tu… ja nie wiem — ot cisnę tą głową.
Ja byłem cały sercem.
BUKARY
Duchy klaszczą…
KANCLERZ
Za adwokata cię sobie przywłaszczą
Wszyscy pośmiertni… ale za żywota
Kto mi u prawa sąd o to wytoczył,
Że ciebie ściąłem?… Wszakże gdzieś mówiono…
Że ktoś tam… w twojej krwi chustę umoczył
I z tą kurzącą się płachtą czerwoną
Poprzysiągł zemstę… jak ciemny archanioł.
A czemu, powiedz, ten człowiek nie stanął
I nie pokazał się z tą chustą krwawą?
A czemu on to twarde moje prawo
Tak ucałował jak krzyż… Zbawiciela?
Bo we mnie był duch… co części wydziela,
Granice kreśli… ledwo Chrystusowi
Ugięty — prawa narodu stanowi
I ma moc — z Boga.
CHÓR
Sprawa poszła wyżej,
I schodzi kilka gwiaździc złotych krzyży
I chmura srebrna cudownej świętości.
GŁOS
Któż z was miał, duchy, najwięcej miłości?
SAMUEL
Panie, przez miłość ten świat cały stworzon,
Lecz ja przez język — jestem upokorzon.
GŁOS
Jeżeli pełne miłości masz usta,
To się twej sprawy… kto podejmie boży.
SAMUEL
Panie, ten człowiek, u którego chusta
Krwawa, jeżeli ją przed tobą złoży,
Krew mówić będzie — podobna kolumnie
Krwi sprawiedliwej…
BUKARY
Ta chusta jest u mnie.
SAMUEL
Hic advocatus cordis… mei… hic est.
BUKARY
Panie, oto jest jedyny manifest
I rzecz… za czasu… swego dobrze znana,
Lecz teraz ją tu kładę pod kolana
Prosząc o wolny głos… za mym narodem,
Który oto tu przed niebieskim grodem
W tych dwóch osobach stoi… przeszły wieki..
Sławy — a on już w grobowcu — o Panie!
Jako głos harfy wygląda daleki.
I dawne, proste pastuszków śpiewanie
Kolędujących… w świecie już nieważne.
Dajże mi siłę i głosy poważne.
Adwokatowi już nie szczęścia, sławy,
Ale oto tej wielkiej bożej sprawy,
Która musi być wygraną w niebiosach,
Nim ją anieli na tęczowych włosach
Zniosą, na ziemię — czym piekło zatrwożą
I w serca ludzi gorejące włożą.
Quis advocatus est? Człowiek nikczemnie
Przed tobą, Panie… chylący to ciało;
Lecz jeśli cierpiał kto więcej ode mnie,
Jeśli kto twardszą był nad piorun skałą,
Jeśli w kim serce wzgardy głośnej grzmiało
Na fałsz — co fałsze tu szatańskie wspierał,
Jeśli kto większe łzy w zrenicach zbierał
Nad nędzą wielkich — we wnętrznościach powiek,
Jeśli jest taki tutaj duch i człowiek,
A jeśli nędze go ojczyzny ruszą,
Niech stanie — głos mu oddam… choćby z duszą…
CHÓR WIELKICH
Słyszysz, trąbami grzmią całe niebiosa
I grzmi oklaskiem ogniste scenarium.
CHÓR MAŁYCH
A bąk adwokat gdzieś uciera nosa
I liczy, jakie dostanie salarium.
CHÓR ANIOŁÓW
Sprawa wychodzi jak jutrzenka ranna
Z obłoków Pańskich… Hosanna! hosanna!
Słuchajcie! sprawa u Pańskich podwoi,
Przed sądem Boga — w adwokacie stoi.
JA
Trąby od Twego grzmiące majestatu,
Słońca, co u stóp przelęknione gorą,
Przypominają mi, Panie, quo foro
Sprawa się toczy — że to już nie światu,
Ale aniołom opisać należy:
Przez jakie drogi… ta rzecz prawna bieży,
Tle już razy rozsądzona była,
Gdzie… jakie czoło… lub jaka mogiła
Leży zapadłym już na niej wyrokiem.
Muszę iść za tą sprawą krok — za krokiem,
Wszędzie jej dotrzeć… iść na kształt widziadła,
Chwytać ją duchem tam, gdzie jest bez ciała,
Cierpieć na miejscach, gdzie ona upadła,
A tryumfować — gdzie tryumfowała,
Być bratem wszelkiej duchowej krainie,
A prawie ginąć — tam, gdzie ona ginie. Ale nie ginie ona… Si ab ovo
Pozwolisz, Panie — wywieść ród ubogi,
Ecce… od wieków w Bogu było słowo,
A myśmy w słowie byli… jako bogi,
A przez nas forma jest…
Więc oto zda się,
Że ta daleka rzecz stosunku nie ma
Z tym oto, który tu w białym atłasie,
Z wytrzeszczonymi jak upior oczyma,
Z głową uciętą stoi i dochodzi
Sprawiedliwości… po trzechsetnym roku
Swego grobowca… zda się, że w obłoku
Ten upior krwawy do Charona łodzi
Wsiadł… gdy mu świat się błękitny uśmiechał,
Jęknął i we mgły ogniste pojechał
Odchodząc… z ludzi smętnych trybunału.
A sprawa o to… że się jego ciału
Niesprawiedliwość stała… tu się wlecze
I cała katem się podpiera?…
Przeczę,
A to na prawdy wywiodę zwierciadło,
Że nie o głowę — bo sto głów upadło
Niesprawiedliwiej — nie o jego łono,
Bo mnie na świecie gorzej gdzieś raniono
W serce… a przecież nie dochodzę sprawy…
Że nie o jego ród… bo większej sławy
Jest oskarżony — niżli oskarżyciel…
O cóż więc stoję… tu ja — jego mściciel,
A Pan mściwości mej miłośnie słucha?
O cóż ja stoję tu?… O jego ducha
Stoję, przez który duch… szła Polska w górę…
A to nie jako przez formy strukturę
Mądrą na wielkim świecie stać się miało,
Że nowa forma boska, nowe ciało
Narodu… stworzyć musiała na ziemi,
Lecz duch lecący pióry anielskiemi
Spod formy, co go zaczynała cisnąć,
Lecąc do Boga… formą miał wytrysnąć
Nową… jak złoty kwiat na grobowisku,
Formą piękniejszą z tym, że spod ucisku
Wstać… i z serc samych wielką mocą wziętą
Rosnąć… już gwiazdą zaczynała świętą
Błyszczeć na ziemi…
Jak w noc jaką chłodną
Gwiazda, co twarzą wychodzi pogodną
Świecić… tak była. oczom moim miła…
CHORUS
Cyt, cyt, słuchajcie —
CHORUS
Upadł… ta mogiła Cięży mu zawsze… na duchu upada…
ADWOKAT
Od czasu, jak duch na ziemi zakłada
Różne królestwa formy — mocarz stary,
Nowe i nowe składając ofiary,
A biorąc więcej… niż odda w ofierze —
Bo wiecie, że duch zawsze więcej bierze,
Niż złoży… a gdy bardzo się zbogaci,
Chcąc trzymać, co ma, nieraz wszystko traci
I znów strącony niżej w górę dybie —
Od czasu, jak się w dyjamentu szybie
Pierwszy… tęczowy anioł… na śmierć zgodził,
A Stwórca go sam podług jego woli
Z niemrącej wyrwał bryły — i urodził
Pierwszym robakiem. Notuję atoli,
Że Stwórca jako ojciec… co dogadza
Dziecku… gdy głupie chce strzały lub łuka,
Oni niewidomie dzieciątko oszuka
I na końce strzał… łakocie powsadza
Zamiast żelaza… podobnie Jehowa
Zadrwił podobno coś z naszego słowa,
Kiedy w ślimaczku małym chciało krzyża,
Bo zamiast śmierci…
GŁOS
Stój… ta rzecz przybliża
Królestwo Boże… mówić jej nie wolno.
ADWOKAT
Więc patrzcie… oto, oto różę polną
Wnoszą mi tutaj srebrne Amfitryty.
Ten cudny — pierwszy kształt zabity…
Mający gwiazdę żywota w warkoczu,
Będzie… wymową… (dicitur) do oczu
Zastępującą rzeczy ominięte,
Które ominąć muszę… jako święte
I położone na ustach Jehowy
Pod zagrożenia palcem…
GŁOS
Więc bądź nowy,
Lecz nie bądź wczesnym kamieniem zgorszenia.
ADWOKAT
Więc dobrze, niech pod palcem zagrożenia
Będą te rzeczy. — Niech się duchy rodzą
I same prawdy przedwiecznej dochodzą,
Niechaj czytają sami w kształtów księdze.
Na świecie będąc, wężami popędzę
Tę smętną ducha leniwą naturą,
Która opiera się idącym w górę
I wieczny opór… z dawnej formy stawi…
Na świecie… mój trup… pod strażą żurawi
I krzyżów… w stepach gdzieś teraz leżący,
Wstanie… i pójdzie, żałosny lub drwiący,
Po wszystkich błotach z braterstwem się szargać,
Za wszystkie serca nie bolące targać,
Próbować, które mi do tonu jękną,
I stroić wyżej i wyżej… aż pękną,
Jeśli gliniane…
Więc dobrze… to, Panie,
Ta sprawa… gdy me ciało zmartwychwstanie,
Na świecie z ciałem moim się podniesie,
To dobrze w jakim ciemnym, pustym lesie,
Gdzieś na mogile — gdzieś w blasku księżyca,.
Od razu jak duch — jako błyskawica,
Przenikająca świat zdziwiony mrowiem,
Stanę… i głosu dobędę, i powiem
Ostatnie słowo… Tu… wrócę do prawa…
Panie… ty duchem wiesz, że Pańska sprawa
Jest sprawą ducha, który się wielmoży
Tobą i coraz nowe kształty tworzy,
I w tych się kształtach znów wyżej podnosi,
A będąc pierwszym… znów o nowe prosi,
A swoje duchom leniwszym zostawia.
Więc kto chorągiew ducha wyżej stawia
I przeds[t]worzoną objaśnia ciemnicę,
Kto stawia, mówię, nową ducha świecę,
Do której lud inny powoli dochodzi,
Ten, mówię, jakby nową gwiazdę rodzi,
Do której wszyscy my powoli dążym,
I może nazwać się boskim chorążym,
Jeśli na drodze boskiej… znalazł drogę.
Więc przed Chrystusem: a oto wam mogę
Dowieść tych duchów srebrnych girlandami,
Kiedyśmy byli stworzyciele sami
Nowych gwiazd… — chociaż przez ziemi pochyłość
I ciężar duchów… w dół leciała fala,
To oto patrzaj — ten duch stworzył miłość
Ojczyzny… a ten. co mię słucha z dala
I w ręku dla mnie czarę cykut trzyma,
Ten w niebo… gdzieś tam spojrzawszy oczyma,
Nieśmiertelności dojrzał — i tu zjawił.
Panie, tyś krzyż twój cierpiący postawił,
Ten krzyż, nad którym gwiazdy same zbladły,
Na głowach, które dla ojczyzny spadły,
Na sercach, które były twoją skałą,
Bo ukochały coś więcej niż ciało
I nie ulękły się wiecznej mogiły,
Więc pod twym krzyżem leżeć godne były
Jego podporą — jako pierwsza cnota.
A jeśli nie tak — to czemuż Golgota?
Czemu nie Alpy… znaczył ci Jehowah,
Czemu ci kazał stać na trupich głowach?
Powiedz, jeżeli mówić się nie boisz.
A czemu teraz krzyżem w Polsce stoisz,
Naszych ubogich chateczek ozdobą?
Bo ta góra głów trupich poszła z tobą,
Lejąca z oczu serdecznymi łzami,
I krzyż musiał iść za trupów głowami,
I stanąć u nas… jak chorągiew Boga.
Primo probandum est… że ducha droga
Przez Polskę idzie… za nią ginąć każe…
A to finalnym tu celem wykażę,
Choć mam pisane na to dokumenta.
Secundo dowieść muszę, że ta święta .
Sprawa… w skarzącym była — żywą, czerstwą,
Młodą… a na niej spełniono morderstwo,
Do którego się defendent — przyznawa.
Tertio dowiodę, że odtąd ta sprawa
Przez odebranie tu duchowi ciała
I przez wzrost tamtych — we krwi zatrzymała,
A stąd ponosi swoje wielkie szkody
Sam Bóg… a na to pokażę dowody
Straszne… przez żaden sąd nie odepchnięte —
Ciała szlachetne — a z szubienic zdjęte,
Duchy szlachetne… a skalane błotem,
Krzyż naszej męki, grożący wywrotem
Nawet aniołom…
GŁOS
Gwiazdy klaszczą złote!
ADWOKAT
Kto nieśmiertelną ma w sobie istotę,
Czuje… widzący ten świat w starej korze,
Że coś większego ze świata być może,
Gdy się urodzi w nowość… z ducha cudów,
Niż gniazdo nędznych i cierpiących ludów,
Które za jadłem ciągle łażą chciwe, A te są głupie — a te niegodziwe,
A te są dalej — a te bliżej krzyża,
Tam się podnosi duch, a tam się zniża,
A tam pod formą jako anioł ciemny,
Pod twardą formą ciągle grzmi podziemny,
A tam zaledwo taka mała dusza,
Że formą rządu gdzieś cokolwiek rusza
Jak kret podziemny —
Ergo dwie przyczyny:
Wstrzymanie ducha jest… i podłość gliny,
Która uciska formą — gdzież zbawienie?
Od klęczącego tu biorę anioła
Księgę i oto… cudowne widzenie,
Które jest niby kopułą kościoła
I celem wszystkich dalszych ducha kroków.
Stoi wyraźnie… I schodzi z obłoków
Miasto żyjące pod Boskimi berły,
A bramy wszystkie stoją z jednej perły,
Pełno jest ulic złotem brukowanych,
A w fundamentach są drogie kamienie,
A miastu świecą tylko dusz płomienie,
A w tym się mieście i krew pościnanych
Znachodzi wszelka… i wszelkie sumnienie
Duchów słonecznych a zamordowanych;
A którym żadna ludzka moc nie szkodzi,
Wstaje i znowu po ulicach chodzi,
Z lekkością czyniąc sprawy Boga dzielne,
I bez boleści — bo już nieśmiertelne
I duchy one są, i miasto duchów…
Kładzie księgi.
A więc słuchajcie: gdzieś na kształt łańcuchów
Żurawi… albo tęcz trwających wiecznie
Ukazał się gród… cicho i słonecznie —
Trwający w niebie… bez miejsca i czasu.
A raz w te jasne, szkliste dyjamenty
Włożył swe oczy orle sam Jan święty,
A raz pastuszki z litewskiego lasu
Widzieli mury i perłową bramę,
A zawsze miasto stoi takie same
I światło rzuca na pastuszków twarze.
Czasami lat tysiąc przetrwa poza mgłami
I znowu ze mgły cicho się pokaże,
Tęczą podparte albo piorunami,
Albo się w słońca opromieni ramę.
A zawsze, mówię, miasto takie same
Jak przed wiekami…
Cóż jest? ów gród… mara,
Panie? oto ty jako na Ikara
Podniosłeś na mnie twój krzyż z dyjamentów.
Czy myślisz, że mi braknie dokumentów
Na intromisją do takiego grodu,
Jeśli spokojną?… A jeśli na czele
Chcę wjechać z mieczem mojego narodu
I sztandarami następować śmiele,
Szablami rąbiąc owe perły święte,
Myślisz, że świętych zabraknie mi szabel?
A jeśli zechcę sam i bez karabel,
Tylko przez pieśni ogromne, natchnięte,
Pioruny, co mi kruszą całą duszę,
Kruszyć te bramy — myślisz — że nie skruszę?
A jeśli do tych bram…. pozamykanych
Płynie się łodzią po krwi pościnanych
I z wielkim żaglem się otwartym wchodzi,
Myślisz, że braknie mi krwi albo łodzi?
A jeśli piorun mię w bramie uderzy,
Myślisz, że po mnie zabraknie pacierzy
I łez?… Nie będzie klątew?…
CHORUS KOBIET
O! nie będzie.
ADWOKAT
Cicho — wy białe, płaczące łabędzie,
Z pożałowaniem — a wiecie wy, o co
Sprawa się toczy — i serca druzgocą
I włos siwieje na słuchaczy głowach,
I żywot oto ulatuje w słowach
Jako rzecz marna… [one mu klaszczą…]
Panie… ci, którzy za formą przywłaszczą
To miasto święte i swemu duchowi
Pokażą, że tam sztandar zastanowi
I nad murami go zatknie złotemi,
A jednak — jeszcze będzie stał na ziemi
Z gromadką pańskiej owczarnej czeladzi,
A niebo duchem na ziemię sprowadzi
Ten lud… obaczy zaraz cały przedział,
Cały gościniec do złotego grodu
I wnet o wszystkich formach będzie wiedział,
Które tam wiodą…
Z ludzkiego narodu
Ty jeden dotąd tam w perłowej bramie Straszny, krzyżowy, pośledni Adamie,
Pierwszy nie w duszę stworzon ożywioną,
Ale w bolesną i ożywiającą,
Już stoisz… wszystkie twoje rany płoną,
Wszystkie pochodnią zdają się błyszczącą
I na perlicy krwawą ciernia plamą —
Co mówię? tyś jest krwawą — perłą, bramą.
Dziwnym cierniowym krzakiem i kagańcem,
Jedynym grodu pustego mieszkańcem,
Sam dotąd królem i obywatelem,
A nam… dla duchów podniesionych celem,
Abyśmy doszli… po wężach i skałach,
I ogniach ziemi — jak ty będąc w ciałach…
Więc patrz… idziemy — lecz wprzód dowieść muszę,
Że ta pochodnia i tęczowa karta
Musi być przez nas niebiosom wydarta,
A nie przez cud tu zlaną być na duszę,
Że nam pomyśleć o tym dyjamencie
Trzeba… a nie zaś czekać go od Boga,
Bo na prawach ciał stoi nasza noga,
A było głośne Jehowy zaklęcie,
Który się zaklął na tęczę i siebie,
Że nie pozwoli sobie nawet w niebie
Poruszyć trupa… Bo cóż by to było,
Gdyby on ciągle ruszał tą mogiłą,
Nie zapytawszy nas o czas i wole,
Gdybym ja oto kamień chwycił w dłonie,
A kamień oto wziął skrzydła sokole
I gdzieś roztrzaskał mego brata skronie,
Oblał mię jego mózgiem i oczyma,
A na mnie sąd był jako na Kaima
Przed ludzkim prawem — i przed Bożym sądem…
Nie, prawo stoi pod naszym zarządem,
Pókiśmy mali… to jest naszym panem,
Lecz gdyśmy silni, to nam pod kolanem
Jak wywrócony anioł ognia leży.
Więc jeśli cud jest — to do nas należy,
Byleśmy z łona Boga wzięli ducha,
Więc nas to miasto błękitne posłucha,
Gdy zawołamy, gdy wszyscy gromadnie
Opłomienimy ten świat ducha żądzą,
A trupom — z niebios że żyją — nie spadnie.
Jeżeli błądzę, niech mię duchy sądzą.
Co? ja bym kiedyś duchem nie miał siły
Wydobyć jęku spod zdrajcy mogiły,
Duchem w grobowcu mu potargawszy trzewa?
Albo mu w sadzie jego przekląć drzewa
I widzieć, że żyw duch całego sadu
Trzyma się jako wąż mojego śladu
I przestraszony z ogrodu ucieka,
I oto trupy drzew… u tego człeka,
Trupy drzew, moją porobione mocą,
W okna strasznymi liściami łopocą,
Gorszym go niż śmierć napełniając strachem?
Więc ja bym nie miał mocy zatrząść dachem,
Kolumny jakiej zamyślonej czołem,
Wioszczyną — miastem, zamkami, kościołem,
Gwiazdami — słońca wschodem i zachodem,
Ja sam?… A ja bym ci nie miał z narodem
Tych praw natury, jeśli chcę, zawieszać,
Ludu mojego ogniem ścinać, wskrzeszać,
Rozbijać wszystkie duch dzielące szyby,
Serca rozmnażać jak ty, Panie, ryby,
A zaś uciszać je, gdy są w zapale,
Tak jak Ty, Panie, uciszałeś fale,
Gdy ofuknąłeś się na wiatr… i burze?
Co? ja, w milion serc rosnąc, nie powtórzę…
Twojego życia i twojego cudu?…
Ja… ja — na strasznych skrzydłach mego ludu
Jak orzeł z Karpat zlatujący brusów —
Ja… w sto tysięcy — w milijon Ch[rystusów]
Nie miałbym zostać takim zbawicielem?
Więc cóż jest ducha ostatecznym celem,
Za co my bierzem męki, za co rany,
Czemu ten złotem, a ten krwią zbryzgany,
A tego krwawca anieli się boją?
Więc nad duchem, który legł pod Troją,
Jerozolimskie nic nie mają wzrostem?
A te nie sąż nam podstawą i mostem
Do spokojności większej — wobec zgonu?…
Więc musi jakiś być kraj… gdzie się schodzą
Duchy — już godne najwyższego tronu,
Które swój żywot jako harfę godzą
Nie z żadną ciała skruszonego troską,
Ale z harmonią — nieśmiertelną, boską,
Nie z celem ziemi już… lecz z celem światów…
Jeśli ja nędzny i bez antenatów
Zyskałem, żem tu zrobił wielką ciszą
I mój mówiący głos jedynie słyszę,
Nie przerywany fu żadnym szelestem,
To mi ty powiedz, Boże, skąd ja jestem
I skąd mi w słowach tyle serc i krzyków,
Jeśli nie z ludu — i nie z męczenników,
Jeśli nie z Rzymian, jeżeli nie z Greków,
Jeśli nie z całych ja umarłych wieków
Jestem wyrwany?… to skąd?…
Panie, oto więc pokazałem w górze
Ten ostateczny wschód — ostatni z wschodów.
Więc to nie tylko cel złoty narodów,
Ale i duchów jest to cel konieczny,
Jakiś ostatni — wielki — i słoneczny,
Atmosferyczny… mgłom rzucony na tło…
Co? może większe niż słoneczne światło,
Pełne pierwiastków jako duch nasz wiecznych,
Na ziemię — w czarach zniesione serdecznych
I z serc wylane naszej atmosferze.
Może ta miłość, z której dziś duch bierze
Twórczość… i ogień, i moc swą, i dzielność,
Zmieniona w jakąś światłą nieśmiertelność,
Już jako dzień tu nieskończony wielka,
Nowa nam matka… opromienicielka
Ciał nieśmiertelnych — nowe światło dzienne.
Więc jeśli nie tak, to co promienne
Białe postacie — pod szmaragdów drzewy?
Co są te ciągłe, te nabożne śpiewy,
Które tam słychać… niby śpiewy z raju,
Gdy wiatr powieje od tamtego kraju,
A my gotowi chwytać dźwięk harfiany?
Co jest… ta jabłoń lecząca pogany?
A czyje to są te pogańskie dzieci,
Którym ogromna ta stolica świeci,
Jako słońce boże… a ma blask człowieczy…
Które z ran wszystkich owa jabłoń leczy,
Podobna wiedzy i miłości drzewu?
A oni w lasach gdzieś słuchają śpiewu
Wielkiego miasta — wszędy dostrzeleni
Brylantowymi strzałami promieni,
A które ścierwo i krew zwierząt żywi?
Ja sądzę, Panie, że to są leniwi,
Że to są męty ducha… czerń zepsuta,
Gromada do form dzisiejszych przykuta,
Co ze krwi żyje — a z łez ludu czerpie,
A oto cierpi w ciałach… o tak — jak ja cierpię,
Żem jest człowiekiem…
GŁOS
A one w klask.
ADWOKAT
Panie,
Jeśli kto pierwszy u wrót miasta stanie
I w bramę z perły ogromną zastuka,
To oto człowiek ten, zda się, przez kruka
Zdziobany… oto ten kawałek ciała…
Oto ten ułan o krwawych wyłogach.
Krew jego poszła tam na własnych nogach
I już stanęła… i już zaśpiewała.
I już zmartwychwstał, już śpiewał ten święty.
Kto słyszał? Ja sam; kto drugi? — Jan święty.
Jeśli dowodów trzeba… dajcie księgi.
„I ukazał się znak wielki na niebie.
Niewiasta obleczona w słońce,
a księżyc pod jej nogami,
a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu”.
Azaż nie Polska to już bez potęgi,
Taka, jaką jest w gwiazd wiecznych łańcuchu,
Która świętemu się Janowi w duchu
Ukazywała — przez jutrzni rubiny?
Więc przed wiekami jej największe czyny:
Wstrzymanie słońca, zgniecenie księżyca
Pokazywała jakaś błyskawica.
Jakże to dawno… myśl spojrzeć się boi
W ciemność tych czasów — gdy się to zjawiło…
Więcże w tym piśmie też wyraźnie stoi,
Że krew będąca pod świętych mogiłą,
Krew pościnanych w mieście się obudzi.
Jan święty widział w tej niewieście ludzi
Tej samej wielkiej, co ona, pieczęci
I widział także to, że byli ścięci.
Za co?… że z ducha szli jasnej kobiety
Przeciw smokowi… Coż jest smok?… prawidło…
A oto człowiek ten został zabity,
Za to ucięto jemu srebrne skrzydło,
Za to ucięto mu, orłowi, głowę,
Że w nim leżało wszelkie prawo nowe,
Prawo, co wolność ducha zabezpiecza,
A przy tym drugim było prawo miecza,
Więc go ściął… a ten dziś z ducha się rodzi
I prawa swego wiecznego dochodzi
Jako… duch wolny w Bogu… a nie lennik,
Jako duch wolny… straszny — i męczennik
Przed trybunałem.
Patrzcie — oto klęczy
I ręce… do was wyciąga, i oczy,
Ale on gadać nie może… on jęczy,
Płakać nie może… a jednak się broczy.
Chwila — a gadał tą krtanią uciętą,
Teraz przypomniał oto, co mu wzięto,
Co stracił — leżąc w niepłakanym grobie,
I już nie może uspokoić w sobie
Łez… i tu dysze przez krwawioną bliznę —
Co wzięto? — wy mnie pytacie? Ojczyznę —
On ją miał w sercu…
SAMUEL
Tu…
ADWOKAT
Tak, mój… krwawniku.
Tu, tu, ją miałeś… tutaj pełno było Wielkiego bardzo na nieprawość krzyku…
Tu wielki ducha bój z cielesną siłą
Odprostowanym wstawał archaniołem,
Tu — myśl już żadnym nie objęta kołem,
Tu każda piękność dziś na ziemi znana
Odśniła znowu na pół zapomniana,
Ale ci swoje kwiaty dać gotowa,
Kiedy do serca skarbu pojdzie głowa
Chcąc ognia od tej nie zgasłej latarni.
Ja wiem, co było w tej krwawej spiżarni,
Co w niej przez wieki gwiazd i tonów weszło…
Nie gadaj o tym, duchu… to już przeszło,
Jesteśmy nowi.
Już z tego kontusza
Nic — ani z tego ot, widzisz, dolmana,
Chyba im powiem, że ta oto rana,
Przez którą się wyjść gotowała dusza,
To szwedzkiej jakiejś czarnej szabli dziura.
A oto, patrz, na dolmanie pióra,
Patrz, ta pióreczek przylepionych para,
Rzekłbyś — (z piór wnoszą czasami sąsiedzi),
Że są od strzały czarnego Tatara,
Której ci ostrze dotąd w kościach siedzi.
Co? może powiesz, że to listki puchu
Z pierzyny… którą ty sobie leniuchu,
Posłałeś w trumnie?…
SAMUEL
Cztery deski gołe…
ADWOKAT
Wiem, mój sokole… wiem… cztery tarcice,
A ty ptak… głową włożywszy pod połą…
Skąsałeś szabli żelazną głowicę,
Zjadłeś turkusy i złociste gały,
Aż ci nareszcie zęby popróchniały
I kolor głowy twej się odczerwienił…
Jaki ty blady… jak się ty odmienił!
Patrzcie na niego, nieśmiertelne duchy,
Jaki on teraz wynędzniały — suchy…
Czy jest kto… z dawnych tu jego husarzy?
Niechaj mi powie — czy z tej trupiej twarzy,
Z tej schorowanej… męką twarzy jego
Poznałby… gdyby obaczył żywego
Na czele hufców… pod chorągwią złotą…
Boże! co robi z nas grób? gdy z tęsknotą
Czas się połączy… a godziny wiodą
Nad grobem taniec… nie przynosząc zmiany!
Ten człowiek słynął za życia urodą,
Był najpiękniejszy pomiędzy hetmany,
Twarz miał, co gromem powagi uderza,
Zrennica… czarna, a jak słońce złota.
Jam go nie widział, nie znał za żywota,
Ale spytajcie wielkiego Kanclerza,
Który tu stoi… lub inne panięta.
Lecz Kanclerz… Kanclerz najlepiej pamięta,
Bo żył z nim… razem urósł na rycerza,
Razem… przez całe poszedł kawalerstwo,
Potem rozeszli się — ów na kanclerstwo,
A ów do trumny… spytajcie Kanclerza.
Jeśli potrzebne tu żywota śledztwo,
On da najlepsze o żywym świadectwo.
Ja stoję jako świadek… pogrobowy,
Nic nie wiem… głosu publicznego bronię…
Gdym go zobaczył — to już był w koronie
Męczeńskiej, już był… krótszy… już bez głowy…
Chciałem go jednak… oglądać… po zgonie,
Zwłaszcza… że jakaś trapiła mię zmora,
Lud szeptał głucho… ścięto senatora
I na przedmieściu trup leży czerwony.
Wyszedłem, słyszę jakieś głuche dzwony,
Widzę lud w kupach u Wisły zarzecza,
Słucham… ci szepcą: kat uciekł od miecza,
A ci… kazano głowę uciąć katu,
A ci… że niosą trumnę do senatu,
A trumna krwawą zdaje się potworą,
A za nią idzie małych dziatek czworo
W koszulkach czarnych — dziatki jeszcze drobne,
Mówią — a mówią, do ojca podobne
I nauczone… rozpłakać się w izbie.
Wszystko fałsz!, trumnę znalazłem na przyzbie
Jednego domu… w czarnej stała sionce.
Myślałem, że się przez tłum nie przetrącę
Mając myśl w trumnie umoczyć tą chustą.
Nieprawda… przy tej trumnie było pusto,
Tak wszystkich zlękła ta śmierć kanclerzyna,
Oprócz sług kilku… i małego gmina
Nie przyszedł tam nikt zawrzeć jemu powiek.
A miał przyjaciół za życia ten człowiek,
Wielu przyjaciół… więcej niźli Krezus…
Widząc się prawie sam… podniosłem wieka
Myśląc, że ujrzę ściętego człowieka,
Myśląc, w insygniach ujrzę senatora.
Patrzę… przede mną leży jak Pan Jezus…
Zda się, że śpiąca, woskowa pokora
I jakiś człowiek wielki — ale cichy.
Oczy nabrzmiały niby łez kielichy,
Cokolwiek sine były — lecz zamknięte.
Powietrze było przy nim całe święte
I mgła coś niby duchowa — niebieska,
Czerwoność tylko dolmana królewska
I trochę… łzawej krwi pociekło w trumnie.
Ecce… ta jego krew jest teraz u mnie.
Hoc signum…
CHÓR
Naprzód z chorągwią…
ADWOKAT
To jeszcze…
Małe są rzeczy… to was krew ruszyła,
Tę krew już dawno gdzieś ziemia wypiła,
Grobowiec dawno już chwastem szeleszcze.
Lecz oto ten duch miał zrennice wieszcze.
Amfitryty go wodziły po morzach
I na różanych mu przyszłości zorzach
Pokazywały koralowe trumny.
On jednak… Cezar polski… śmiały, dumny,
Podobny dawnym rycerskim półbogom,
Przeciwko trumnom i przeciwko trwogom
Szedł naprzód słysząc głośno bicie łona.
Nieprawdaż, krwawcze?… że ci ta czerwona
Trumna zabiegła nieraz w oczach drogę
I rzekła tobie: „Stój” — a ty: „Nie mogę”.
O tak, na sercu położywszy rękę,
Patrzajcie… o tak… i poszedł na mękę,
Choć mógł ominąć.
SAMUEL
Wszystko prawda święta.
ADWOKAT
Nawet maleńkie twoje niemowlęta
Nic nie wymogły płaczem… twardy ćwieku!
Nic nie wymogły… w tym dawnym człowieku
Był jakiś dziwny duch… twardszy od kości —
Idź precz — niegodzien ty jesteś litości.
Na próżno… płaczesz tu krwawymi łzami..
Jak to? zostawić dziatki sierotami…
Maleńkie gniazdo i pisklęta w pierzu!
Prawda… niegodzien ten Człowiek, Kanclerzu,
Nazwać się ojcem?… dziatki w gnieździe gołe,
A on mieczowi nie ustąpi drogi!
Cóż, nie mógł… widząc wszędy los złowrogi,
Dziatki te swoje zabrać w jedną połę
I dom swój cały postawić na nogi
W jakim spokojnym pogranicznym kraju,
Gdzie głos był polski nigdy nie słyszany,
I tam swój smętny łańcuch żurawiany,
Długi… jęczący zawsze… kiedy w maju
Zbliża się pora… wrotu do ojczyzny.
W Kanclerzu nawet widzę z ręką krwawą
Stojące — jakieś straszne twarde prawo,
Tak, jakieś prawo kardynalne ciała,
Prawo… strasznego widzę kardynała,
Przy tym Kanclerzu… co tu czoło mieni
I cały poci się — widzę w czerwieni
Prawo… przed którym wszyscy nie ucieczem.
Patrzcie, czerwony stoi prawnik z mieczem…
Więcże mój klijent co? człowiek szalony,
A sprawiedliwiej jeszcze powiem: głupi,
Nie powiem nawet, że nie ostrzeżony,
Targował tę śmierć nie wiedząc, co kupi.
Nie powiem nawet, że idąc jak ślepy,
Jasnemu się gwiazd przypatrując kołu,
Do czerwonego nagle wleciał dołu…
Albo szedł w gniewie… jak dzik na oszczepy;
Nie — on w młodości — a już jak wygnaniec,
Chcąc sobie ująć godzin — co z rozpaczą
Ciągnąc się z wolna… jak żurawie płaczą
I ulatują z łańcuchem żywota,
On, mówię… poszedł na tatarski taniec
Myśląc… że lepsza to rzecz niż tęsknota
Ta gra strzał… myśli żądająca pilnej
Na przygranicy ojczystej, mogilnej,
Skąd człowiek jako harfa rządzi słuchem
Całej ojczyzny…. często — całym wiekiem,
Skąd wraca… albo ojczyzny człowiekiem,
Albo ogromnym nieśmiertelnym duchem,
Który… w ojczyźnie swojej szuka ciała,
Co podług jego własnych czynów rosło…
Więc oto człowiek ten chwycił za wiosło…
I czajka mu się jako łabędź dała.
Ojcem go uczuł ród Kozaków stary.
I — patrzcie… oto srebrne Eleary,
Jakoby słońcem gdzieś dawnym blaszani,
Duchem przez niego popieczętowani,
Które zwał niegdyś cesarz swoje kwiatki,
Wstanęli… myśląc, że wołam na świadki
Za mym klijentem…
Niech mię Pan Bóg broni.
Świadki z szablami ognistymi w dłoni,
Świadki — co gdyby tu w niebiosach świętych
Stanęli przy swych skrzydłach okrzykniętych,
To tam najwyższe nawet złote wieńce
Duchów… mogłyby zadrzeć — precz, płomieńce!
Prawda, mój duchu, nam tej krwawej czerni
Już nie potrzeba; ciernia pod kolczugą.
Abyś zesmętniał — widząc, jak ci wierni
Przybiegli zaraz z mieczową usługą.
Jak oni ciebie pamiętają długo!
Jak nawet teraz buławą nie gardzą!
Cóż, mój człowieku?… cóż, smętno ci bardzo?
Duch serca niby dawną piosnkę nuci —
Rzuć! to już przeszło dawno i nie wróci
Nawet po wiekach.
Sądzie nieśmiertelny!
Otóż do tego moją rzecz prowadzę,
Że za żywota ten człowiek był dzielny,
W sercu miał ducha moc i świata władzę,
Że jemu by się… ten świat pełny złości
Poddał… jak dziecko krzyczące z miłości.
Bo nawet o te, co miesiącem gore,
Te sławne w ludu myślach — CZERNE MORE,
Które tam widne, aż tu oto gwarzy,
Czarne — z miesiącem czerwonym na twarzy —
Z nim było ślubne, a przynajmniej powiem,
Że zaręczone, gdy z kozactwa cwietem
Morze rodowym zaślubił sygnetem,
A potem drażnił jak hetman ołowiem.
A na małżeństwo to kładę dowody,
Kładę Kanclerza jedno ziemskie słowo,
Że mu ten pierścień krwawnikowy z wody
Oddany został trumną krwawnikową.
A oto w prawach naszych jest pisana,
Że podarunków małżeńskich zamiana,
Błahych — chociażby wstążeczek i kwiatków,
W braku ważniejszych dowodów i świadków,
Chociaż o wielką idzie i posażną
Pannę… przed prawem zeznana — jest ważną.
A tu przez wielki na świecie trafunek
Świadczy sam koral małżeńskiego łoża,
Że podarunek był za podarunek:
Od niego sygnet — a trumna od morza.
Jeśli mi tego przeczysz, Boże Panie,
To tu — małżonki zawołam i stanie.
Co… póki w duchu… moim słów gorących?…
Co… nikt tu nie chce widzieć fal wchodzących.
CHORUS
O! żart… a cała duchów ćma wzdrygnięta.
ADWOKAT
Nikt… a więc zejdę do mego klijenta,
Któremu oto defendent tu wsprzecza,
Że wiedząc winien był unikać miecza.
On zaś przeciwnie, na sen nie pamięta,
Bieży jak ślepy… śmierci zajrzeć w oczy,
Miecz widzi — i sam kark na mieczu broczy,
Sam się o brzytew wyroku podrzyna,
Jak ślepy — albo wariat — lub gadzina
Okręcająca się o kij pastuszy.
Tu próg — tu stoi sprawa — stąd nie ruszy,
Aż się w tę straszną trumnicę z korali
Albo obrońca, albo prawo zwali.
Tak, mój klijencie… a nie mogłeś ty to
Posłuchać widzeń lub dzieciątek płaczu,
A twych klejnotów nasypawszy sito…
A twoje lochy starego maślaczu
Pełne… włożywszy na chłopskie podwody
I zostawiwszy ściany zamku gołe,
Dzieciątek czworo… wsypać w jedną połę
I pójść — gdzie? — między postronne narody,
A może by ci tam i dobrze było,
Nowe zrobiwszy związki i przyjaźnie.
Czasami by się tylko niewyraźnie
Dziatkom… coś ciemno — o ojczyźnie śniło,
Czasami tylko by ciebie spytały,
Patrząc na twoje dawne czarne blizny:
„Czemu ty, ojcze, porąbany cały,
A nie umiałeś dziatkom dać ojczyzny?”
Cóż ty — za ciebie odpowiedzieć muszę:
Odpowiedziałbyś… że w Polszcze jest prawo,
Które wygania — ciało — albo duszę
I nad krwią pastwi się — albo nad sławą,
I karę duszy za mniejszą uważa.
Więc ty wybrałeś sobie mniejszą karę.
O horor, Panie, on złożył ofiarę
Z ciała — on wolał wygnanie cmentarza
Niż tamto drugie… on dziatkom w puściznę
Zostawił drogą po sobie ojczyznę,
A sam, nie mogę mówić… wybrał trumnę…
Panie — są wichry, co wielką kolumnę
Łamią, są burze… duchom niebezpieczne;
Ja je znam… Czoło się moje słoneczne
Od nich… aż do twych tu stóp pochyliło…
Ale… przed martwą prawną ulec siłą,
Ale… z przerwanym tu serdecznym głosem
Być zatrzymanym katem albo stosem,
Albo od miecza polec, lub płomienia,
Gdy człowiek czyni dla twego imienia,
Gdy twego ducha w sercach świata budzi,
Gdy duszę… gotów położyć za ludzi:
O! takiej więcej nie będzie męczarni,
Albo ja padnę tu… jak martwy pada…
Panie tu była wielka Polski zdrada,
Tu, w tym człowieku — co na kształt latarni
Używa teraz głowy i roznieca
Krew swą… a tego Kanclerza oświeca
I pokazuje trupem… Polskę ścięto.
A ja wybrałem dziś zaduszne święto
I przez umarłych rządząc, bo mam siłę,
Otwarłem dawną przedwieczną mogiłę,
A ta otwarta… była moją sługą
I szła, i oto otworzyła drugą,
I oto stoją tu otwarte obie…
A ja muszę drzwi zamknąć w jednym grobie,
Nim stąd odejdę…
Lecz Kanclerz powiada:
„Cóż ja zabiłem?… czy jakiego Greka,
W którym wyrocznia bogów wielkich gada?
Czy mistrza myśli?… czy ludów człowieka?
Kogóż zamknęła ta czerwona trumna?” —
Powiada Kanclerz — „Czy sztuk opiekuna?
Czy akademiów — zakładowcę?… Gdy ja
Byłem jak człowiek, który kwiat rozwija” —
Powiada Kanclerz — „do jednego celu
Pędziłem czyny… gdy krwią Polska mokła
Jak te obrazy na moim weselu,
Z których się wielka — jasna tęcza wlokła
Przez cały Kraków, tak z wielkimi czoły
Przez Polskę czynów moich archanioły
Szli — a lud patrzał… Więc niechże się schowa
Ta jedna blada i ucięta głowa,
Przed Bożym sądem furia jakaś blada,
Na moje teraz cierpienia nieczuła,
Która przez trzysta lat tę zemstę żuła,
A teraz żółcią tutaj i krwią gada”.
Chryste… to Kanclerz przed sądem powiada.
A ja wyznaję, że mnie słowem kruszy,
Bo ja dla jego smętnej, wielkiej duszy
Mam łzy jak perły wielkie. — O! człowieku,
Czemuś ty w innym nie wstał, jasnym wieku,
Czemuś, o teraz w innym nie wstał kraju,
Gdzie prawo rządu jest w króla lokaju,
A ten, jeżeli ma rozum i płuca,
To narodowym mieczem, gdzie chce, rzuca.
Tam byłbyś wyższy nad lud całym czołem;
Dla nas ty szatan — tam byłbyś aniołem.
U nas ty jesteś nie ludzki — nie bratni
I za ostatnim Polakiem ostatni.
Bo u nas, gdy duch przyjdzie, to już stary,
Przez wszystkie wieki… i przez wszystkie wiary
Jak żuraw… ciężki — i smętny wędrował,
Tam naród cały z grobów wyratował,
Tam o miesiące — krzyżowe sztandary
Rozbił… tam tęcze boże kładł na murach,
Tam deptał morze — a tam śnieg na górach
Przechodził z wojskiem… z tęczy mając bramę,
A świadkiem czynu tylko słońce same,
Więc kiedy przyjdzie, dla nowego losu
Przybrawszy ciało… — miej klucz, co odmyka,
A w jednym ciele znajdziesz męczennika,
Który wyleciał z płomiennego stosu,
Gdzie ciało swoje i kość suchą, twardą,
Porzucił katom z powagą i wzgardą.
Drugi ci powie… że ma wszelkie prawo,
A już duchowych tylko praw posłucha
I zaprzeczenie ci położy z ducha,
Przeciw któremu ty nic ręką krwawą
Nie zrobisz… choćbyś piorun trzymał w ręku.
Trzeci — poznasz go po łzach i po jęku,
Z jakiej nieszczęsnej ojczyzny przychodzi,
Gdzie się nie krzewi nic i — nic nie rodzi,.
Wszystko trzymane pod cielesną ryzą
A wielkie duchy same siebie gryzą,
Tęsknią — i kują pod formy fortecą,
A gdy wylecą — to do Polski lecą
Odetchnąć… jako błękitem… sokoły.
Cóż ty robiłeś tam z twoimi szkoły?
Jakimże sztukom tyś był za obrońcę?
Gasić ty piorun — czy objaśniać słońce
Przyszedłeś… klijent mój gdy stawiał stoły,
To w stołach było piękności sumnienie,
Złocone chleby — złocone jelenie,
Placki ogromne, wyłożone w kwiaty
Rubinem wiszeń — szmaragdem cykaty,
Około których żona miała prace,
A takie piękne jak stoły i tace
U królów… z drogich florenckich kamieni.
A to jak marna rzecz — i bez deseni
Żadnych… w szlacheckim robiło się domu
I krócej żyło… niż błyśnienie gromu
I uśmiech dziecka… Sztuka! rzecz to wielka,
Narodów całych często zbawicielka,
Przechowująca na dnie… duszę duszy…
Lecz kto kamienia gdzie z ruin odkruszy
I krzyczy: „Patrzcie, pięknoty kaganiec!”
A nie wie — że ten kamień to wygnaniec,
Bez żadnej mowy, a mściwy jak węże,
W kącie gdzieś czarny, milczący zalęże,
Piękności tęcze na nici rozprzędzie
I drugiej duszy szatańskiej dobędzie,
I tą fałszywą formą ciągnie śladu;
Kto taki kamień i takiego gadu
Przyniesie — winien jest sądu i piekła…
Cóż twoja wielka sztuka Polsce rzekła?
Jakie odkryła ducha tajemnice?
Polak — w obrazie to chciał trzy księżyce
Widzieć i żądał, aby obraz mowny
Razem mu przestrach pokazał cudowny,
Przestrach, o którym dusza czasem marzy,
Od trzech miesiąców lub od świętej twarzy
Uderzający — więc chciał tę nadbrzeżną
Widzieć krainę — co trumien dotyka,
Więc chciał Najświętszą Pannę widzieć śnieżną,
Którą łańcuch gwiazd w niebiosach spotyka,
Okrąża… tęczą jej białoście plami,
I chciał rozmowę jej słyszeć z gwiazdami,
Śnieżną, w posępnych mgłach mówioną smutnie,
A wszystko to chciał zobaczyć na płótnie,
Nim nazwał mistrzem jakiego malarza.
U nas… gdy sądzą jakiego pisarza,
A on na chwilę głos i lutnię złoży,
To mówią — milczy… — bo niebo otworzy,
Milczy — bo zbiera teraz siłę duszy,
Którą kraj wskrzesi — i z mogiły ruszy.
Więc choć upadnie jaki brat Ikara,
To przy narodzie poezja i wiara.
Gdyś architektem… a jest jakaś bryła,
Z której lud sobie mieć kolumnę marzy,
To myśli zaraz, że będzie świeciła
W nocy… jak miesiąc z płomieniem na twarzy,
I chce, ażeby w niebiosa ubodła
I gwiazdy wszystkie mu do kraju wiodła,
W pokorze nimi ogirlandowana,
Jakby cudowny zwid świętego Jana.
U nas gdy powie wieszcz: Kolumny głowa,
To się kolumna ta duchowi kreśli
Z ustami, z których lecą wielkie słowa,
Z głową, gdzie wielkie kolumnowe myśli,
Z oczyma… i wnet spytaj się gawiedzi,
Powie, że serce w tej kolumnie siedzi,
Serce… co wiecznie się pęka i broczy.
Taka jest wielka moc błyskawic w łonach,
Że dotknij, a wnet piorun ci wyskoczy
Z każdego serca…
Więc już o Syjonach
Taki duch marzył — że Bóg go używa
Za miecz — wichrami entuzjazmu zrywa,
Prawa natury pozwala zawieszać,
Dba o szaleństwo dziś zamordowanych,
Że nie zabijać chcieli — ale wskrzeszać,
Fantazją do gwiazd dostać się różanych,
Pięknością czynów dolecieć do Boga.
I w tym to była tajemnicza droga
I niewiedzących naszych serc sumnienie,
Że przez ojczyznę naszą… szło zbawienie,
Że ona była ostatecznym końcem
Żywota ducha ludzkiego — że ona
Mogła tę ziemię jedna wziąć w ramiona
I umiłować — i oddać ją słońcem.
Ona… to jedna mogła — a nikt inny,
Bo była prosta — piękna — jak cud gminny
Niepokalana…
Teraz kto mię słucha,
To widzi, żem ja zaprowadził ducha
Do Jeruzalem niebieskich podwoi.
Przez duch albowiem wszystko ziemskie stoi.
Duch wszelkie ciało na tej ziemi sprawia
I sam się w formie widomie objawia…
Pan Bóg o ducha dba — i formy krwawe
Niszczy… a swoją z nich wyciąga sprawę…
Spod tej pieczęci się nie wyłamiecie,
Choćbyście klęli: „O tak… nie ty, Boże,
Sypałeś formy, które są na świecie,
Form tysiącami zasrebrniłeś morze,
Zakryłeś ptaków tęczami błękity
I rządzisz słońcem, i rządzisz gwiazdami” —
Bo wam odpowie — Pan Bóg, że wy sami
Winniście formy… Więc kto jest zabity,
Ten już umarły stał przed ciała gwałtem,
A trup jak forma jemu stał się kształtem.
Tak konkluduję… przy niebieskich świadkach,
Żem stawał wolny… tu, przy sądu kratkach,
Pierwszy za ducha wolnością… i władzą…
Nie dla zapłaty ani próżnej chwały,
A jednak tam mój ojciec we łzach cały.
Dosyć mi na tym… — Teraz niech mi dadzą —
GŁOS
Co?
GŁOS
Cały bladniesz…
ADWOKAT
Gasnę… niech mi dadzą
Czarę…
GŁOS
Co?…
ADWOKAT
Gorżką — od…
CHÓR
Chryste… on gaśnie…
CHRYSTUS
Kto ducha swego wyleje i zaśnie,
Ten jest…
CHÓR
Wyroku… nie domówił — zniknął.
SAMUEL
Ja przy nim… z szablą — już jasny — kto krzyknął,
Że on umarły?… albo potępiony?
On mi dał jasnej, męczeńskiej korony.
To jakaś wielka duchowa osoba.
Kanclerzu… rękę daj… a przy nim oba
Będziemy lecieć z szablami obiema…
Gdzie Kanclerz… gdzie jest Kanclerz?
GŁOS
Już go nie ma.
Sędzia przez niego przeszedł.
GŁOS
Nic nie wrzasło.
SAMUEL
Jak wiatr przez światło przeszedł — światło zgasło.
Jan kanclerz… taki wielki duch, ogromny,
Z serca bym wskrzesił go…
KANCLERZ
Jestem przytomny…