1
Przed kim Osmana uległa potęga,
Kto świeżym laurem czoło swe ozdobił,
Ten po najwyższą godność śmiele sięga,
Wart berła, kto się mieczem berła dobił.
2
Trapił bezbronną Polskę Turczyn dziki,
Płonęły miasta pożarem i dymem,
Kiedy Sobieski z nielicznymi szyki
Zniósł bisurmańskie hufce pod Chocimem.
3
Jeszcze nie otarł szabli, krwią oblanej,
A już nieszczęsny Michał żyć przestaje,
Sobieski, chlubny z tak świetnej wygranej,
Z zwycięskim wojskiem w polu obrad staje.
4
Wielu się książąt o tron ubiegało,
Świetnych potęgą i licznym orszakiem;
Ci rodem, Jan nasz jaśniał tylko chwałą,
Umiał zwyciężać, był naszym rodakiem.
5
Już z wodza królem, rządząc dwa narody,
Szkodliwe błędy zamyśla poprawić,
Lecz gdy w tym znalazł niezłomne przeszkody,
Zostało tylko orężem się wsławić.
6
Kara Mustafa, tłum Turków zawzięty,
Groźnie się zbliżał ku wiedeńskim szańcom.
Uciekł Leopold, bojaźnią przejęty,
Stolicę na łup wydając pogańcom.
7
Tu poseł jego, widząc króla Jana,
„Ratuj! – zawołał – i Wiedeń, i państwo!”
To mówiąc z płaczem upadł na kolana,
A legat przydał: „Ratuj chrześcijaństwo!”
8
Bohatyr, tknięty głosem potrwożonych.
Sam spiesznie wiedzie swe hrfce dobrane,
Już na Kalbergu w oczach oblężonych
Widać proporców lasy nieprzejrzane.
9
Jak orzeł, kiedy w dole zoczy zwierza,
Lotnym się szybem pod obłoków ciska,
Z tym pędem wojsko Polaków uderza
I szablą wpośród nieprzyjaciół błyska.
10
Rozprasza tłumy rycerstwo skrzydlate
I Mahometa chorągiew wydziera,
Zdobywa obóz i łupy bogate,
A Wiedeń bramy zwycięzcom otwiera.
11
Wjeżdża Jan Trzeci z swoimi hetmany,
Wpośród radosnych pospólstwa okrzyków;
Gdzie się pokazał, wszędzie głos słyszany:
„Oto nasz zbawca, pierwszy z wojowników.”
12
Niechętnie cesarz dobroczyńcę wita;
W licznym orszaku jadą z nim dworacy,
Szata ich złotem i perłami szyta,
Przy królu zbrojne na koniach Polacy.
13
Odmienne były monarchów postacie.
Chciał cesarz mówić, lecz gdy słów nie stało,
Rzekł mu król polski: „Rad jestem, mój bracie,
Żem ci uczynił tę przysługę miłą.”
14
Król, co tak dzielnie postąpił w tej sprawie,
Nie znalazł później wdzięczności zapłaty:
W każdym przymierzu i w każdej wyprawie
Nie widział, tylko zawody i straty.
15
Wśród trosków wolnej chcąc używać doby,
Gdzie Wisła raz się okaże, znów chowa,
Zgromadza głazy i świetne ozdoby
I wznosi pyszne gmachy Wilanowa.
16
To było jego najmilsze ustronie;
Tam słodząc troski zbyt przykrej niedoli,
Z swym Jabłonowskim lub w uczonym gronie
Chodził pod cieniem odwiecznych topoli.
17
Tu umarł; a jak słońce u zachodu
Jaśniejszym ziemię oświeca promieniem,
Tak i on dzielniej wzniósł sławę narodu,
Nim Polska śmierci okryła się cieniem.