Na górze, która jako szmaragd była,
Stały kolumny — małom na nie zważał,
Aż je duch słońca światłem porozżarzał,
I każda cudnie w sobie zaświeciła.
Szedłem jak człowiek, który przypomina,
Gdzie jest, i myśli, [że] w kraju Greczyna.
Potem był szlachcic, którego ścigało
Nieszczęście — niby mój krewny, któremu
Nowe domostwo — gdzie osiadł — zgorzało.
Potem gdzieś rada, sejmowi czarnemu
Podobna…